Uwaga: recenzja zawiera spoilery!
—
Pani Jensen, tak znowu ona. Wiele razy jeszcze pojawi się na liście tych recenzji, dlatego, że jest niesamowitą pisarką i jej książki naprawdę zasługują na uwagę. Ostatnio otrzymałam z okazji świąt Bożego Narodzenia „Trylogię Klątwy" wraz z prequelem „Niedoskonali", więc z pewnością spod mojego pióra wyjdzie jeszcze wiele recenzji książek Danielle. Dziś jednak zajmę się omówieniem kontynuacji „Królestwa Mostu", która nosi tytuł „Zdradziecka Królowa".
Długo czekałam na drugą część, a gdy okazało się, że jest dostępna, natychmiast ją kupiłam.Jej fabuła skupia się na wydarzeniach po niesamowitym zwrocie akcji z poprzedniej części. Lara i Aren kończą w więzieniach, jedno w Ithicanie, drugie w Maridrinie. Dostajemy na sam początek dawkę dobrych opisów i wewnętrznych przeżyć bohaterów. Jest tam zdecydowanie więcej przemyśleń Arena z motywem utraconego zaufania do Lary. Akcja miarowo się rozwija, liczne przesłuchania prowadzone przez Serrita oraz Silasa (swoją drogą podobne imiona) nie nudzą się czytelnikowi, są napisane bardzo ciekawie i dodają swoistego napięcia, takiej ciszy przed burzą.
Lara natomiast po dogadaniu się z Ahnną, siostrą Arena rusza na poszukiwania swoich sióstr. Ma zamiar poprosić je o pomoc w uratowaniu męża. W tym celu kieruje się do górskiej wioski Renhallow.
Większość krajobrazów w tej serii ma ciepły klimat, Czerwona Pustynia, dżungle Ithicany - wszędzie tam panuje upał, tymczasem autorka nagle wymyśla wioskę w zimnych górskich ostępach. Po raz kolejny powtarzam, że naprawdę przyda się nam topografia świata. Pani Jensen nadal nie radzi sobie z opisywaniem miejsc, często są niejasne i czytelnik, choćby chciał, wyobrazi sobie tylko kluczowy element lokacji.Historia skupia się w większości na dwójce głównych bohaterów. Aren i Lara na nowo uczą się sobie ufać i przekonują się, że mogą odzyskać dawną miłość i szczęście.
Sam romans niczego sobie. Bardzo polubiłam tę dwójkę, Danielle po mistrzowsku zaserwowała nam kolejny slowburn, z każdym przeżyciem bohaterowie zbliżają się do siebie na nowo. Nie ma tam pięknych słów o szczęśliwym, długim życiu. Lara zdaje sobie sprawę, że będzie musiała opuścić Ithicanę i Arena. Do tego czasu jej postanowieniem jest odbić wyspy z rąk Maridrinów. Jakby nie patrzeć, są to jej właśni rodacy. Lara przechodzi przemianę; nie jest już marionetką swojego ojca, przestaje wierzyć w kłamstwa, jakimi przez lata podsycano jej nienawiść do Ithicany. Coraz bardziej utwierdza się jej charakter, determinacja i siła. Przestaje być szpiegiem, a staje się wojowniczką.
Momentem przełomowym jest z pewnością pobyt w oazie na Czerwonej Pustyni. Nie chcę być aż tak czepialska, ale cała sytuacja z burzą piaskową jest z lekka nierealna, nikt nie byłby w stanie przeżyć w samym epicentrum tego zjawiska. Lara wjechała i wyjechała z oazy tylko dwa razy w całym swoim życiu, w dodatku ona i jej siostry podczas szkolenia nigdy jej nie opuściły, więc to, że wojowniczka i król znaleźli tam schronienie, jest dziwacznym zbiegiem okoliczności.
Przez to skupienie na głównych bohaterach autorka zapomniała o drugoplanowych. Rozwój postaci sióstr Lary jest tak biedny, że aż smutny. Wiem, że jest ich aż dziesięć, ale bardziej szczegółowo zostały opisane Sarhina, Cresta i Bronwyn. Najbardziej polubiłam Bronwyn, jest charyzmatyczna, odważna i nie boi się wyzwań. Dowiadujemy się także, że w kompleksie przebywało jeszcze parę dziewczynek; wszystkie zginęły, ale jednej z nich, Alinie udało się uciec. Miałam nadzieję, że pod koniec powieści dziewczyna nagle pojawi się, ale niestety nic takiego się nie stało. Podejrzewam, że pani Jensen zaplanowała z nią jakiś sequel. Tylko gdybać mogę sobie również o prawdopodobności trzeciej części tej serii. Druga skończyła się tak, jakby już więcej nie miało zostać napisanych. Cóż, czas pokaże.
W „Zdradzieckiej Królowej" nadal nie ma ani słowa o magii, czy innych nadprzyrodzonych mocach. Nie przeszkadza mi to, miło jest czasem odpocząć od skomplikowanych systemów działania mocy, które wymyślają autorzy, na sile próbując uczynić je oryginalnymi. Brakuje mi jednak religii. Autorka mogłaby jakąś wymyślić, ponieważ postacie często wołają o pomsty do Boga, tyle że... no właśnie, jakiego?
Plany inwazji i strategii są bardzo ambitne w „Zdradzieckiej Królowej". Dawno nie czytałam o tak przemyślanych układach. Jednym z kluczowych bohaterów w tych intrygach jest Keris, brat Lary, który skradł mi serce. Urodzony dyplomata, filozof, doskonały strateg, ale jednak bez zapału do wojen. Autorka narzuca nam tok myślenia, którym mamy podążać wypowiadając się o Kerisie. Pomimo jej wysiłków jest on postacią bardzo tajemniczą, mam nadzieję, że jeżeli będą następne części, to dostaniemy trochę więcej wiadomości o nim.
Zwrot akcji na końcu znów nieprzewidywalny. Naprawdę nie spodziewałam się czegoś takiego, a już w szczególności nie dramaturgii na ostatnich stronach. Wiele razy wstrzymywałam oddech na myśl, co może się stać. Autorka zna się na rzeczy jeżeli chodzi o trzymanie czytelnika w napięciu. Nie będę nikomu spoilerować, ale wydarzenia z poprzedniej części były tylko preludium. Preludium do jednej z najbardziej epickich bitew, o jakich przeczytałam.
Mam nadzieję, że zachęciłam was do przeczytania. Naprawdę warto.
—
chciałabym życzyć wszystkim, którzy czytają te wypociny wesołych świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku. Trzymajcie się! - Aravia <3
CZYTASZ
the art experiences | recenzje książek
Random❗️UWAGA: recenzje mogą zawierać spoilery - luźno pisane recenzje dzieł literackich godnych polecenia zapraszam! - jeżeli chcesz abym zrecenzowała twoją książkę, napisz na priv. - okładka zrobiona przez niesamowitą @straciatelle