W Neapolu, chociaż przecież pełno nas jest na całym świecie, jest taka grupa, co rwie do przodu. Nie widzą pod nogami kamieni i ranią sobie stopy na tych samych przeszkodach. Bo nie umieją wyjaśnić, czemu tak trudno idzie im się przez świat i dlaczego lepiej byłoby skręcić. Są powielonym błędem dobrej intencji.
I idą naprzód jak wielka machina. Jak rycerstwo, które się nie boi wojny. A przecież nikt nie pytał się, czy ich krew jest niebieska; i tak nie wiedzieliby, jaką to ma wagę i co odpowiedzieć. Nie widzieli przecież, chociaż nogi do kolan umazane mają w błocie i własnej posoce. Nie, oni nie widzieli; oni po prostu wiedzą, że boli.
Z naiwnością dziecka, które nie zna jeszcze znaczenia upadku i nie wie, że podlega mu cała rasa ludzka, wpadają w otchłań. W ten sposób kończy się krótka historia ślepców świata, chociaż nie kończy się, odkąd nas stworzono.
CZYTASZ
pustosłowie
Cerita Pendekdyrdymały, austriackie gadanie i ogólnie samo mydło i powidło. (niegdyś fandomowe wypociny, tak bardziej randomowe)