◇ rozdział 6 ◇

304 29 32
                                    

Pscholka for youu ♡

~~~~~~~~~~

- Nie chce tu być - usłyszałem cichy głos z dołu i popatrzyłem tam. Wyglądało na to, że z grupy, w której byliśmy tylko ja to usłyszałem.

Zoe była zajęta rozmową z Isabel, Farlan obok mnie siedział w telefonie, a Levi siedział na ławce i opierał głowę o moje biodro podczas gdy ja stałem blisko niego. Obok bruneta siedziała Mongolia, a obok niej stała okularnica. Takie nijakie kółeczko.

- Trzeba - powiedziałem równie cicho co on. Westchnął na moją odpowiedz na co go pogłaskałem po włosach.

- Seks z przyjacielem wcale nie brzmi źle - powiedział nagle białowłosy na co równocześnie z Levi'em podnieśliśmy na niego wzrok.

- Nie? - zmarszczyła brwi Zoe. - Mam na myśli tutaj mnie i Erwina - mówiła kręcąc głową lekko na boki. Czyli z Iską rozmawiała cicho o Erwinie, a Church jak zwykle wbija się w czyjąś rozmowę bez kontekstu. W porządku Eren, gratuluję sobie rozeznania w rozmowie.

- Nie - pokręcił lekko głową na boki. - Seks ogólnie przecież nie jest zły. Nieważne kto z kim jeżeli obydwie strony tego chcą - powiedział patrząc ukradkiem na Levi'a co nie umknęło mojej uwadze. Poczułem zazdrość. Czyżby Levi i Farlan...

Nie, to niemożliwe. Nierealne.Nie tylko dlatego, że ja sobie wyobrażam Levi'a z kimś innym, ale też dlatego, że to jest po prostu niemożliwe. Ackermann pluje jadem w stronę Farlana przy każdej możliwej sytuacji. Nie wyobrażam sobie ich razem w jednym łóżku pieprzących się jak jebane zwierzęta.

Kurwa, nie chcę sobie tego wyobrażać.

- Tak, ale to może zniszczyć relację - powiedziała ruda patrząc na białowłosego z założonymi na klatce piersiowej rękoma.

- Jeżeli czujecie do siebie pożądanie to wcześniej "zejdziecie" z przyjaźni na przyjaźń plus, związek albo na nieznajomych. Niezależnie od tego czy pójdziecie do łóżka.

Szatynka skrzywiła się na określenie ''pójść do łóżka''. W sprawach uczuciowych czy seksu wolała określenie ''kochać się''. Jest szalona, ale w sprawach uczuciowych wrażliwa i delikatna.

- Wielki psycholog Farlan Church się znalazł - zironizował Levi odsuwając głowę ode mnie i usiadł zakładając nogę na nogę.

- Tobie akurat psycholog by się przydał - odpowiedział z wrednym uśmiechem mierząc z góry wzrokiem kobaltowookiego.

- Tobie przydałby się oddział leczenia uzależnień - mruknął wrednie też patrząc na niego.

- Czego na przykład? - zapytał ciekawy.

- Seksu i gadaniu o nim.

- No tak - zaśmiał się przeczesując włosy palcami.

- Oj - popatrzył na Levi'a z współczuciem, wciąż odczuwalnie z góry, z wyższością.- Próbowałeś się zabić, ale wciąż nie zmądrzałeś. Będziemy prawdopodobnie razem mieszkać, a tobie w ciągu dalszym nie kwapi się do tego by zacząć mnie chociaż tolerować - uśmiechnął się.

Zrobiło się kurewsko niezręcznie.

Nie tylko dlatego, że Church wszedł na temat samobójstwa Ackermanna, ale też dlatego, że z całej piątki tylko oni wiedzieli na jaki temat rozmawiają. Dlatego ja z Hange i Iską byliśmy cicho. Zaciekawieni słuchaliśmy tego, co mają między sobą do powiedzenia.

- Nie widzę powodu by tolerować w społeczeństwie takie gnidy jak ty - mówił spokojnie, lecz z nienawiścią w oczach. Farlan dotknął świeżej rany rany psychicznej. Gdy czuje się jak ktoś próbuje dobrać się do naszej krwawiącej rany to reagujmy agresją, ponieważ drażni nas to.

- Ta gnida nie łyka trzydziestu tabletek nasennych by sobie ulżyć.

- Ja nie łykam tabletek na kaszel jak cukierków i nie chodzę z rozpierdolonymi źrenicami. Nie oszukuję wszystkich, że jestem grzecznym, czystym od używek chłopcem.

Blondwłosy wyglądał teraz jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Pewność siebie i chamskie odzywki w jednej chwili go opuściły. Teraz Levi się wrednie uśmiechnął.

Wyglądał okropnie przystojnie z tym uśmiechem.

Wyglądał zajebiście, ale nie chciałbym by kiedykolwiek skierował ten uśmiech w moją stronę. Ten uśmiech bolał. Miał boleć odbiorcę.

- Am... - odchrząknąłem, bo zbyt długo było cicho po słowach bruneta. - Jak poszedł sprawdzian z fizyki?

- Między słabo a bardzo źle - powiedziała okularnica widocznie mając w zamiarach to samo co ja by rozluźnić napięcie.

- Będę pisać za tydzień. Chyba... - powiedziała ruda oglądają się za mnie.

Dosłownie przeszły mnie ciarki zażenowania gdy usłyszałem za sobą ten wkurwiający głos...

- Hej Levi - odwróciłem się i zobaczyłem za sobą Petrę.

Nie chce jej widzieć, nie chcę jej słyszeć. Boże, błagam, wygeneruj tę lalkę gdzie indziej.

Levi chciał się odchylić do tyłu by spojrzeć na idącą w naszą stronę Ral. Zasłaniałem mu ją.

I bardzo dobrze.

Myślisz, że jak jesteś ruda, ładna, niska i cycata to ci wszystko wolno? Otóż nie.

Ta flądra była już blisko...

Wcale nie musiał się odchylać, ponieważ usiadłem. Na jego kolanach. Jego kolanach. JEGO KOLANACH. Usiadłem na jego kolanach. Nie wiem co to było. Nie wiem czemu to zrobiłem. Znaczy wiem, to był impuls. Jaki, kurwa, impuls? Dobra, nie wiem czemu to zrobiłem. Kolejna ruda stała w naszym kole różańcowym.

- Hej - odpowiedział jej zdziwiony tym co się właśnie zadziało. Ale mnie nie odepchnął.

- Och... - popatrzyła na mnie ze słabym uśmiechem, a potem znów na Levi'a.

- Jak się czujesz?

Gorszej atmosfery być nie mogło. Jest cholernie niezręcznie. Przynajmniej jest mi wygonie.

pain | ereri/riren | ErenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz