4 ''-Mam dość''

158 12 0
                                    

***

I powoli mijały nudne tygodnie. No prawie nudne bo kilka razy widziałam się z Shawnem który stał się moim bardzo dobrym kolegą przez to kilkanaście dni. Kto by pomyślał że to się tak potoczy?

I coraz bliżej było do przeklętego 5 czerwca. Liczyłam na to że może raz każdy zapomni o moich urodzinach, naprawdę tego chciałam. To byłby najlepszy prezent, nie musiałabym po raz kolejny siedzieć z przylepionym sztucznym uśmiechem i odliczać do końca tego cyrku, bo co roku odbywała się impreza.  A może nawet bal? z tej okazji. Omijałam ten temat jak tylko mogłam ale niestety pewnego wtorkowego

I gdy było nudno i przyjemnie nagle moja matka przypomniała sobie o moich urodzinach które były już za półtora tygodnia. Przeklęty 5 czerwca. Gdybym miała wskazać najmniej ulubiony dzień w roku to właśnie byłyby to moje urodziny. Co roku impreza na wiele osób, połowa szkoły, znajomi mojej matki których w życiu nie widziałam i ojciec dający mi jakiś bardzo drogi prezent. Do tego każdy ze sztucznym uśmiechem życzący wszystkiego najlepszego i innych takich bzdur

-Kończysz 18 lat, trzeba to jakoś uczcić. -Stanowczo powiedziała siadając na moim łóżku

Jak zwykle idealnie dopasowana marynarka i obcisłe spodnie oraz zwiewna koszulka. Lekko zakręcone włosy i starannie nałożona różowa pomadka. Tak to właśnie było codzienne wydanie Amandy Lierson, mojej matki.

-A co jak ja wcale nie chce? -Zapytałam patrząc na nią wzrokiem który wręcz wymuszał ugodę

-Nie obchodzi mnie to, nie jesteś córką byle kogo. Co by mówili znajomi taty, czy nawet moi? Lou Lierson córka założyciela sieci najpopularniejszej kancelarii prawniczych w Ameryce i dyrektorki w firmie która produkuje miliardy ubrań rocznie nie ma imprezy osiemnastkowej. -Wzięła wdech kierując swój wzrok na okno mojego pokoju -Jak sama nie zaplanujesz tej imprezy to ja to zrobię -Wypalała we mnie dziury swoim zimnym wzrokiem.

-Proszę bardzo, planuj -Zamknęłam oczy -A teraz wyjdź nie mam ochoty przebywać w czyimś towarzystwie, chce pobyć sama -Również wlepiłam w nią swój już obojętny wzrok

-Dobrze, kup sobie chociaż jakąś sukienkę żeby później nie było że może jeszcze dyktuje ci w co masz się ubrać. Jadę do Raymer bo muszę załatwić kilka spraw związanych z firmą. Tata wraca dzisiaj koło 18, liczę na to że poinformujesz go o naszej dzisiejszej rozmowie -Chamsko się uśmiechnęła. O i Suzan ugotowała dzisiaj jakąś zupę, możesz później odgrzać jak będziesz głodna

-Cześć

Nawet nie odpowiadałam. Naprawdę? Nawet o własnych urodzinach nie mogę decydować?

Oparłam się o wezgłowie mojego łóżka. Naprzeciwko było wielkie okno, a zaraz obok stało biurko po mojej prawej wisiał telewizor. Za moją głową była półścianka która robiła za taki mini korytarzyk od drzwi patrząc na to z drugiej strony, znajdowało się tam wejście do samego pomieszczenia jak i drzwi od łazienki. Na ścianie obok łóżka była garderoba. Moje łóżko było dość duże i bardzo wygodne. Szaro białe ściany dawały klimat ciepła kontrastując ze złotymi lampami które zwisały z sufitu. Miałam również wyjście na taras który był trochę wąski ale długi i stały na nim dwa krzesła oraz stolik. Mój dom w dużej części był oszklony. Z resztą jak większość domów na Stradella Road. Ale akurat ten mój, z numerem 2192 pasował mi najbardziej.

Upewniłam się że mama odjechała i sięgnęłam z szafeczki na biurku paczkę papierosów. Poszłam na balkon i otworzyłam pudełeczko wyjmując z niego jedną fajkę i zapalniczkę. Wdychając dym do moich płuc przeklinałam na wszelkie sposoby moje życie. Za jakie kurwa grzechy?

Mój telefon zaczął wydawać charakterystyczny dźwięk połączenia. Gasząc papierosa w popielniczce wbiegłam do swojego pokoju

-Cześć -Powiedziałam z obojętnym wyrazem twarzy tak jakbym chciała żeby mnie widział

-Hej, co masz taki mizerny głos? Stało się coś? -Znał mnie, po tak krótkim czasie wiedział że coś się spieprzyło po głupim głosie, rozumiecie?

-Ah.. dużo i mało mówiąc szczerze. Nie chcesz może wyjść gdzieś ze mną żebym troche wychillowała? -Złapałam za torebkę bo wiem że on nigdy nie odmawia -Wiesz, jakiś spacer, pizza u ciebie, nie wiem cokolwiek byleby nie być tutaj.

i wtedy stwierdziłam że nie wrócę do domu na kilka dni. To będzie mój własny odwyk od życia codziennego.

-A masz może do polecenia jakiś hotel? Chętnie urwę się na kilka dni -Dodałam po chwili 

-Jak chcesz to możesz przyjechać do mnie, mam wolną sypialnie plus umiem robić dobrą herbatę -Zaśmiał się uroczo

-Dobra, to ja spakuje kilka rzeczy i przyjadę -Powiedziałam i rozłączyłam się 

przy okazji zobaczyłam zegarek. Za piętnaście 18. Kurwa ojciec

Szybko wsadziłam do torby pierwsze lepsze rzeczy i złapałam za laptopa po czym sięgnęłam małą torebkę na ramię w której mam najważniejsze rzeczy. Szybko zbiegłam na dół i rozglądając się po przestronnym parterze zamknęłam za sobą drzwi na klucz po czym odpaliłam auto i pojechałam na dobrze mi znaną drogą prosto pod apartament chłopaka.

Musze przyznać że jak na zwykłego chłopaka który sobie od czasu do czasu śpiewa i ma jakies udziały w firmie ojca to żyje dość dobrze. Mieszka w średnim ale na maksa ładnym apartamencie i no jak już wiadomo jeździ super autem plus świetnie się ubiera

Zaparkowałam na strzeżonym parkingu i ruszyłam w stronę wejścia. Nie chce żeby ktoś nie zauważył bo jeszcze mi zaczną go nachodzić i wypytywać o związek z nikim innym jak Lou Lierson, nie byle kim jak to powiedziała moja matka. Właśnie tego chce uniknąć, wplątywania go w mój świat, przynajmniej jak narazie.

Wjechałam windą na odpowiednie piętro i położyłam torbę obok drzwi dzwoniąc dzwonkiem do drzwi. Kilka minut później usłyszałam charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku i zobaczyłam jak klamka kieruje się w dół. Przede mną stanął roztrzepany chłopak w dresach i jakiejś zwykłej koszulce. Z taką twarzą nawet w najgorszym wydaniu wygląda się dobrze. Przytuliłam się na przywitanie, uwielbiam to. Odkleiłam się od chłopaka i złapałam za torbę a potem weszłam wgłąb mieszkania. 

On nie mówił nic, bo nie chciał wymuszać na mnie zwierzenia się. 

-Mam dość -Wyznałam

On po cichu usiadł obok mnie i spojrzał mi prosto w oczy czekając na dalszą część

-Mam dość tego że nie mogę wyrazić własnego zdania, sama urządzić sobie urodzin dla tylu osób ile chce albo w ogóle ich nie urządzić -Powiedziałam prawie krzycząc -Nie mogę wybrać nic! Pierdolone pieniądze niszczą mi życie, pieprzona rozpoznawalność też! O boże ile ja bym oddała za normalność -W oczach zebrały mi się łzy 

-Zjebane wrażenie ideałów, mam tego już po dziurki w nosie! -Popatrzyłam na niego -Chce normalności -I wybuchłam gorzkim płaczem

-Nie płacz. Uwierz mi po prostu przemęcz się do momentu w którym skończysz szkołę, masz kasę kupisz sobie mieszkanie na drugim końcu świata i odetniesz się od nich. A jeśli nie będziesz miała kasy weźmiesz kredyt, pomogę ci spłacać -Mówił mi w głowę gdy byłam do niego przytulona. Musimy dać radę -Poczułam że się uśmiechnął

-A teraz rozchmurz się, oglądamy coś?

***

cześć, jak tam samopoczucie misiaki?

Like an ideal | Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz