Rozdział 11

62 8 17
                                    

Kicker pędził ile miał sił nogach. A Horacy wiedział, że tym razem to ta sama sytuacja, która się zdarzyła przed odnalezieniem młodego zwiadowcy. Wiedział też, co niefartownie mogło się jeszcze przytrafić. Halt i Gilan przepadli. Więc nie mógł stracić i swojego najlepszego przyjaciela.

Odwrócił się w siodle i zobaczył jak zwiadowczy konik gnał tuż za nim. Niestety bez Willa. Kiedy pokonał stumetrowy dystans, zobaczył go.

- Will! - krzyknął, zawracając Kickera w przeciwną stronę.

Zwiadowca nie mógł już się dłużej bronić. Upadł na ziemię, otoczony przez cztery płaszcze, ale Horacy już tam był.

Will czując w sobie przypływ siły na widok rycerza, powalił na ziemię jednego z napastników i lotem strzały wyrwał mu z dłoni broń. Horacy pokonał drugiego z nich.

Trzeci został stratowany przez bojowego rumaka, kończąc swe życie u boku towarzyszy. Zaś ostatni z nich uciekł. Horacy nie chciał go gonić. Widząc jak potencjalny więzień, żwawo umyka, pokręcił głową, mrużąc z gniewu oczy, a potem podał przyjacielowi dłoń.

Will pochwycił ją i sprawnie stanął na nogi, otrzepując z czarnego płaszcza kurz.

- Jak oni mnie znaleźli? Nie mieli prawa... - mówił do towarzysza. Jego głos drżał, ale potem umilkł. Will obejrzał się w bok na ludzi, którzy go obserwowali, nieśmiało podchodząc do swego wybawcy i chcąc go lepiej poznać.

Will upadł na pewną część ciała, kiedy zmiękły mu nogi. Potem Horacy upadł na kolana obok młodego zwiadowcy i pochylił się nieco nad ziemią, aby go przytulić w mocnym uścisku, który był szczerym dowodem jego uczuć.

- Ja myślałem, że już mi ciebie zabrali - powiedział, gdy targały nim niespokojne emocje.

Will raz jeszcze odwrócił głowę w bok na czteroosobową grupę ludzi.

- Nie mogłem zostawić tych ludzi - odparł, gdy zbierało mu się na płacz.

- Dziękujemy, zwiadowco, że nam pomogliście - odezwał się jeden z nieznajomych mężczyzn.

- Will pokiwał głową niemal niedostrzegalnie.

Na pozorne przeszkody napotykane po drodze składały się dwa czynniki. Jako, że Will i Horacy mocno podupadli na duchu z powodu długotrwale utrzymującej się sytuacji, która jawiła się jako beznadziejna. Pierwszą przeszkodą były rzekomo atrakcyjne nagrody w postaci przyjemności oraz strach przed ich domniemanym przeciwieństwem.

Doświadczane ich na własnej skórze nie były aż takie przerażające, jak się początkowo wydawało, a sukces w postaci pokonania nawet kilku z nich przyniosło pewność i realistyczne oczekiwanie osiągnięcia jeszcze większego sukcesu w podróży.

Kluczowym elementem było dostrzeżenie określonych składników kuszących opcji oraz skorzystanie z wolnej woli, która okazała się być zaskakująco mocna i interweniowała, gdy młodzieńcy prosili o pomoc z góry, dopóki nie pojawili się na polanie znanego uzdrowiciela.

- Malcolm...

Nudny i krótki rozdział, a to dlatego że nie mam weny. Chyba nie powinnam robić tej przerwy, bo potem trudno dojść do ładu... :(

Zawsze Zwiadowca (tom IV)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz