Rozdział 6

79 9 9
                                    

Gospodarz od razu rozpoznał Willa i Horace'a. W końcu duet jaki tworzyli, za bardzo zwracał na siebie uwagę w miejscu położonym na uboczu, gdzie stała gospoda.

- Witajcie z powrotem! - krzyknął gospodarz z uśmiechem na twarzy, gdy stał już gotowy za kontuarem.

Horacy pochylił się na uchem zwiadowcy, aby wyszeptać mu kilka słów.

- Wygląda na to, że nie jesteśmy tutaj sami.

Will prześledził wzrokiem najciemniejszy kąt holu. Rzeczywiście. Przy stoliku w cieniu siedział mężczyzna w czarnej pelerynie. Siedział odwrócony plecami do obu młodzieńców, udając przykładnego gościa, który nie sprawia kłopotów.

Will podziękował w duchu za czujność przyjaciela. Wiedział, że gdyby nie on, to Kosiarze Umysłów na powrót trzymali by go w swoich sidłach. A on najprawdopodobniej patrzyłby już śmierci w oczy, nie wiedząc nawet że nie żyje. I wszystkie okropne opowieści, jakie usłyszał z ust Żywicieli, stały by się niezaprzeczalną prawdą. I już nic by go nie ocaliło.

I na tą myśl, przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Tak naprawdę nie chciał ginąć z rąk Kosiarzy. W innych okolicznościach pewnie byłby przygotowany na śmierć, jednakże Kosiarze Umysłów nie odpuszczali swoim żywicielom nawet po śmierci.

- Podać coś? A może zarezerwować pokój?

Horacy zrazu zabrał głos.

- Chcielibyśmy rzucić okiem na mapę. Zgubiliśmy własną i nie wiemy, w którą stronę mamy się kierować. Jeśli nam pan pomoże, to rzucimy trochę groszem. Spokojnie, nie mamy zamiaru pana okraść.

Gospodarz stał na chwilę jak zahipnotyzowany, nie wiedząc czy powinien udzielić przybyszom pomocy. Nie czegoś takiego oczekiwał usłyszeć. Jednak interes to interes. Każdy grosz się liczył.

- Jasne. Już przynoszę - powiedział. W jego głosie można było wyczuć zrezygnowanie. W końcu zniknął gdzieś za ścianą, a dźwięk jego kroków zupełnie ucichł.

Młodzi mężczyźni zatem czekali w milczeniu. Żaden nie próbował rozpoczynać rozmowy, która mogłaby doprowadzić do braku czujności. Willowi zaś nie podobało się, że mężczyzna, który siedział nieoopadal, mógł być Kosiarzem Umysłów.

Wtedy odezwał się Horacy, wskazując dłonią na drzwi, za którymi zniknął właściciel gospody.

- Dlaczego gospodarz jeszcze nie wraca? Tak długo szukał by mapy? Może powinniśmy to sprawdzić?

- Kiedy na to wpadłeś? - zapytał kąśliwie Will, udając iż taki pomysł wpadł mu pierwszemu do głowy. A tak naprawdę przez kilka ostatnich dni, jego myśli były zupełnie rozproszone i czuł się wewnętrznie rozdzielony. Jakby różne części jego osobowości były w różnych miejscach na raz.

- Will, tu się dzieje coś niedobrego - powiedział dobitnie Horacy, zaczynając się niecierpliwić nieobecnością właściciela gospody.

- Widzę - warknął młody zwiadowca. Potem jakby jego serce zmiękło pod wpływem smutnych myśli. - Jeszcze się okaże, że już nigdy nie wrócimy do domu. Ja już nigdy nie zobaczę Alyss, a ty Evanlyn i swojego dziecka. A Halt i Gilan zginą gdzieś samotnie. Trzeba będzie ich za to przeprosić jak spotkamy się w piekle.

Horacy spojrzał na swojego przyjaciela oszołomiony, jakby ten był niespełna rozumu.

- Odpowiadasz głupoty i tyle - powiedział rycerz i umilkł, podpierając się ręką o kontur i stukając palcami w blat, gdy jego cierpliwość była na wyczerpaniu.

-  Nie! - krzyknął po chwili. - Ja tam wchodzę? Nikt nie będzie robił mnie w konia!

Will nie próbował powstrzymać przyjaciela. Tylko posłusznie za nim podążył, zwracając uwagę na to z jaką pewnością siebie, Horacy kroczył przez niedługi korytarz.

Na jednej ze ścian padało światło promieni słońca. I to właśnie to, sprawiło, że Horacy i Will nabrali podejrzeń. Skoro drzwi jednej z izb były otwarte to mogło oznaczać, że w środku zastaną gospodarza. Nie usłyszeli jednak, żadnych odgłosów, sugerujących, iż ktoś tam był.

Gdy wyjrzeli do izby, zastali tam tylko ciało martwego mężczyzny z poderżniętym gardłem.

- Kto to zrobił? - zapytał rycerz. Jego szeroko otwarte oczy chłonęły widok jaki został przed nimi postawiony.

I wtedy oboje młodzieńcy zdali sobie sprawę, co się naprawdę stało, kim był mężczyzna w czarnym płaszczu, który czekał na nich w holu, i że już go tak nie było.

Zawsze Zwiadowca (tom IV)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz