POV SHINYA
Nie miałem koszmarów. To była pierwsza noc od miesiąca, kiedy spałem tak spokojnie. To dziwne, ale cudowne uczucie budzić się w ramionach osoby, którą się kocha bardziej niż własne życie. Mógłbym spędzić w taki sposób resztę życia. Ale wiedziałem, że to nie możliwe, a przynajmniej tak myślałem. Przecież Guren kocham Mahiru. Wiem to mimo tego, że udaje, że jej nie znosi. Pogodziłem, się z tą myślą mimo tego jak bardzo to boli. Ale to nie ważne, jeśli Guren jest szczęśliwy to ja też. Bo jego szczęście jest moim szczęściem. Nawet nie zauważyłem, że zacząłem drżeć, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy, spadając na nagą klatkę piersiową śpiącego dwudziestolatka. Nawet śpiąc, ze mną nie chciało się leniowi założyć koszulki.
-Shinya, co jest? - nawet nie zauważyłem, że Guren się obudził. To powie przez moje łzy. - Czemu płaczesz? Czy to przez koszmar? - pokręciłem, przecząco głową nie ufając swojemu głosowi.
-Więc o co chodzi?
Guren czy ty zawsze musisz wśubiać nos w nie swoje sprawy? Nie mogę ci powiedzieć prawdy. Moje słabe serce by tego nie wytrzymało. Nie chcę stracić twojej przyjaźni przez swoje głupie uczucia. Moje życie nie miałoby wtedy sensu.
-Shinya, proszę powiedz mi o co chodzi. - znów pokręciłem przecząco głową. Nie mogę. Naprawdę nie mogę. Czemu nie możesz tego zrozumieć. Nagle podniósł się, przy czym zmusił mnie, żebym usiadł i wciągnął, mnie na swoje kolana obejmując, mnie szczelnie. Gdyby nie to, w jakim jestem stanie, nie dałoby się porównać z niczym koloru, w jakim byłaby moja twarz.
POV 3 osoby
Guren bardzo się martwił o Shinye. Tak bardzo nienawidził, widzieć jak płaczę. To cholernie go bolało. Nie miał pojęcia, jak zmusić go do powiedzenia, o co chodzi. - Shinya, proszę cię, błagam, co jest nie tak?
-To boli... - szepnął ledwo słyszalnym głosem.
-Co boli? Powiedz mi, co boli?
Biało włosy milczał przez długi czas. Bił się z własnymi myślami. Rozsądek podpowiadał mu, żeby nie mówił prawdy, ale serce kazało jednak zrobić wręcz przeciwnie.
-Kochanie cię... - szepnął.
-Nani?
-Kochanie cię. To właśnie mnie boli Guren. Boli mnie kochanie cię. - wreszcie to powiedział i czuł, jakby z jego barków został zdjęty ogromny ciężar, ale oblała go nowa fala strachu, przez co drżał jeszcze bardziej, a z oczu płynęło mu więcej łez.
-Shinya ja...
-Nie musisz nic mówić. Wiem, że teraz mnie nienawidzisz.
-Co...nie to nie tak...
-Nie musisz się tłumaczyć. Nie musisz w ogóle nic mówić. Zniknę z twojego życia, żebyś nie musiał patrzeć na moje żałosne ja.
-Shinya, o czym ty mówisz? Nie chce, żebyś odchodził. Ja...ja też cię kocham.
-Co? - spytał po krótkiej przerwie. Szok powstrzymał jego łzy. Wydostał się z uścisku starszego i usiadł przed nim.
-Ja. Kocham. Cię. - powtórzył powoli podkreślając każde słowo.
-Ja... ty mnie... co?
-Ile razy mam ci to powtarzać?! - warknął zawstydzony, z lekkim rumieńcem na policzkach. - Kocham cię. Ile razy jeszcze musisz usłyszeć te słowa?
-Dopóki nie zmienią się w prawdę. - zimny ton głosu młodszego zranił Gurena. Na pewno nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Powoli spojrzał na biało włosego i spojrzał mu w oczy, w których zbierały się nowe łzy.