here we go again | Laura Sebastian - Pani Dymu

16 3 0
                                    

Uwaga: recenzja zawiera spoilery!

Po sukcesie, jakim była „Księżniczka Popiołu" Laura Sebastian powraca z kolejną odsłoną przygód Theodosii i astreańskiej ekipy wyzwoleńczej, w drugiej części trylogii zatytułowanej „Pani Dymu".
Trochę się natrudziłam o tę książkę, była w bibliotece bardzo rozchwytywana, świadczy to o kolejnym sukcesie Laury Sebastian. Okładki tej serii są zawsze piękne, ta również niezwykle klimatyczna - przedstawia kielich wysadzany prawdopodobnie Klejnotami Wody. Nie ocenia się jednak dzieła po okładce, czyż nie?
Uwielbiam książki z motywem podróży, a tu możemy go znaleźć. Uważam, że zawsze gdy pojawia się przemieszczanie z punktu A do punktu B wszystko staje się jakieś ciekawsze i bardziej porywające. Akcja rozpoczyna się, gdy Theodosia płynie na pokładzie „Dymu" razem ze swoimi przyjaciółmi tuż po ucieczce z Astrei. W drugiej części autorka w odróżnieniu do innych pisarzy darowała sobie szybkie wyjaśnianie wydarzeń z pierwszej, poprostu uprzejmie odsyła do poprzedniej lektury. Plus dla niej, ponieważ takie działania często brzmią bardzo tandetnie, szczególnie w przypadku narracji pierwszoosobowej, gdy postać nagle zaczyna opowiadać czytelnikowi streszczenie własnego życia. Może to być nudne dla osób które sięgnęły wcześniej po „Księżniczkę Popiołu" a książki przecież czyta się po kolei, prawda?
Stary, dobry politeizm, na którego trochę narzekałam w poprzedniej recenzji zaczyna nabierać barw. Ilość mocy u strażników jak i jej zastosowania zostały wyjaśnione w ciekawy sposób na podstawie wiadra z wodą. Wiemy, co to błogosławieństwa, jakie są objawy obłędu kopalnianego. Pomysł z magią zawartą w artefaktach, czyli Klejnotach też dosyć oklepany, najbanalniejszym przykładem są choćby znane nam wszystkim dwanaście pierścieni stworzonych przez koleżkę Saurona.
Podtytuł książki „Wolność ma swą cenę" nie dość, że brzmi majestatycznie to jest jeszcze adekwatny do fabuły. Aby zdobyć wojska do odzyskania Astrei, Theo musi zdobyć sojusznika. W tym celu musi oczywiście wyjść za mąż. Jej starania rozgrywają się w pałacu królewskim w stolicy Sta'Crivero. Autorka znów sprzedała nam sporą porcję tego co pisze najlepiej - dworskich afer, intryg i trucizn na ucztach. Większa część książki wypełniona jest etykietą i innymi uroczystościami, odbywających się w śmietance towarzyskiej wszystkich krain. Władcy zabiegający o rękę Theo są jak barwne kwiaty, każdy z nich inny. Mamy arcyksięcia Etmonda z Hapitanii doskonałego stratega, kanclerza Marzena oraz jego siostrę, sallę Coltanię (moją osobistą faworytkę tej części), wiecznie skłócony poczet władców z Essteny oraz cesarzową Giosette, któraku mojej uciesze jest jedną z dwóch reprezentantów społeczności LGBT w tej książce (cesarzowa jest biseksualna). Kolejnym „queer" bohaterem jest Erik, którego tragiczna przeszłość szczególnie przypadła mi do gustu. Umówmy się - w tej trylogii większość postaci to dzieci wychowane w okupowanym kraju, zmuszone do znoszenia biedy i ciężkiej pracy w kopalniach. Jego backstory pozytywnie zaskoczyło, historia zaginionego księcia ma w sobie swoisty tragizm. Mam nadzieję, że Erik i Heron będą parą w następnej części.
Theodosia przestała być irytująca, nabrała charakteru. W jej decyzjach widać więcej wigoru, to jak sprzeciwia się ciotce bądź w samoobronie zabija Coltanię. Księżniczka Kallistrade, czyli kapitan Dragonsbane dowodząca flotą statków takich jak „Para", „Mgla" oraz tytułowy „Dym". Ciekawa postać, wywiera na głównej bohaterce dużą presję, przekonuje historiami o swej siostrze bliźniaczce, że nie każdy jest idealny, bądź taki jakiego go widzimy.
Sta'Crivero to jakiś dziki mashup Dubaju i Touissaint, ale wyszedł dobrze. Jest przepych, jest kasa, jest narcystyczny król czyli mamy komplet. Ot państewko jak ich wiele, ale bardzo ładne i dobrze stworzone. Nie mam na co narzekać, przynajmniej z topografii świata.
Mam nad czym płakać jednak z perspektywy wątku romantycznego. Nie będzie to morze łez, ale kałuża się uzbiera. Romansik w tej części jest jakiś taki bzdetny. Theodosia jest rozdarta między Blaise'em a Sørenem, zawsze jak pojawia się ten wątek z jednej strony wszystko jest w porządku i się podoba, a z drugiej czuje się ten niedosyt. Mam nadzieję, że w trzeciej książce zostanie przeprowadzony on lepiej.
Pora na parę słów zachwytu o Crescentii. Tak, znowu o niej, bo w tej części jedno z jej działań (to jest ostry spoiler więc będę ostrożna - dop.aut.) dosłownie sprawiło, że zaczęłam krzyczeć. Cress wreszcie zmienia się w antagonistkę, jakiej potrzebowałam w swoim życiu, choć nie mialam o tym pojęcia. Fenomenalny zwrot akcji prowadzący do wspaniałego epilogu, którego opisanie zachwyca od pierwszej linijki.
Przeczytajcie „Panią Dymu" tylko jeśli skończyliście „Księżniczkę Popiołu". Pomimo paru wad, uwierzcie, że warto.

the art experiences | recenzje książekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz