Rozdział 6

107 8 2
                                    

Spojrzałem na Kageyamę, który stał obok mnie i opierając się o murek wysysał kartonik mleka przez rurkę, niczym wampir wysysający krew. Póki co w szkole było w porządku i wydawało się, że nikt spoza drużyny nie wiedział o naszym związku.

-Może przestaniemy się kryć?

Usłyszałem jego głos i aż zakrztusiłem się jedzoną właśnie przeze mnie bułką, przez co zacząłem kaszleć, ale jego oczy wciąż spokojnie mnie obserwowały, nie reagując kompletnie na mój szok.

-Co?

Miałem jeszcze nikłą nadzieję, że się przesłyszałem i nic takiego nie powiedział. Ale on wzruszył jedynie ramionami i znów wrócił spojrzeniem na obserwowanie boiska do gry w piłkę nożną.

-Może przestaniemy się kryć i zaczniemy zachowywać się jak normalna para.

Wyjaśnił, a ja już wiedziałem, że jednak się nie przesłyszałem. Usiadłem okrakiem na ławce, przodem do niego i przyjrzałem mu się, chociaż on nie zwracał na to uwagi.

-Chcesz tego?

Zapytałem. Cały czas byłem pewien, że jeśli zdradzimy się, że jesteśmy razem, to mnie udusi. Westchnął i spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami.

-Jestem zmęczony ukrywaniem się. Nasza drużyna nas akceptuje, a tego bałem się najbardziej. Chcę być z tobą, przecież cię kocham, czemu miałbym się wstydzić bycia z tobą w związku?

Powiedział, wyrzucając puste opakowanie do stojącego obok kosza na śmieci, a ja zastanowiłem się chwilę. Może to nie byłoby takie złe? W sumie dlaczego nie.

-Jeśli chcesz.

Spojrzał na mnie badawczo, unosząc jeszcze brew w pytającym geście.

-Ty nie chcesz?

Padło pytanie, na co westchnąłem ciężko i spojrzałem na ptaka, który właśnie wylądował obok nas i dziobał okruszki chleba w pobliżu naszej ławki.

-Przez cały czas myślałem, że nie chcesz się ujawniać, więc nawet o tym nie myślałem. Chyba nie mam nic przeciwko. Cały ten czas stresowałem się tym anonimem, bo bałem się, że cię stracę. Ale skoro sam tego chcesz, to dlaczego nie. Przecież to nic złego, że się kochamy.

Wyznałem, uśmiechając się lekko i poczułem szczupłe palce, które chwyciły mnie za podbródek i zmusiły, bym spojrzał na ich właściciela. Po chwili poczułem ciepłe usta na moich własnych, które zetknęły się w czułym pocałunku.

-Więc postanowione.

Oznajmił, po czym złożył kolejny pocałunek, tym razem na moim czole i wrócił do poprzedniej pozycji. Moje serce szalało a ja byłem szczęśliwy tak, jak już dawno nie byłem. Poczułem wibracje telefonu i zobaczyłem, że Kageyama też wyjmuje swoje urządzenie. Zbladłem, widząc zdjęcie, które do nas dotarło. Zdjęcie zrobione dosłownie chwilę temu, gdy się całowaliśmy. Numer był anonimowy, ale gdy się rozejrzałem, nie widziałem nikogo w pobliżu. Mimo, że ustaliliśmy, że przestajemy się ukrywać, poczułem się okropnie przytłoczony tą sytuacją.

-Co do cholery.

Warknął mój chłopak, a po chwili dostaliśmy kolejne wiadomości, tym razem na naszym grupowym czacie.

Suga: Kto to zrobił?

Kageyama: Nie widzieliśmy nikogo w pobliżu.

Daichi: Ktoś z wami pogrywa.

Noya: Nie ma się czym przejmować.

Tanaka: Dostali to wszyscy w całej szkole, i uczniowie i nauczyciele.

Noya: Ou...

Asahi: Noya ma rację, nie ma się czym przejmować. Nie robicie nic złego.

Daichi: Fakt, kłopoty możecie mieć dopiero za uprawianie seksu w miejscu publicznym. Ale tego nie robicie.

Anonim: Ale gdy to zrobią, ja to udokumentuję.

Suga: Co do cholery?!

Daichi: Kim jesteś?

Anonim: Kimś, kto zniszczy wybuchowy duet Karasuno i całą Waszą drużynę od środka.

CzatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz