Urodziliśmy się, by walczyć; tak chyba myśleliśmy, gdy byliśmy młodości. Zresztą trudno nam się dziwić, skoro nasza szara codzienność przepełniona była hałasem wrzasku i bólem porażki. Każdego dnia przeżywaliśmy bitwy, pojedynki, a wieczorami odbywaliśmy tę samą chłodną kalkulację z tą różnicą, że zamiast strat w ludziach, wyliczyliśmy te moralne. Życie było wojną. Pojedyncze radości chwilami ciszy przed burzą. Gdy siedzieliśmy razem, zmęczeni, brudni od nieszczęścia tak jak niedobitki od krwi i błota, byliśmy jak ostatnia noc w Hiroszimie przed wybuchem bomby atomowej. Niezwykle cicha, spokojna. Gdyby stanąć tej nocy na jakimś dachu, dziw by aż zdjął, że przed tragedią może być tak spokojnie. Jak gdyby wszyscy postanowili się wyspać przed śmiercią.
Naiwność ludzka. Lubowanie się koniecznością walczenia o każdą chwilę, tułania się w oku huraganu. Po latach mam wrażenie, że przez ten cały czas moją siłą napędową była wizja, że rozrywam się na strzępy, wypijam własną krew, byleby żyć i dźwigać innych. Chyba wydawało mi się, że jestem Atlasem i ciężar świata jest mi lekki. Albo może właśnie nie, właśnie nie lekki, tylko przygniatający, co tylko dodawało mi siły. Wyobrażałem sobie, że jestem Syzyfem, któremu udało wspiąć się na szczyt. Ta właśnie myśl była powodem, dla którego wciąż wstawałem i próbowałem biec pod górę. Jak wariat, który nie widzi własnego wariactwa. Jak gdybym chciał się utopić we własnej krwi.
A później jakoś przyszła pusta wizja świata, w którym mnie nie ma i wciąż wszystko płynie, chociaż może nie tak warto, jak niegdyś. Uświadomiłem sobie, że przez te wszystkie lata byłem bardziej olejem w mechanizmach pobliskich istnień i niż trybikiem we własnym.
Wielki Zegarmistrz spogląda z niesmakiem na pustą obudowę zegara odrzuconą w kąt.
Frustrująco nieprzyjemne przy bliższym poznaniu. Ludzie cię nie chcą, ale gdy znikniesz, też będzie im źle. Oleisty paradoks - gdy zalewa palce, chcesz się jak najprędzej pozbyć, gdy zaś go brakuje, wszystko powoli przestaje działać. Niezauważalny; ot, takim powinieneś być dla wielkiego świata, żeby był zadowolony. Cierp, wmawiając sobie, że walczysz. Umieraj, twierdząc, że masz prawo. Rozbijaj porcelanę, mówiąc, że jej nie potrzebujesz. I zmywaj olej, kiedy drażni cię zbyt bardzo.
Wielki Zegarmistrz oddaje zepsute zegary na złomowisko.
CZYTASZ
pustosłowie
Short Storydyrdymały, austriackie gadanie i ogólnie samo mydło i powidło. (niegdyś fandomowe wypociny, tak bardziej randomowe)