1.

3.7K 197 118
                                    

Pov. Deku
Tyle cierpiałem. Siedziałem aktualnie na łóżku w dormitorium i płakałem. Przed chwilą Todoroki próbował mnie zgwałcić. Czy ja naprawdę jestem aż tak nieporadny? Dałem radę uciec, ale prawdopodobnie ten gwałciciel stoi teraz pod moimi drzwiami i czeka, aż wyjdę. Pociągnąłem nosem i rozpłakałem się bardziej. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Idź sobie! - powiedziałem załamującym się głosem.
- Te, Deku, co Ci się stało? - poznałem ten głos. To był Kacchan. - WPUŚĆ MNIE DEBILU!
- Nie ma tam Todorokiego? - zapytałem.
- Nie ma, a co? - słyszałem, że się zaciekawił. Podszedłem do drzwi i uchyliłem je. Moim oczom ukazał się Katsuki.
- Wejdź... - wpuściłem chłopaka i zamknąłem dokładnie drzwi. Następnie wziąłem kocyk z szafy i usiadłem na łóżku przykrywając się nim. Zdezorientowany Kacchan stał i mi się przyglądał. Chwilę później chyba się przełamał i przysiadł się do mnie.
- Hej, co się stało? Czemu nie chcesz widzieć mieszańca? Co? - on wypowiedział te słowa jakby z troską i bólem.

Pov. Kacchan
Szedłem sobie spokojnie korytarzem. Minąłem wkurzonego mieszańca - trudno, bywa. Przechodziłem właśnie koło pokoju nerda. Usłyszałem pociągnięcie nosem i płacz. Coś we mnie pękło. Nie byłem w stanie słuchać tego dźwięku. Był taki przepełniony bólem i cierpieniem. Postanowiłem zapukać do drzwi.
- Idź sobie! - załamujący się głos dobiegł z mnie z pokoju. Tak nie może być! TYLKO JA MOGĘ MĘCZYĆ MOJEGO DEKU! Zaraz, zaraz Katsuki, JAKIEGO MOJEGO KURWA? Walić to.
- Te, Deku, co Ci się stało? - chwila przerwy. - WPUŚĆ MNIE DEBILU! - wrzasnąłem.
- Nie ma tam Todorokiego? - ten sam smutny głosik zapytał.
- Nie ma, a co? - to zdanie wypowiedziałem całkiem NORMALNIE. Znowu przez jakiś czas zero reakcji, ale nie powiem, że zaciekawiło mnie czemu Deku nie chce widzieć zapałki. Nagle drzwi uchyliły się i ujrzałem zapłakaną twarzyczkę.
- Wejdź. - jak powiedział, tak zrobiłem. On zamknął tylko za mną drzwi na klucz, wziął kocyk, usiadł na łóżku i powrócił do poprzedniej czynności. Chwilę tak sobie stałem, ale nie potrafiłem patrzyć na niego w takim stanie. Był strasznie roztrzęsiony. Przysiadłem się do niego.
- Hej, co się stało? Czemu nie chcesz widzieć mieszańca? Co? - zapytałem. W tym zdaniu użyłem tyle troski, ci w całym moim życiu i jeszcze razy trzy, albo nawet cztery, ponieważ troskę i to w najmniejszym stopniu okazałem, kiedy porywali mnie złoczyńcy na obozie treningowym. Kazałem Deku nie podchodzić, żeby nie zrobił sobie większej krzywdy niż już miał.
- N-no b-bo, b-bo j-ja b-byłem... - nie dało się tego słuchać.
- Hej, uspokój się, nie da się zrozumieć, co mówisz! Już, już dobrze... - przytuliłem brokuła, który strasznie się zarumienił, ale znacznie uspokoił się. Pierwszy raz martwiłem się o kogoś!
- D-dziękuję Kacchan... - wyszeptał.
- No, to jak było? - musiałem poznać prawdę. - Kto i jak doprowiadził Cię do takiego stanu...?
- T-to było tak, że ja byłem na d-dole, n-no i chciałem iść na górę. No i jak przechodziłem k-koło p-pokoju T-todorokiego t-to on w-wyszedł, no i o-on z-złapał m-mnie za r-rękę. No i o-on zaciągnął m-mnie d-do j-jego pokoju. No i o-on p-próbował... - tu z twarzy zielonowłosego spłynęło kilka łez. - o-on p-próbował m-mnie z-z-zgwałcić... - w tym momencie chłopak rozpłakał się na dobrze, a we mnie wezbrała masa współczucia i smutku.
- J-już d-dobrze... Hej, Dekuś? Jestem tutaj, tak?
- T-tak...
- Już nic złego się nie dzieje, no już...
- Y-yhm...
- No już, już... Jak chcesz mogę zostać u Ciebie na noc.
- P-poproszę...
- Dobrze... - mocniej przytuliłem Krzaka do siebie. Byłem wściekły na mieszańca. Chciałem go zabić, ale nie mogłem, bo chcę zostać bohaterem, no i bo muszę być z Deku. - Hej, Dekuś?
- T-tak...?
- Pójdę po piżamę, a ty zamkniesz drzwi i nikogo prócz mnie nie wpuścisz, okej? Nawet Urasraki, czy Iidy?
- D-dobrze...
- I postaraj się nie płakać, bo ktoś cię usłyszy i na pewno będzie chciał wejść. Tak? Ja zaraz wrócę.
- D-dobrze. - Nerd uspokoił się, a ja pobiegłem po koszulkę i bokserki do spania. Po sekundzie namysłu wziąłem jeszcze bluzę dla brokuła. Następnie wróciłem pod drzwi pokoju Deku. Zapukałem.
- Kto to? - normalny głos Deku dobiegł mnie zza drzwi.
- Ja. - on zna mój głos, więc będzie wiedział. - wpuść mnie idioto.
- Już, już, Kacchan... - drzwi znowu się uchyliły, a ja wślizgnąłem się przez powstałą szparę.
- Masz. - podałem moją bluzę Nerdowi.
- D-dziękuję Kacchan! - uszczęśliwiony Brokuł przytulił mnie. Szybko oddałem uścisk.
- Spoko, a teraz idź się przebierz, łazienkę mamy przecież na korytarzu.
- D-dobrze, obrócisz się, proszę?
- Jasne... - wykonałem prośbę, choć wolałbym nie... Potem ja sam zmieniłem odzież i usiadłem na łóżku. Skinieniem głosy zaprosiłem Deku do przysiąścia (idk jak to napisać... przysiadnięcia? OwO, tak, do przysiadnięcia) się do mnie. Kiedy zrobił polecenie objąłem go ramieniem i oparłem o mnie w taki sposób, że nos miał przyparty do mojego torsu.
- Hej, Kacchan? Mam pytanie...
- Czego brokule?
- No, bo nagle zrobiłeś się dla mnie taki miły i w ogóle... Coś się stało? - mimo, że tak naprawdę mówił do mojej koszulki słyszałem wszystko dokładnie.
- To już miłym nie można być? - miałem poprzestać na tym rozmowę na ten temat, ale widząc wzrok zielonowłosego poddałem się. - Yhhhh... Po prostu jak usłyszałem twój płacz, to nie byłem w stanie po prostu odejść... Tyle razy sprawiałem, że czułeś się źle, czułeś się poniżany i bezwartościowy, ale...Nie jestem w stanie wycierpieć, kiedy ktoś inny sprawia Ci przykrość... Tak naprawdę mimo mojej przykrywy jaką jest złość i wybuchy jestem wciąż człowiekiem. Nawet największy twardziel czasem pęka...
- K-kacchan...? - znowu ten sam uroczy głosik.
- Shhhhh... Nie pytaj o to, dobrze? Jeszcze nie czas. - przyłożyłem mu palec do ust. Zacząłem gładzić wolną ręką jego mięciutkie jak nie wiem co włoski.
- Mmm~ - wymruczał tylko. Przytuliłem go mocniej. Cokolwiek by się stało, nie pozwolę, aby ten Krzak cierpiał, ani z mojej winy, ani z niczyjej.
- Dekuś? Nie zdziw się, jeśli jutro cały czas będę za tobą chodzić, okej? - musiałem mu to powiedzieć, bo inaczej znowu byłyby zbędne pytania...
- Dobrze, Kacchan... - chłopak ziewnął. Przymróżył jeszcze oczy i zdążył powiedzieć kilka słów. - Dobranoc Kacchan, kocham Cię... - moja miłość jest odwzajemniona!
- Ja Ciebie też... - powiedziałem i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Tyle cierpiałem... - BakuDeku[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz