5 "-Czasami"

124 10 2
                                    

***

Owinęłam się w szary koc i wyszłam na balkon z paczką papierosów i zapalniczką. Było dość wcześniej a Shawn jeszcze spał. Podpaliłam papierosa i zaciągałam się dymem, oh tak tego potrzebowałam. Lekko trzęsła mi się prawa noga -zawsze tak mam w stresujących sytuacjiach, ale nie do końca wiem co mnie stresowało.

-Nie wiedziałem że palisz. -Usłyszałam za sobą 

kurwa.

-Czasami. -Mruknęłam

-Ja już wolę się napić, niż palić to gówno. Wiesz jak to wyniszcza organizm? -Powiedział wsadzając ręce do kieszeni swoich spodni

-Wiem, ale nie obchodzi mnie to -Zgasiłam papierosa wrzucając go do słoika który najwidoczniej stał tam już od dawna, bo było w nim dużo kiepów.

Nie odpowiedział tylko lekko pokręcił głową. Nie podobało mu się to.

-Co na śniadanie? -Zapytał wchodząc z powrotem do mieszkania.

-Ja może wrócę wieczorem? Masz na pewno jakieś plany, a ja ci wszystko psuje -Zaczęłam pakować rzeczy do torebki, telefon, ładowarka, kluczyki, papierosy

-Uspokój się. Mam mały urlop, gdyby nie ty pewnie siedziałbym i nic nie robił.

***

Od ostatnich kilku dni pomieszkuje u Shawna i powiem wam że chyba trochę odpoczęłam psychicznie. Dzisiaj pojechaliśmy odebrać pieprzoną sukienkę na urodziny. Matka już mnie oznajmiła że impreza odbywa się jutro i nie mam nawet prawa myśleć o tym żeby zjawić się w domu później niż dzisiaj. 

-Mam naprawdę nadzieje że nie jesteś zła że mnie nie będzie... muszę jechać do rodziców bo moja mama ma jutro urodziny. -Chłopak złapał mnie za ramiona 

-Shawn wyluzuj, rozumiem cię.. a po za tym co to by była za frajda iść na urodziny  na których jestem sztuczna i nie jestem sobą? -Uśmiechnęłam się 

-Uff, w takim razie oferuję hmmm... może pójdziemy w niedziele na plażę? Ewentualnie pizza i wino tutaj -  Jego wargi ułożyły się w zgrabny uśmiech

-Bardziej chyba jestem za projektem plaża -Spuściłam jego ręce z siebie i złapałam za torbę z brudnymi ciuchami 

-Dzięki jeszcze raz że mogłam się u ciebie zatrzymać.. -Złapałam za klamkę mówiąc

-Naprawdę nie ma za co. I tak siedzę sam a w twoim towarzystwie miałem się chociaż do kogo odezwać -Przyznał szczerze

-Słodki. Dobra ja lecę, do zobaczenia w niedziele -Wysłałam mu buziaka a on odwzajemnił gest.

Te kilka dni nas do siebie zbliżyło. Wiedziałam że jest kimś kogo potrzebuje w życiu. Nie ocenia, jest szczery i na dodatek potrafi pocieszyć. Pomimo jego wyraźnego sprzeciwu co do papierosów nie poruszamy tego tematu na razie. Ale przyznam że przy nim palę o wiele mniej, i nie myślę o innych używkach co w domu mi się zdarza.

Zjechałam windą na dół i odszukałam swój samochód na parkingu. Lekko uniosłam kąciki ust na jego widok bo jednak to mój najukochańszy samochód z którym mam tyle wspomnień że głowa mała. Wsiadłam i rzuciłam torbę na tylnie siedzenie po czym odpaliłam i ruszyłam pod swój ukochany dom. Moje wnętrzności dawały odczuwać mi stres jeszcze bardziej. Bałam się że bez awantury się nie obejdzie i zmarnuje sobie po raz kolejny nerwy. 

Po kilku minutach zaparkowałam pod domem, sięgnęłam ''bagaż'' i otworzyłam kodem furtkę. Chwile po tym byłam już pod drzwiami od domu. Odetchnęłam i wsadziłam klucz w zamek. Przekręciłam go i pchnęłam drzwi.

-Jestem! -Krzyknęłam żeby na pewno wszyscy wiedzieli że wróciłam.

-O to dobrze, chodź do kuchni i usiądź przy stole ja zaraz przyjdę idę tylko po laptop -Matka spokojnie powiedziała skręcając w stronę schodów

Jest miła jak nie ona, mamo to na pewno ty? 

Zdjęłam buty i zgodnie z prośbą poszłam usiąść przy długim stole. Przy okazji sięgnęłam jeszcze jabłko z miski na blacie. 

-Pokaże ci plan urodzin. -Spojrzała na moją reakcję otwierając urządzenie 

Nie odpowiedziałam, ugryzłam jabłko i dalej patrzyłam w laptop w oczekiwaniu na to co znowu sobie wymyśliła

-W tym roku temat przewodni to Hollywood. Błysk, bogactwo i sława. -Uśmiechnęła się 

-Zaprosiłam 739 osób, znajomi moi, taty i twoi. 621 osób potwierdziło przybycie i prawie każdy z osobą towarzyszącą więc liczby że będzie coś około 1250 osób

Ciekawe jacy kurwa moi znajomi i skąd wzięło się ich tyle.

-Dobrze wiesz że obojętne mi to. O której zaczynamy? -Zapytałam niczym nie przejęta

-O . Patrz taka będzie ścianka -Wskazała głową na ekran. Czerwone róże i z czarnych zrobione na nich dwie cyferki 1 i 8, nawet okej. -To jest sala -Wielka, wyjebana w kosmos i z elementami złota.  A za talerzyk pewnie fortuna

-Ładnie -Mruknęłam 

-I tata powiedział że prócz DJ-ów załatwił jakiś koncert, podobno chłopak którego ogarnął gra koncerty na całym świecie i niedawno zakończył trasę. James podobno sporo na to wydał. Nie wiem to w formie rozrywki przeżyjesz.

Jak się bawić to na całego. Położyłam na łóżku moją piękną złotą sukienkę. Była obcisła i miała a w sumie to prawie nie miała pleców bo materiał sięgał mniej więcej do wcięcia w talii. W zamiarze miała być do połowy uda. Dekolt to było coś w stylu dwóch nieco okrągłych trójkątów a do nich doczepione były dwa bardzo cienkie ramiączka które trzymały całość. Była cudowna. 

Uśmiechnęłam się lekko bo jedyna rzecz która mi się podoba w dniu urodzin to bycie jeszcze piękniejszym niż zwykle.

***

-Lou! Schodź na dół! -Usłyszałam z dołu krzyk matki

Profesjonalnie umalowana i ubrana w złote szpilki wiązane na kostce oraz sukienkę przeczesałam palcami swoje lekko pokręcone włosy. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i cmoknęłam ustami po czym sięgnęłam swoją torebkę i zeszłam na dół

-Pięknie wyglądasz, jeszcze zanim pojedziemy to proszę, prezent od nas -Tata podarował mi małe pudełko i lekko się uśmiechnął

-Zobaczę jak wrócimy, będziemy zaraz spóźnieni -Położyłam pudełko na małej szafce i wyszłam do swojego samochodu. 

Jechałam i przeklinałam ten dzień na wszystkie sposoby. Ja tak bardzo nie chce. 

Zatrzymałam się w odpowiednim miejscu. Masa ludzi wchodziła już do budynku, widziałam błysk aparatów na ściance. Ruszyłam przed siebie i pod wejściem spotkałam rodziców. Weszliśmy razem, sztuczne uśmiechy z każdej strony, każde oczy na mnie i szepty między sobą. 

Jakieś półtorej godziny  robiłam zdjęcia z ludźmi bo przecież pamiątki z fajnych chwil są ważne

Wypiłam po kryjomu z 9 shotów i poszłam potańczyć, razem z Olivia obgadałyśmy już połowę ludzi. Co jak co ale Kendall Jenner wygląda niesamowicie, jest taka idealna i przemiła. Większości ludzi stąd nawet nie kojarzyłam. Oczywiście paczka moich znajomych musiała się pojawić nawet gdy nie utrzymujemy ze sobą jakiś wielkich kontaktów. Podwyższenie z prezentami było już ledwo widoczne a moja głowa pękała od życzeń. Ludzie niechętnie  opuszczają imprezę urodzinową Lou Lierson bo w końcu nie jest ona byle kim -Jak by to moja matka powiedziała.

Na scenie pojawił się jeden z facetów od konsoli, poprawił mikrofon spojrzał na oświetlenie i rozejrzał się po sali. Puknął dwa razy w mikrofon żeby zobaczyć czy działa i powiedział 

-Teraz czas na gwiazdę wieczoru. -Uśmiechnął się i zniknął za kurtyną.

W pomieszczeniu zabrzmiała ładna melodia a światło świeciło na lekki, różowy kolor.

***

No coś tam jest, męczyłam się długo :(

Piszcie czy jest okej 

buziak!

Like an ideal | Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz