Rozdział 7

15 2 2
                                    


-Teraz!-Powiedział Stanisław.

-Co robią?-Spytał Władysław.

-Całują się. Błeee.....-Stanisław zaczął udawać odruchy wymiotne.Władysław wyciągnął zza pasa nóż.Dał znak  koledze, po czym wychynęli zza rogu.Nawet nie musieli się kryć,bo zakochani byli tak pochłonięci sobą,że nie zauważali niczego innego.

Merika i Nat oczywiście zauważyli zbirów,ale nie mogli przestać grać. Nat sięgnął do pasa Meriki,niezauważalnie wyciągając stamtąd szablę.Gdy mężczyźni byli już blisko,blondyn zdarł z Meriki suknię.Pod spodem ukazał się  strój stosunkowo męski:(hahaha zboczuchy-myśleliście,że co?)spodnie i koszulka. Nat rzucił jej szablę.Złapała ją i zaczęła walczyć ze Stanisławem. Nat zajął się Władysławem,który miał nóż.

-Kobieta i szabla?-Stanisław uśmiechnął się pogardliwie.-Nie masz szans złotko.

-O,naprawdę?-Merika zgrabnym ruchem wytrąciła mu broń z ręki i złapała ją w locie.Stanisława zamurowało.Dziewczyna wykorzystała to.Podskoczyła i kopnęła zbira w twarz.Ten stracił przytomność.Tymczasem Władysław zamierzał dźgnąć Nata nożem w pierś,ale ten błyskawicznie wytrącił mu go z ręki,kopnął w kolano,dwa razy uderzył pięścią w szczękę,i kopnął w pierś.Mężczyzna odleciał do tyłu.Od strony Meriki i Stanisława dobiegło Nata chrupnięcie,gdy ten upadał na ziemię,prawdopodobnie łamiąc rękę.


Emilia siedziała na warcie pilnując Władysława i Stanisława.Dochodziła północ,gdy od lektury kolejnego romansidła oderwał ją jakiś szelest.Jeden z mężczyzn próbował rozerwać więzy łączące go z krzesłem.Po chwili syknął z bólu.Emilia,zgodnie z umową,zadzwoniła po pokojówkę.Po jakichś dziesięciu minutach do pokoju wszedł zaspany Nat,dopinający koszulę,zdenerwowana Zosia i blada jak ściana Merika.W blasku ognia z kominka w milczeniu czekali,aż drugi mężczyzna odzyska przytomność.Nagle Nat odezwał się,przełamując ciszę.

-Przepraszam za ten pocałunek wtedy.Chcia..

-Sza!-Uciszyła go Merika. Władysław powoli otworzył oczy i rozejrzał się po wnętrzu.

-Czy możemy zaczynać?-Spytał Nat. Merika przygotowała notes i pokiwała głową.Zosia stanęła przy drzwiach na straży,a Emilia zapaliła kilka dodatkowych świec,po czym obie skinęły na tak.

-Dobra Władysław,przyznaj,że są jednak sprytniejsi.-Stanisław popatrzyła na Nata i Merikę z nienawiścią w oczach.Blondyn uśmiechnął się pod nosem.

-Jak się zapewne domyślacie,znajdujemy się w głównej kwaterze naszego stowarzyszenia.-Zaczął.Oczywiście,nie było żadnego stowarzyszenia,ani kwatery głównej.Znajdowali się po prostu w piwnicy,która tymczasowo służyła im za pokój do tajnych narad.Było to pomieszczenie bez okien.Przy jasnożółtych ścianach stało kilka regałów z książkami,biurko zawalone papierami i mała komódka.Dwaj mężczyźni rozglądali się zaciekawieni.

-Czego od nas chcecie?-Władysław spytał patrząc na nich wrogo. Merika notowała całą rozmowę w swoim notesie.

-Informacji,to chyba oczywiste.-Odrzekł Nat.

-Nic nie dostaniecie.-Stanisław splunął im pod nogi.Nikt się tym specjalnie nie przejął,ale Merika także to zanotowała.

-No cóż.Wiedziałem,że tak będzie,jednak miałem nadzieję,że się jakoś dogadamy.-Nat podszedł do komódki w rogu,i wyciągnął z niej kopie paszportów mężczyzn.-Albo przekażecie informacje,albo to-uniósł rękę z paszportami,i drugą z odciskami palców z noża,oraz odciskami Władysława i Stanisława.-trafi do sądu królewskiego.-kiedy chciał,Nat potrafił być groźny.Władysław  pozostał niewzruszony,ale Stanisław zaczął się niespokojnie wiercić.

-I tak niczego się od nas nie dowiesz.-Rzucił już mniej pewnym siebie głosem. Nat wyciągnął zza pasa szablę.

-Finał ma się dobyć w zamku na Wawelu,gdzie chcą po wykończeniu króla zdobyć Czarną Perłę i objąć władzę w państwie!Ma się zacząć dokładnie za miesiąc o północy,a chcą tam wejść kanałami!-wykrzyczał przerażony Stanisław.Władysław rzucił mu mordercze spojrzenie. Merika skończyła notować.

-Wspaniale!-ucieszył się Nat.-Wiemy,że nie mieliście wyboru,ale i tak dziękujemy za współpracę.-Uśmiechnął się.-A teraz proszę ze mną.Rozciął więzy,uprzednio zasłoniwszy mężczyznom oczy.Zostawił jednak te liny krępujące nadgarstki.Blondyn popchnął ich lekko prowadząc we właściwym kierunku.Zosia usłużnie  otworzyła drzwi,a chłopak zaprowadził zbirów do lochu.

-Proszę,usiądźcie.-rozciął więzy na nadgarstkach,odwiązał materiały zasłaniające oczy,po czym szybko przyskoczył do krat i je zatrzasnął.-Życzymy miłego pobytu w naszym hotelu.Mamy nadzieję,że nas polecicie.-Uśmiechnął się pod nosem i odszedł nucąc jakąś skoczną melodię.

Hrabia Michał siedział roztrzęsiony na fotelu,grzejąc ręce przy kominku.Do pokoju weszła Zosia,niosąc tacę z herbatą.

-Dziękuję.-uśmiechnął się.

***5 godzin wcześniej***

Nat chodził po pomieszczeniu jak tygrys uwięziony w klatce.

-Nie możemy go tak zostawić-powiedział przeczesując włosy.

-No to jedziemy go ratować.-Zosia wstała z krzesła,i podeszła do drzwi.-Idziecie,czy nie?-Przyjaciele wstali z miejsc.Emilia otworzyła dolną szufladę komódki,wyjęła stamtąd cztery czarne kostiumy i podała po jednym przyjaciołom.Zosia wzięła swój,patrząc na niego z zachwytem.

-Ale cudeńka!Kiedy je uszyłaś?-Spytała.

-Wiesz,ma się trochę czasu,gdy się długo leży w łóżku.-Uśmiechnęła się Emilia.-Pomyślałam,że będzie nam w tym wygodniej.Przebierajcie się i jedziemy.-Przyjaciele szybko wskoczyli w swoje stroje.Emilia podała im też maski zasłaniające twarz.-Załóżcie je.Mogą się przydać.-Powiedziała. Merika wzięła jeszcze notes i ołówek. Nat zaopatrzył wszystkich w broń.Od kilkunastu dni uczył przyjaciółki władania szablą.Wyszli szybko ze swojej piwnicy i pospieszyli do stajni.Wzięli cztery kasztanowe wierzchowce.Pognali na wieś,do Hrabiego Michała.Zostawili konie tak,aby nikt ich nie zauważył,przywiązane do drzewa w lasku.Cicho weszli wejściem dla służby.

-Nikogo nie ma.-Pomieszczenie wyglądało na niedawno opuszczone.W wielkim kominku tlił się jeszcze ogień,na stołach leżały na wpół ugotowane potrawy.Emilia rozglądając się szła do przodu.

-Uważaj!-Zosia chwyciła ją za ramię.Wskazała na szczątki rozbitego szkła na podłodze.Nagle z góry usłyszeli dzwonienie łańcuchów. Nat dobył szabli i ruszył przodem.Dziewczyny także trzymały broń w pogotowiu.Powoli weszli po schodach.Deski skrzypiały im pod nogami.Skierowali się do pokoju,z którego dobiegał dźwięk.Weszli.Ściany były odrapane,roztrzaskane meble leżały w kawałkach na podłodze.W rogu pomieszczenia w obdartej,brudnej sukni, łańcuchami przykuta do ściany,siedziała skulona postać.Była to Agnieszka.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No witam,witam.Przepraszam za to,że tak długo nie pisałam,ale w zamian opublikowałam super rozdział.Jak dla mnie jest on najlepszy jak dotąd.

🕵🏻‍♂️🕵🏻‍♂️🕵🏻‍♀️🕵🏻‍♀️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 25, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zagadka czarnej perłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz