W końcu nastał weekend, ale mnie i tak nie opuszczało złe przeczucie, że niedługo cały świat mi się zawali. Leżałem w domu na łóżku i nie chciałem nigdzie wychodzić, gdy mój telefon zaczął wibrować.
Kageyama: Wpadnij do mnie.
Jedno zdanie, a ja jednocześnie zacząłem być szczęśliwy i poczułem ogromny strach. Westchnąłem cicho i zastanowiłem się przez chwilę, co mam w końcu zrobić. Niespecjalnie chciało mi się w ogóle nigdzie wychodzić ani nikogo widzieć, ale tu chodzi o Kageyame, a Kageyama nie jest nikim.
Hinata: No nie wiem...
Odpisałem po kilku minutach namysłu i ledwo odłożyłem telefon, a już dostałem odpowiedź od mojego chłopaka. Zaśmiałem się cicho, widząc, że najwyraźniej nie odstępował telefonu na krok, czekając na moją reakcję.
Kageyama: Chcę się z tobą spotkać. Tęsknię.
Przeczytałem i... nie mogłem. Ubrałem kurtkę, chwyciłem torbę i telefon i schodząc po schodach zabrałem się za odpisywanie.
Hinata: Będę za 20 minut.
Wysłałem i schowałem telefon, po czym zabrałem się za ubieranie butów.
-Mamo, wychodzę!
Zawołałem i schowałem klucze do torby, po czym wypadłem z domu i niemal w biegu wsiadłem na rower i ruszyłem w dobrze znaną mi drogę do ukochanego, chcąc go w końcu zobaczyć. Niby widzimy się codziennie w szkole, ale to nie to samo. Tam nie możemy zachowywać się jak para. Zamyślony nie zauważyłem nawet, gdy dotarłem do domu Tobio, który stał na dworze i odbijał piłkę w powietrzu. Gdy zauważył, że odstawiłem rower, podał do mnie a ja rzuciłem się i oddałem. Przez jakiś czas graliśmy, nie odzywając się do siebie, aż w końcu złapał piłkę w dłonie i przeniósł swój wzrok na mnie, nie uśmiechając się, ale w jego oczach widziałem, że jest szczęśliwy z tego, że mnie widzi. Skinął głową i weszliśmy do jego domu, a gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, przyparł mnie do ściany i pozbawił możliwości mówienia, całując mnie. Oddałem pocałunek i spojrzałem mu w oczy, gdy po chwili się ode mnie odsunął.
-Tęskniłem.
Powtórzył, tym razem mówiąc mi to wprost a nie przez czat i uśmiechnął się do mnie lekko. Objąłem go za szyję i cmoknąłem krótko w usta.
-Ja też.
Odparłem, po czym przeszliśmy do jego pokoju na górze i rozwaliliśmy się na łóżku. Włączyliśmy telewizor i ja leżałem na Kageyamie, który leżał na swoim łóżku i bawił się moimi włosami.
-Martwisz się.
Nie pytał, stwierdzał fakt. Bardzo dobrze widział po mnie to, że się martwię. Westchnąłem ciężko.
-Tak. Nie wiem, co mam zrobić.
Potwierdziłem, spoglądając na niego i opierając podbródek na jego klatce piersiowej, przez co on gorzej mnie widział, ale i tak wciąż bawił się moimi włosami.
-Spokojnie. Razem damy radę.
Zapewnił mnie i w tym momencie rozległ się dzwonek mojego telefonu. Zwlokłem się z Tobio, wiedząc, że to może być moja mama i wyciągnąłem urządzenie. Zamarłem, widząc wiadomość i stałem jak zamurowany, nie mogąc się ruszyć.
-Co się stało?
Słyszałem pytanie Kageyamy, ale nie byłem w stanie mu odpowiedzieć.
-Eh, Hinata.
Głos uwiązł mi w gardle i wpatrywałem się w wiadomość na ekranie.
Numer zastrzeżony: Jutro wszyscy się dowiedzą.