◇ rozdział 2 ◇

448 42 1
                                    

Zapukałem do do ciemnych drzwi mieszkania Ackermannów. Stałem chwilę przed drzwiami, ale nikt nie otwierał. Minęła kolejna chwila gdy powtórzyłem gest. Usłyszałem po drugiej stronie zamykanie się innych drzwi w środku mieszkania, a potem przekręcanie zamka tych przede mną. Popatrzyłem na trochę niższą ode mnie brunetkę, która otworzyła.

- Dzień dobry - skinąłem lekko głową, a kobieta popatrzyła na mnie niepewnie zaciskając usta w wąską linię, po czym mnie wpuściła.

- Levi raczej nie jest w stanie rozmawiać - Westchnęł cicho. Wrócił dzisiaj z trzydniowego pobytu w szpitalu. Byłem u niego jeszcze dwa razy od mojej ostatniej wizyty gdy spał, ale nie chciał rozmawiać. Udawał, że spał. Nie wiem czy słuchał, ale zdawał się ignorować wszystko co do niego mówiłem. Pokłócił się z matką, a normalnie rozmawiał tylko z lekarzami, bo musiał.

- To znaczy? - zapytałem przechylając głowę lekko w bok.

- Isabel do niego dzwoniła przed chwilą kilka razy, a później do mnie, ale nie rozmawiał z nią. Ze mną też nie. - Zakończyła cichym westchnięciem patrząc na mnie. Naciągnąłem rękawy bluzy na dłoń patrząc też na nią. Chyba zrozumiała, że mnie to nie przekona, bo bez słowa poszła do siebie. Serce mi przyspieszyło gdy popatrzyłem na drzwi od jego pokoju.

Ściągnąłem buty zostawiając je w przedpokoju i podszedłem powoli do drzwi jego pokoju z plecakiem szkolnym na ramieniu. Przyszedłem tu od razu po lekcjach.

Zapukałem lekko do drzwi, ale nie dostałem żadnego odzewu więc wszedłem do środka. Znowu leżał na łóżku, cały pod pierzyną. Zamknąłem drzwi tym samym izolując nas od dźwięków z kuchni. Ściągnąłem plecak i położyłem go powoli pod ścianą po czym znów wróciłem wzrokiem do chłopaka. Podszedłem bliżej.

Dopiero tutaj dało się słyszeć muzykę lecącą w słuchawkach. Popatrzyłem na telefon, który leżał obok poduszki na której trzymał głowę. Miał włączoną jakąś playlistę na youtube. Oczy miał zamknięte i oddychał spokojnie. Szturchnąłem go lekko w ramię, ale nie zareagował.

Pociągnąłem lekko za kabelek od słuchawki, przez co ta wypadła mu z ucha.

- Levi - powiedziałem cicho, a od dopiero wtedy otworzył oczy patrząc na mnie sennym wzrokiem. Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej jak z powrotem je zamknął. Wziąłem jego telefon i odłączyłem od niego słuchawki tym samym zatrzymując muzykę.

Otworzył oczy, a ja zauważyłem jak przez niego przechodzi momentalnie fala nerwów za to. Popatrzył na mnie i usiadł.

- Wyjdź stąd - powiedział głośno zachrypniętym głosem.

- Porozmawiaj ze mną - powiedziałem zerkając mu w oczy. Nie długo, bo wstał, a ja cofnąłem się dwa kroki do tyłu, by zrobić mu miejsca.

- Nie chcę. Wyjdź - powtórzył dając mi rękę na brzuch zaczynając pchać mnie do tyłu w stronę drzwi.

- Levi...

- Masz wyjść! - krzyknął pchając mnie mocniej. Odtrąciłem jego rękę stając w miejscu, na co on tym razem cofnął się dwa kroki do tyłu. - Wyjdź stąd! - znowu krzyk.

- Porozmawiaj ze mną - powiedziałem znów trochę głośniej niż normalnie.

- Nie chcę z Tobą rozmawiać. Z nikim nie chce! Po prostu stąd wyjdź! - Znowu chciał mnie popchnąć, ale ja się odsunąłem.

- Dlaczego wszystkich od siebie odtrącasz! Levi! Chcę ci pomóc, no!

- Ale ja nie chce tej pomocy! Nie chcę niczyjej pomocy! Nie potrzebuję pomocy. Pierdoli mnie twoja pomoc i każdego innego! Wszystko było dobrze. Wszystko było w porządku zanim się do tego wtrąciłeś!

Zabolało. Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Tam w środku. Czułem, jak oczy mi się zeszliśmy, jednak fizycznie nie miało nic takiego miejsca. Bolało też to, że jego postawa się nie zmieniała.

- Więc czemu to zrobiłeś? Dlaczego chciałeś się zabić? Dlaczego nagle stałeś się taki zimny? Dlaczego nikogo nie słuchasz..?

- Bo taki jestem! "Chcę się zabić." Słyszysz jak to żałośnie brzmi? Chcesz żyć? Proszę Cię bardzo, ale po cholerę mnie tu trzymasz?!

- Chcę tylko...

- Co chcesz!? - przerwał mi. - Po cholerę tu przyszedłeś? Lepiej się poczujesz jak będziesz chciał mi pomóc? Uważasz że to coś zmieni gdy powiesz, że potrzebuję pomocy i chcesz mi pomóc? Mam to gdzieś! Nie chce pomocy! Rozumiesz? Nie chcę!

- Przestań... - patrzyłem na niego mając w głowie pustkę. W dzień przed tym jak wylądował w szpitalu wydawało mi się, że go rozumiem, ale szybko dał mi do zrozumienia, że się mylę. - Proszę Cię, przestań.

- Jeżeli masz się czuć lepiej przychodząc tutaj to... mam to gdzieś. Nie przychodź. Super, próbowałeś pomóc. Nie wyszło. Trudno. Daj mi i sobie spokój - zszedł trochę z tonu, ale we mnie znowu coś się odpaliło.

- Przestań! Przestań krzyczeć! Przestań gadać głupoty! Przestań, rozumiesz?! - złapałem go za ramiona i potrząsnąłem nim, a on zamknął oczy i przez mój uścisk podkulił je trochę. - Przestań się tak zachowywać! Mówiłem, że ci pomogę i to zrobię!

Patrzyłem na niego. Stał ze spuszczoną w dół głową, a włosy nachodziły mu na oczy. Patrzyłem chwilę na niego uspakajając oddech. Zamknął oczy i wziął głębszy wdech by się uspokoić, a jego ciało przy tym lekko zadrżało. Rozluźnił ramiona, przez co i mój uścisk dłoni na nich stał się słabszy.

- Wyjdź - powiedział cicho znów zamykając oczy. - Wyjdź stąd, proszę Cię. Chcę być sam - odsunął moje ręce od siebie i chciał popchnąć, ale złapałem go za dłonie zapobiegając temu. Emocje tak płynnie przechodziły z jednych w drugie zakrywając te pierwotne, że to było, aż nienaturalne

Podniósł na mnie wzrok.

- Dlaczego jesteś takim egositą? Dlaczego zostajesz tutaj, bo Ty chcesz? Ja nie chcę. Chcę być sam, dlaczego nie potrafisz tego uszanować? Dlaczego mnie męczysz by zaspokoić swoje potrzeby moralne? Nie chcę Cię tu... - Zacząłem odczuwać wrażenie, że nie wie co mówi. Czułem, że nie chce być sam. Potrzebuje teraz kogoś przy sobie. Nikt nie lubi samotności. Nie w takich trudnych chwilach...

Nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem już co, bo...

Levi zaczął się cofać dalej trzymając słabo moje dłonie. Stawiałem swoje kroki tak samo jak on, powoli. Usiadł na łóżku z zamkniętymi oczami, a ja usiadłem obok przytulając go od razu. Usiadł po turecku trzymając mnie jedną ręką za ramię. Przycisnąłem go mocniej do siebie i poleciałem do tyłu ciągnąc go za sobą przez co leżał na mnie. Miał oczy spokojnie zamknięte i zaczął spokojnie oddychać. Będzie już dobrze...

pain | ereri/riren | ErenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz