Niespodziewane odwiedziny.

146 5 0
                                    

Rose nie spała długo, czekała tylko na wypis ze szpitala. Po porannej toalecie musiała zażyć tabletki i czekała na odwiedziny lekarza. 

- Dzień dobry. - do sali wszedł starszy mężczyzna w białym fartuchu i pielęgniarką która towarzyszyła mu podczas wizyty. - Jak się dzisiaj czujemy? - zapytał z uśmiechem.

- Dobrze. - podrapała się w tył głowy. - A kiedy dostanę wypis? 

- Szybka jesteś. - uśmiechnął się. - Muszę jeszcze odwiedzić pacjentów i myślę, że tak około godziny 14 powinnaś dostać wypis. Przyniesie ci go pielęgniarka. 

- Dobrze. - westchnęła. - Dziękuję. 

Rose nie mogła się doczekać, przebrała się w ubrania które przywiózł jej Tata. Przebrała się w czarne legginsy a na górę założyła luźną tunikę sweter w typie oversize i tenisówki. Czekała na Ojca który miał ją odebrać. Siedziała w sali i przyszedł niespodziewany gość.. 

- Carmen?! - zdziwiła się. - Co tutaj robisz? 

- Usłyszałam o twoim wypadku. Tak mi przykro. - pokręciła głową. 

Rose nie była pewna.. Ojciec nie pozwolił ochroniarzowi jej wpuszczać. Więc na wszelki wypadek włączyła dyktafon w komórce. Nie do końca wiedziała, co ona chcę. Wolała być przezorna. 

- Tak. Niestety, tak wyszło. - pokręciła głową. - No cóż, nie mogę nic zrobić. 

- Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.

- Dobrze. Dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. 

- Cieszę się. 

- Dlaczego przyszłaś do mnie? - uniosła brew i lekko zmrużyła oczy. 

- Chciałam sprawdzić jak się czujesz.

- Nigdy ciebie to nie interesowało. - pokręciła głową. - Więc dlaczego teraz przyszłaś? 

- Zrozumiałam swój błąd. Pogodziłam się z twoim ojcem.. - uśmiechnęła się. 

Rose usłyszała w jej głosie, że kobieta mówi szczerze. Nie była naiwna, nie wierzyła bardzo ludziom którzy zdradzili jej rodzinę. Ale skoro tyle czasu mieszkali razem, nie wiedziała co ma myśleć. Zaczęła mieć mieszane uczucia. 

- Cieszę się. 

- Może jak wyjdziesz, to się spotkamy? 

- Zastanowię się. - pokiwała głową.

- Życzę ci zdrowia. - uściskała dziewczynę. - Do zobaczenia. 

Carmen opuściła szpital, a Rose wyszła na korytarz. A ochroniarz właśnie wstawił się przed drzwiami. 

- Gdzie byłeś? - zapytała lekko poirytowana. 

- W łazience. - wzruszył ramionami. - Meksykańskie żarcie bywa ostre. - skrzywił się. 

- Fuj. - dziewczyna się skrzywiła i wróciła do sali. 

Siedziała wpatrzona w telefon, czytała komentarze pod walką. Wszyscy jej gratulowali, na jej koncie na instagramie dostała mnóstwo pozytywnych wiadomości, chociaż znaleźli sie także hejterzy, którzy nie szczędzili słów krytyki i pisali, że walka była opłacona.. Bo Bruno jej ojciec maczał w tym palce. Nie przejmowała się zbytnio tym o czym piszą. Wiedziała, że zrobiła dobrą robotę. Nie mogła sobie niczego zarzucić. Tuż chwilę po godzinie 14 przyszedł lekarz prowadzący. 

- Dzień dobry ponownie. - uśmiechnął się. - Jak się czujesz? 

- Dzisiaj już padło to pytanie. - zachichotała. - Ale dziękuję, jest dobrze. 

- Proszę o to twój wypis. 

Podał dziewczynie kartę, chociaż było to kilka stron.

- Proszę stosować się do zaleceń, życzę szybkiego powrotu do zdrowia. 

- Dziękuję. - uśmiechnęła sie. 

Rose opuściła szpital, wyszła oddychając świeżym powietrzem. Ochroniarz zabrał ją do domu. Nie chciała informować Taty, wolała zrobić mu niespodziankę. W domu chyba nie było nikogo, ale z góry usłyszała jakieś głowy. Postanowiła to sprawdzić. Drzwi do pokoju były lekko uchylone zajrzała. Ale nie to chciała zobaczyć.. Widok jej Ojca i nowej dziewczyny którzy byli przebrani w jakieś stroje, odgrywając scenki. Zatkała usta aby się nie śmiać, weszła wróciła na dół aby wrzucić rzeczy do pralki. I udając, że wchodzi do domu krzyknęła głośniej. 

- Wróciłam! - ale zero reakcji, weszła wyżej. - Halo! Jest ktoś w domu? - zapytała. 

- Rose? - usłyszała głos Taty. 

- Tak. Już jestem. - zaśmiała sie. - Poczekam na dole. 

- Ok. Już idę. 

Usiadła w salonie śmiejąc się z zaistniałej sytuacji. Ale w końcu Tata i jego nowa dziewczyna zeszli na dół. Kobieta poprawiła jeszcze włosy i przywitali się z Rose. 

- Dlaczego nie mówiłaś, że wychodzisz? - Bruno przytulił córkę. - Mogłem po ciebie przyjechać. 

- Nie trzeba było. Nie chciałam zawracać ci głowy. 

- Proszę dzwoń następnym razem. 

- Nie będzie następnego razu. Nie wybieram się do szpitala. 

- Rose. Jak już ci mówiłem, to jest moja partnerka Aria Hoskin. 

- Dzień dobry. - Rose przywitała się z kobieta. - Sophia Rose. - wyciągnęła dłoń. - Bardzo mi miło panią poznać. - posłała jej ciepły uśmiech.

- Witaj Rose. Tata mi dużo o tobie opowiadał. Bardzo się cieszę, że mogę ciebie poznać. 

- Mi również jest miło.  A może chciała by Pani wybrać się ze mną i jeszcze jedną kobietą na konie? 

- Proszę. Mów mi Aria. Tak będzie lepiej. 

- Oczywiście. Będzie mi bardzo miło. Więc jak? - uśmiechnęła się. 

- Bardzo chętnie. A podobno jazda konna, dobrze wpływa na pośladki. 

- No Kochanie.. - Ojciec przejechał dłonią po jej plecach, na co kobieta lekko wzdrygła. 

- Bruno. - zerknęła na mężczyznę. 

- Wyszłaś dopiero ze szpitala, a już chcesz jechać na konie? - zdziwił się. 

- Za długo leżałam w szpitalu, muszę rozprostować kości. 

- Aria, będzie na nią uważać? 

- Oczywiście. 

Bruno wraz z Rose i Arią zjedli wspólny obiad, po czym dziewczyna poszła do swojego pokoju. Zamarzyła o kąpieli, ale zdecydowała się na jacuzzi. Nie mogła spotkać się z Jordy'm  bo ten miał próbę ale zadzwoniła do niego. Chociaż na chwilę. 

- Słucham. - odebrał po trzecim sygnale. 

- Przeszkadzam? - zapytała. 

- Nie. - uśmiechnął się. - Jak się czujesz? - zapytał. 

- Dziękuję. Właśnie odpoczywam, siedzę sobie w jacuzzi i się relaksuję. 

- umm.. - rozmarzył się. - Bardzo bym chciał być teraz z tobą, zrobić ci relaksujący masaż.. 

- Tak. - uśmiechnęła sie. 

- Piękna. Przepraszam, ale skończyła mi się przerwa. 

Jordy wrócił do swojego zajęcia, a Rose relaksowała się w spokoju, przeglądając internet. 

Córka Mafii.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz