"It's you,
it's you.
It's all for you.
Everything I do,
I tell you all the time.
Heaven is a place on Earth with you"
Wyrzuciłem to z siebie. Nareszcie. Dłużej bym nie mógł, nie dał bym rady. Psychicznie i fizycznie. Chciałem, by on był już ze mną. Nie wiem, czy mnie słyszał, ale mniejsza o to. W zasadzie, jeśli słyszał nie musiał bym tego drugi raz mówić. Strach, smutek i złość, to uczucia które teraz odczuwałem. Zrobiłbym dla niego wszystko. Nadal siedziałem przy jego łóżku, a łzy strumieniami płynęły z moich oczu. Nagle, jakieś urządenie zapikało. Uzdrowiciele zbiegli się wokół łóżka Remusa, a ja nie wiedziałem co się dzieje. Odszedłem, zostawiłem ich tam. Lily wpadła na mnie cała zapłakana. Ale na jej twarzy widniał uśmiech. Czemu? Nie wiem.. -Syriusz, Remus się wybudza! - Lily powiedziała. Moje źrenice poszerzyły się, a ja jak najszybciej chciałem tam dobiec. Chciałem przy nim być, już zawsze. Moją głowę przeszyło wiele myśli. A co jeśli pamięta co mu powiedziałem? A co jeśli mi nie wybaczy? Jeśli nie będzie chciał mnie znać, nie wiem co zrobię. Pobiegłem w kierunku łazienki. Musiałem się ogarnąć. Gdyby zobaczył mnie w tragicznym stanie, i worami pod oczami, zamartwiałby się. Szybko umyłem twarz, od razu czując się lepiej. Tak bardzo się za nim stęskniłem. Tak cholernie bardzo dużo dałbym, aby wypadek na Wieży Astronomicznej się nie wydarzył. Abym nigdy go nie zdradził, nie zostawił. To nie była pierwsza miłość na tydzień. Zapowiadało się, że będzie na całe życie. A ja, cholerny gnojek to spieprzyłem. Czułem że na niego nie zasługuję. Czułem się tak.. Depresyjnie. Łzy spływały po moich policzkach, ale były to łzy nie szczęścia a smutku. Pobiegłem do sali. Lily z Jamesem stała nad Remusem. Oboje natychmiastowo obrócili się w moją stronę i posłali ciepłe uśmiechy. Wtedy jeszcze bardziej się rozpłakałem. Syriusz Black, ten cassanova Hogwartu beczy. Gówno mnie obchodziło co inni myślą. Wszedłem do sali, i zająłem miejsce siedzące najbliżej Remusa. Spojrzał na mnie, a ja ścisnąłem jego rękę. Posłał mi cudowne spojrzenie pełne miłości, szczęścia i.. złości. To definitywnie była złość. Lily i James nas zostawili. Remus spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu.
-Pamiętam co mi mówiłeś.. Nie wybaczę ci tego.. - powiedział, a w jego głosie pojawiło się drżenie. - Nie zniosę prawdy.. Nie chcę słyszeć twoich tłumaczeń, to poprostu nie ma sensu.. Syriusz, zniszczyłeś to.. Dobrze to wiesz.. Jak już stąd wyjdę porozmawiamy na spokojnie, wszystko przemyślimy.. Ale nie jestem pewien, czy to jeszcze będziemy "my".. - dodał cały zapłakany. Nie sądziłem, że słowa mogą boleć aż tak bardzo. Moje poczucie winy jeszcze bardziej wzrosło. Nie mogłem tam siedzieć. Wyszedłem z sali chwiejąc się. Moje oczy jeszcze bardziej zalały się łzami, a ja chciałem być sam. Nie zasługiwałem na nic. Na czyjąkolwiek miłość. Nawet Regulusa, mojego brata. On zasługiwał na lepszego brata. Nie chamskiego dupka, który w dodatku się puszcza. Wsiadłem do mugolskiego autobusu. Nie chciałem wracać do Hogwartu. Pojechałem do mojego domu. Zatrzasnąłem się w łazience. Była ona całkowicie czarna. Czarne ściany, czarna podłoga, czarny zlew i wanna. Pod zlewem była szufladka zamykana na klucz. Wyjąłem go ze swojej kieszeni, i odsunąłem ową szufladkę. Podświadomie uśmiechnąłem się do siebie. Wyciągnałem nóż. Krzywdziłem się nie pierwszy raz. W Hogwarcie nakładałem zaklęcie maskujące. Dziwne, że jeszcze żyje. Zdjąłem ciemnogranatową koszulę. Na moich rękach widoczne były przecięcia, i wiele blizn. Jedynie moja szyja była pusta. Nigdy nie podcinałem sobie krtani, ponieważ nigdy nie chciałem tak bardzo umrzeć. Z depresją zmagałem się od siedmiu lat. Stałem przez chwilę z zakrwawionym nożem, i intensywnie myślałem. Wszystkie moje wspomnienia z Huncwotami przeszywały moją głowę. Wszystkie próby samobójcze, wszystkie kłótnie z rodziną i Remusem. Każda wizyta z moim chłopakiem w mugolskim Wesołym Miasteczku, każda nasza przejażdżka na motorze. Takie cudowne chwile. Teraz tak cudownie bolały gdzieś w środku. Załamanie, smutek, strach. Radość, ekscytacja, adrenalina. Wszystkie wspomnienia wracały. Budowały mnie, tylko po to aby pozwolić mi upaść*. Zrzuciłem nóż. Zsunąłem się. Wszystko było tak idealnie okropne. Bolesna perfekcja. Każdy pocałunek, każdy moment, w którym tak kochałem życie. Każda kropla alkoholu którą wypiłem, każda impreza kończąca się kacem kolejnego dnia. Każda wizyta w mugolskim barze. Każda sekunda spędzona z Remusem.. To wszystko wracało. Biłem się z myślami. Tak bardzo chciałem umrzeć. Tak bardzo, jak chciałem żyć. Gdybym dalej żył, nic nie byłoby takie samo. Nie wyobrażam sobie dnia bez psot z Huncwotami, dnia bez Remusa. Dnia, w którym nie zmagałbym się z lekcjami z moimi przyjaciółmi. Dnia bez przyjaciół. Postanowiłem. Wiedziałem co zrobię, a czego nie zrobię..
Ooh, całe zło to nie ja. Płakałam jak to pisałam, no i jest troszkę dłuższe. Będzie jeszcze Epilog, czyli to, co tłumaczy co dokładnie zamierza i zrobi Syriusz. Ale ale, będzie druga część, różniąca się od tej jedynie stylem.
*"You build me up, just so you can bring me down" - jest to cytat z piosenki Melanie Martinez, który użyłam w tłumaczeniu na polski zmieniając jedno słowo. Cytat pochodzi dokładnie z piosenki "Alphabet Boy". Do następnego.
CZYTASZ
𝐂𝐢𝐭𝐲 𝐨𝐟 𝐀𝐧𝐠𝐞𝐥𝐬; 𝐖𝐨𝐥𝐟𝐬𝐭𝐚𝐫 ✔️
FanfictionHuncwoci znani są w całym Hogwarcie. Ich żarty prawie zawsze tyczyły się jednej osoby - jednego ze ślizgonów. Niestety, ich żarty zostaną przerwane tragedią. Wiele rzeczy w Hogwarcie się zmieni - ale raczej nie na lepsze. Większość postaci uwzględni...