POV SHINYA
Znów wyszedłem z gabinetu Kureto z czerwonym policzkiem. Bronienie Gurena zawsze się tak kończy. I co z tego dostaje? Kilka siniaków po powrocie do rezydencji Hiiragich. Jak ja nienawidzę swojego nazwiska. To wszystko wina moich biologicznych rodziców. Gdyby nie oni nigdy nie trafiłbym do tego piekła.
Co ja miałem teraz zrobić? Ach no tak, iść podroczyć się z Gurenem. Skręciłem w lewo i ustałem przed znajomymi drzwiami. Wszedłem do środka bez pukania.
-Shinya! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie wchodził do mojego biura bez pozwolenia! Naucz się pukać! - do moich uszu od razu dotarł kszyk granatowo włosego. Jednak ja będąc sobą nic sobie z tego nie zrobiłem. Usiadłem na jego biurku i spojrzałem na papiery leżące na nim. Ach, raporty... No tak przecież Kureto nie byłby sobą, gdyby nie dał mu tyle papierkowej roboty.
-Shinya tam jest krzesło. Usiądź na nim z łaski swojej. - Guren jest dziś wyjątkowo rozdrażniony. Może lepiej nie będę mu przeszkadzać. Bez słowa zeskoczyłem z biurka i podszedłem do drzwi. Wyszedłem z jego biura.
POV 3 osoby
Guren był tak skupiony na wypełnianiu raportu, że nie zauważył, że Shinya już nie siedzi na jego biurku. Podniósł głowę, dopiero kiedy usłyszał zamykające się drzwi. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę z tego, że biało włosego nigdzie nie ma. Wzruszył ramionami i wrócił do pracy. Po kilku minutach drzwi znów się otworzyły i do środka wszedł Shinya z kubkiem w ręku.
-Co znowu? - spytał starszy nie odrywając wzroku od kartki. Shinya usiadł na krześle naprzeciwko Gurena i postawił przed nim kubek. - Przyniosłem ci kawę. - powiedział z wesołym uśmiechem na twarzy. Granatowo włosy podniósł wzrok na kubek.
-Och, dzięki. - złapał za uchwyt i wziął dwa łyki gorącego napoju.
- Nie ma za co. - odparł wesoło. Oparł łokcie na biurku i głowę na dłoniach pochylając się do przodu. Guren w końcu spojrzał na młodszego, a jego oczy rozszerzyły się widząc czerwony odcisk wyróżniający się na bladej skórze jego przyjaciela. Złapał go za podbródek i przyciągnął bliżej siebie.-Kto to zrobił?
-C-co?
-Kto cię uderzył?
-Ni-nikt.
-Przecież widzę, że to odcisk męskiej dłoni. Kto to był? Seishiro? A może ten dupek Kureto?
-To nic takiego. Nie musisz się martwić.
-Nie martwię się! Czemu miałbym się martwić o kogoś takiego jak ty? - szybko puścił jego podbródek. Shinya wstał i podszedł do drzwi. Kiedy odkręcił się w stronę dwudziestolatka zobaczył miecz lecący w stronę jego głowy. Szybko zrobił unik, a broń wbiła się w ścianę. Poczuł ciepły płyn spływający po jego policzku. Dotknął tego miejsca dwoma palcami i zobaczył krew na śnieżno białej rękawiczce. Przygryzł wargę i spojrzał na Gurena. Ten patrzył na niego z wściekłością w swoich fioletowych oczach. Nie mówiąc nic wyszedł za drzwi.
Przed biurkiem Gurena pojawiła się fioletowo włosa dziewczyna. - Guren jak mogłeś zranić tę śliczną twarzyczkę? - spytała wpatrując się w zamknięte drzwi.
-O czyjej twarzy ty mówisz?
-Shinyi, a kogo jeszcze?
-On niby ma śliczną twarz?
-Nie mów że tak nie uważasz? Pomyśl, ma taką miękką skórę i delikatne rysy twarzy. Tak łatwo go zranić. A te jego oczy. Śliczne co nie? Wiesz gdyby założył sukienkę łatwo można by go było pomylić z dziewczyną. Mój braciszek wyrósł na takiego pięknego chłopca. Nie dziwię się, że Goshi się do niego dobiera. Uważaj bo jeszcze sprzątanie ci go sprzed nosa.
-Pff, jakby mi na tym zależało.
-Nie udawaj. Wiem, że chcesz odciąć Goshiemu głowę za każdym razem, gdy choćby patrzy na mojego braciszka.
-A weź spadaj.
-Jak chcesz. - i zniknęła zostawiając Gurena ze stertą papierów do wypełnienia. Westchnął ciężko i złapał długopis. Spojrzał na kubek z kawą i uśmiechnął się delikatnie upijając łyk. Zmarszczył brwi przypominając sobie czerwony ślad na policzku albinosa.
"Dowiem się kto go uderzył i sprawie, że zapłaci"