4 mój były na lotnisku

539 15 13
                                    

Tak w końcu piątek! Wstałam z łóżka cała w skowronkach, było gdzieś około godziny nie wiem może 7. Nie mogłam spać w nocy z dwóch powodów, pierwszy podekscytowanie wyjazdem, drugi Dawid mi zrobił wczoraj wieczorem awanturę o wyjazd. W sumie się nie przejęłam tym ponieważ takie kłótnie to już u nas norma. Długo myślałam nad dzisiejszym ubiorem, ale w końcu padło na klasyczne jeansy, czerwone body, oczywiście moja ukochana jeansowa kurtka i dziś buciki fila strada low. Po umyciu zębów i rozczesaniu włosów oraz ich spięciu w lekkiego koka, dopakowałam szczotkę to zębów razem z pastą i także szczotkę do włosów do walizki. Oczywiście zawsze po umyciu zębów przypominam sobie o śniadaniu, ale nie mogę iść bez porannego posiłku, ah niech stracę wezmę potem gumę do żucia. Na śniadanko przekąsiłam sobie jajecznicę ze szczypiorkiem. Szybko, pożywnie, smacznie. Po jedzeniu sprawdziłam szybciutko, która godzina i było już za dwadzieścia dziesiąta. Ten czas tak szybko leci, a jak się człowiek śpieszy to wszystkiego zapomina. Sprzątałam po posiłku kiedy dostałam wiadomości na ig.

_roxyxo

Hejka! Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś. Nie odzywasz się od środy, coś się stało?

klaudii_styl

Jasne, że nie! Jestem gotowa będę na czas na lotnisku. Już nie mogę się doczekać.

_roxyxo

W takim razie będziemy czekać na ciebie na miejscu. Do zobaczenia!

To wszystko się tak szybko działo, że nawet nie wiem kiedy była już jedenasta. A zapomniałam wspomnieć, że Dawid obraził się na mnie i jak się okazało wyszedł dziś rano z domu przed moim przebudzeniem. Ja nie będę wyciągnąć do niego pierwsza ręki, to on się obraża o byle co. Kurcze przecież tam będą także znajomi Roksany, ciekawe czy mnie zaakceptują. Wiktoria miałam mnie zawieść na lotnisko i pożegnać. Jest mi niezmiernie miło, że mogę polegać na niej zawsze. Punktualnie o 11.30 Wika zadzwoniła do mych drzwi, otworzyłam je a ona rzuciła się na mnie.  

-Nie mogę uwierzyć, że nie zobaczę cię przez tydzień. - odkleiłyśmy się od siebie i mogłam zamknąć drzwi, po czym weszłyśmy głębiej do mieszkania. 

-To tylko tydzień, wiesz jak to szybko minie?  

-Niby tak... No dobra koniec z użalaniem się nad rozłamką. Dawaj tą walizę i jedziemy, bo nie zdążysz. - mówiąc to pchała wielką szarą walizkę na czterech kółkach do wyjścia. 

-Okej torebka, telefon. Mam. Chyba mogę iść. - zamknęłam mieszkanie i ruszyłyśmy do windy  

-Dobrze, że jest ta winda bo ja nie wiem kto by targał tą walizę na dół. Co ty tam spakowałaś to waży chyba że trzy tony.  

-Aż tyle na pewno nie. Jest ciężka owszem ale mam tam najpotrzebniejsze rzeczy.  

-Aha. Ja znam te twoje "najpotrzebniejsze"  rzeczy - zrobiła cudzysłów palcami w powietrzu. Gdy dotarłyśmy do samochodu jakiś miły pan, przechodzień pomógł nam zapakować walizkę do bagażnika  bo faktycznie była ciężka. Przez pierwsze trzy minuty jazdy była niezręczna cisza, gdy w końcu Wika zapytała o to o czym nie chciałam rozmawiać dziś.  

-Co jest z Dawidem? Dlaczego to nie on cię zawozi?  

-Wiesz wczoraj się po sprzeczaliśmy i on się do mnie nie odzywa, nawet się ze mną dzisiaj nie pożegnał.  

-Wiesz, współczuję ci. A wydawał się taki milutki.  

-Taak... Ale proszę nie rozmawiajmy dziś o nim, nie chce się odzywać to nie.  

-Przepraszam jasne, nawet o nim nie wspomnę teraz. - lekko się uśmiechnęła. Wika potrafi rozładować każdy napiętą sytuację i także ją uratować. Resztę drogi spędziłyśmy na tym jak jej tłumaczyłam, że nie wiem kto jedzie i że powiem jej wszystko jak do lecę na miejsce. Po niecałych 40 minutach jazdy byłyśmy na miejscu czyli trochę za wcześnie. Ale razem z Wiką postanowiłyśmy to wykorzystać i po siedziałyśmy razem i plotkowałyśmy. Tak nasze wspólne główne zajęcie to gadanie, bez przerwy. Dana godzina wybiła, a ja dostałam wiadomości że Roxy już czeka. Po przegadaniu gdzie dosłownie się znajduje, razem z Wiką podeszłyśmy do niej i się przywitałyśmy.  

-Jak miło w końcu poznać cię Klaudia. - stwierdziła Roksana witając i poznając się ze mną.  

-Mi ciebie też miło poznać, a to jest Wiktoria moja przyjaciółka. - kobiety wymieniły się uściśnięciami dłoni i po chwili Wiktoria stwierdziła, że ona już pojedzie. Pożegnałam się z kumpelą i zostałam z Roksaną, która zaraz po zniknięciu Wiki w tłumie powiedziała

-O właśnie idą, Zuzka i Bartek - para podeszła do nas i ta Zuzanna odrazu się do mnie przytuliła. Zaczęłyśmy rozmawiać czekając jeszcze na jedną osobę i dowiedziałam się, że Bartek będzie ogólnie też naszym fotografem, a Zuza to przemiła i szalona osoba podobnie jak Roxy. Po jakiś 20 minutach Roksana trochę zirytowana dzwoni to kogoś, a po chwili stwierdza.

-No wreszcie idzie. Wiesz, że nie tolerują spóźnień Mateusz? - jeszcze go nie dostrzegłam ponieważ Roksana trochę mi zasłaniała, ale po chwili nas przedstawiła odsłaniając sylwetkę mężczyzny - Dobra to jest właśnie Klaudia o której ci mówiłam,że leci z nami. - ona trochę odeszła, a ja zamarłam. To był mój były, to jest Mateusz.  

-Mati? - spytałam niepewnie  

-Klaudia? O ja cie tyle się nie widzieliśmy. - wszyscy patrzyli na nas że zdziwieniem.  

-To wy się znacie? - spytała totalnie zdziwiona Zuza

-No tak jakoś... - czułam że się robię cała czerwona jak moja koszulka wpatrując się w niego, a potem odwracając się do zdezorientowanej Zuzy.  

-Jak to tak jakoś? Dlaczego ja cię widzę pierwszy raz, a dość długo się znamy z Mateuszem? - spytała także zdziwiona Roxy  

-Bo my tak jakby kiedyś chodziliśmy że sobą - odparł Mati na pytanie Roksany. Kurcze dlaczego tak trudno jest mówić komuś o czymś co kiedyś było codziennością. Drogę do samolotu tłumaczyliśmy wszystkim kilka razy że chodziliśmy ze sobą, bo oni nadal bi w szoku. Siedzieliśmy w samolocie, a oni nadal wałkowali ten temat. Ja siedziałam od okna, Roksana po środku, a zaraz obok niej Żaba. Za nami siedziały papużki nierozłączki, czyli jedyna para w tej ekipie.  

-Dlaczego nic nie powiedziałeś Mateusz, że masz tak utalentowaną dziewczynę i dlaczego nie jesteście razem? - spytała Roksana wakując te temat, który w jakimś stopniu był dla nas trudny.  

-Z całym szacunkiem Roxy, ale proszę nie gadajmy już o tym. Dobra? - trochę zirytowana pytaniami o nasz związek chciałam to zakończyć

-No właśnie, błagam przestańcie już o tym gadać. Było minęło. - dodał Mateusz do mojej prośby i odwrócił głowę w drugą stronę. Auć. Czyli że dla niego te długie pięć miesięcy nic nie znaczyło? Chyba zaczynam żałować, że się zdecydowałam na ten wyjazd..

Jeszcze raz || Żabson || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz