inne spojrzenie na magię | Trudi Canavan - trylogia Czarnego Maga

209 10 2
                                    

Uwaga: recenzja zawiera spoilery!

Polityka, klimat nowożytności oraz magowie jako szara eminencja- kilka słów o paru oklepanych schematach, które dały lekko sztampowy, choć momentami ciekawy efekt. Oto Trylogia Czarnego Maga.

Trudi Canavan to średnio znana autorka, dlatego nie miałam pojęcia co mnie czeka, gdy stojąc w bilbliotece przeczytałam tytuł pierwszej części- Gildii Magów. Okładka, a przynajmniej w oprawie graficznej jaką ja wypożyczyłam wiele również nie mówiła, ale przysłowie głosi, że „nie ocenia się książki po okładce", więc postanowiłam dać szansę tej powieści.
Z początku nieprzyjemnie zaskoczył mnie klasyczny, stosowany od pokoleń schemat- „coś z niczego". Główna bohaterka, Sonea jest praktycznie nikim, dziewczyną ze slumsów, która nagle odkrywa zupełnym przypadkiem talent magiczny- brzmi znajomo, prawda? Dokładnie. Sonei jednak nie spieszno do nauki kontroli swojej mocy, a z tego co wiemy ma jej wiele, gdyż objawiła się ona bez pomocy żadnego innego maga. Zamiast nie dopuścić do rychłego dramatu i destrukcji przez niekontrolowaną siłę, bohaterka dzielnie kryje się z przyjacielem w sierocińcach, korytarzach pod miastem i innych, dziwnych lokacjach, jeszcze bardziej pogarszając swoją sytuację. Sonea z charakteru jest bardzo dobrą i moralną osóbką, prawdomówną i pragnącą sprawiedliwości- to się chwali, ale w Gildii Magów, czyli pierwszym tomie trylogii dziewczyna ogranicza się jedynie do złorzeczenia o tym jacy magowie są szkodliwi dla społeczeństwa, tyranizujący i źli ale ogółem mówi tak, bo jest pewna ze magowie zabiją ją zaraz po odszukaniu. Jeśli biadolenie ma być czymś z twardej postawy bohaterki, to niestety nie tak to powinno działać.
Autorka ma jakiś niebywały problem z nazwami- imiona mają zawsze chociażby dwie takie same spółgłoski obok siebie (Sarrin, Akarrin, Dannyl) co sprawia ze brzmią one tak samo. Skoro trudno jest ich zapamiętać dzięki imionom, to może wygląd będzie się kojarzył z tytułowanym? Nic z tych rzeczy, Trudi Canavan uparcie unika opisywania wyglądu postaci, zarówno drugoplanowych jak i nawet samej głównej bohaterki- o Sonei wiemy tylko tyle, że była trochę wychudzona, ale to raczej zrozumiałe dla dziewczyny ze slumsów. Innym przypadkiem jest Wielki Mistrz Akkarin, który nie tylko jest ciekawą, nieszablonową postacią, ale również według długiego opisu dość przystojnym, młodym mężczyzną. Skąd ta epizodyczna zmiana? Nie wiadomo. Plus dla autorki za nazwy państw, miast (oprócz miejscowości Calia i Capia) oraz oryginalnych nazw własnych zwyczajnych przedmiotów, takich jak owoce pachi, małe gryzonie ceryni i ulubiony napój magów- sumi.
Odkąd porzuciłam fantasy dla dzieci, czując frustrację i niedosyt, zaczęłam sięgać po fantastykę z odrobiną romansu- w trylogii Czarnego Maga mamy go w trzech wątkach: Sonei i Akkarina, Dannyla i Tayenda oraz Cery'ego i Savary. Szczerze mówiąc, najlepsza moim skromnym zdaniem była gejowska para Dannyla i Tayenda z Tremmelin. Związek i relacja budowana stopniowo, z początku wciskana nam w ręce jak spodnie na targu, później nabrała sensu i nawet romantyzmu. Wspólna podróż tej dwójki była chyba najciekawszym wątkiem drugiej części trylogii, czyli Nowicjuszki. Cery i Savara jawili mi się jakoś dziwacznie, Cery w większości scen zachowuje się jak chłopaczek i poniekąd nim jest, Savara natomiast z kolejnego niespodziewanego opisu wyglądu to silna, młoda kobieta, ale już nie dziewczyna. Dodatkowo łudząco przypominała mi z fragmentu opisu Yennefer z Wiedźmina, ot co, przekoloruj tylko oczy. Trzeci i ostatni związek- Akkarin i Sonea- to był dopiero żart. Z początku nienawiść, strach, niechęć, później zwyczajne, trochę ckliwe współczucie Sonei nagle bezpodstawnie przeradzające się w miłość- trochę niezrozumiałe, ale nienajgorzej napisane, więc nacieszyło oko.
Najgorsza z tego wszystkiego była polityka- dużo bezsensownych, nużących dyskusji pokroju pytania „a co jeśli...?". Często łapałam się na pomijaniu tych fragmentów, były niezrozumiałe, nie wiedziałam kto wypowiada które słowa, jaki ma sens roztrząsanie kwestii, które były oczywiste.
Sama magia i ogólne pojęcie mocy jest w książkach bardzo interesujące, oryginalne, w tej kwestii nie mogę zarzucić autorce niezgodności lub braku konsekwencji w postanowieniach czy opisach.
Trylogia Czarnego Maga to książki godne polecenia dla kogoś kto nie chce się angażować zbytnio w fandom (choć i tak nikły) nie zawsze przemyślana bądź oryginalna, ale jednak wciągająca, mająca swój własny klimat.

the art experiences | recenzje książekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz