Prolog

4.1K 101 54
                                    

Otworzyłam powoli oczy i w tym samym momencie je zamknęłam. Blask słońca oślepił mnie na tyle, że potrzebowałam czasu, aby się niego przyzwyczaić. Kiedy słońce nie raziło, aż tak mocno otworzyłam z powrotem oczy i spojrzałam na budzik. Właśnie wybiła szósta trzydzieści, co oznaczało, że pora szykować się do szkoły. Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy zabierając pierwsze lepsze rzeczy po czym podążyłam w stronę łazienki.
Spojrzałam na siebie w lustrze. Podkrążone oczy, blada twarz i tego samego koloru usta. Czarne włosy do ramion nie zasłaniały mojej posiniaczonej szyi. Wyglądam jak wrak człowieka. Liczne blizny na rękach i nogach nie dawały o sobie zapomnieć. Nigdy nie byłam specjalnie ładna, nawet się za taką nie uważałam. Nigdy nie będę jak inne dziewczyny. Nigdy nie będę szczęśliwa. Przez krótki czas patrzyłam jeszcze na swoje odbicie w lustrze i zaczęłam ogarniać poranną rutynę.
10 minut później wyszłam z łazienki już ubrana. Spakowałam szybko plecak i zeszłam po cichu na dół. Mój ojciec leżał pijany na kanapie. Chciałam wyjść jak najciszej, żeby go nie obudzić. Nie chce kolejnej awantury.
Udało mi się wyjść po cichu z mieszkania i zeszłam do piwnicy wyciągając swój rower. Włożyłam torbę do koszyka i ruszyłam do szkoły.

Po 20 minutach byłam już pod budynkiem. Zapięłam rower i weszłam do budynku. Odrazu uderzyła we mnie fala ciepła. Spojrzałam na zegarek. Była siódma trzydzieści. Miałam jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia lekcji. Spokojnym, lecz powolnym krokiem zmierzałam do szatni. Odłożyłam swój płaszcz i zaczęłam kierować się pod sale. Pierwszy dzisiaj miałam angielski.
Siedziałam pod klasą tępo wpatrując się przed siebie do czasu kiedy ktoś mi nie przeszkodził.
- kogo my tu mamy ? - zaśmiały się dziewczyny z mojej klasy. Nie zwróciłam nawet uwagi. Często mi dokuczały. To było na porządku dziennym. - Brzydka Suziii - powiedziała jedna z nich. Jeżeli dobrze pamiętam była to Morgan. Ona i pozostałe dziewczyny zaczęły się jeszcze głośniej śmieć. Dalej patrzyłam przed siebie. Nie zwracając uwagi na ich śmiechy. Dopiero kiedy ktoś uderzył mnie książką w głowę odwróciłam wzrok i spojrzałam na sprawcę całego zdarzenia. Był nią Alex. Chłopak z klasy wyżej. Tak samo jak dziewczyny. W sumie źle. Tak samo jak reszta szkoły nie przepadał za mną.
- Co tak siedzisz tu sama jak palec ? - powiedział i wybuchnął głośnym śmiechem po czym odszedł w swoim kierunku.

Chwile później zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wchodzić do klas. Usiadłam w pierwszej ławce pod oknem gdzie było moje miejsce. Przez całą lekcje byłam obrzucana jakimiś papierkami z obraźliwymi przezwiskami. To nic. Przywykłam do tego.

Nawet nie zorientowałam się kiedy lekcje się skończyły. Powolnym krokiem wyszłam ze szkoły zabierając swoje rzeczy z szatni. Zabrałam swój rower i poszłam w kierunku domu. Nie spieszyło mi się. Ojciec pewnie siedzi już pijany. I gdy tylko wejdę znowu zacznie się piekło. Nie cierpię tego. Nie cierpię tego całego świata. Nie cierpię siebie. Nawet nie zauważyłam kiedy po moim policzku spłynęła łza. Szybko ją starłam i szłam dalej. Zatrzymałam się koło parku. Stwierdziłam, że chwile odpocznę. Podeszłam do najbliższej ławki odłożyłam rower obok niej i usiadłam. Nie wiem ile tak siedziałam, ale zaczęło robić się ciemno. Gotham wieczorami staje się niebezpieczny. Wzięłam szybko rower i powędrowała w stronę domu. Przypadkowo skręciłam w ciemny zaułek. Czułam się nie swojo i obserwowana. Nie spodziewanie ktoś przygwoździł mnie do ściany.
- piękna z ciebie sztuka - powiedział i zaczął dotykać mnie po ciele. - co ty na to żebyśmy się zabawili ? - powiedział i zaczął wkładać rękę pod moją koszulkę. Moja twarz była bez wyrazu, ale łzy leciały z moich oczu strumieniami. Zdjął ze mnie kurtkę i kiedy chwil ściągnąć ze mnie bluzkę próbowałam się wyrwać. Czego pożałowałam bo dostałam mocnego liścia w twarz. Upadłam na ziemie. Z mojej wargi sączyła się krew. Próbowałam wstać, ale mężczyzna mi na to nie pozwolił siadając na mnie. Zaczął dotykać moich piersi. Tak bardzo się bałam dotyku. Próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku, ale na marne.
- Nie szarp się suko, a nie zaboli - powiedział. Traciłam już powoli nadzieje.
- Pomocy ! - krzyczałam tyle ile miałam jeszcze siły. Tem facet odpiął mi już stanik. Traciłam nadzieje, że ktoś mi pomoże. Czy tak wyglada mój koniec ? Nagle usłyszałam strzały, a ciało mężczyzny bezwładnie opadło obok mnie. Szybko wstałam i zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam w stronę skąd dochodziły strzały. Wstrzymałam chwilowo oddech po czym po chwili go wypuściłam. Sama nie wierzyłam w to co widzę. Stał tam Joker. Najniebezpieczniejszy psychopata morderca w całym mieście. Zamrugałem kilka razy nie dowierzając. Ogarnęłam się i wytarłem w rękach koszuli krew która sączyła się z mojej wargi.
- Wszytko w porzadku ? - zapytał Joker. Przez chwile bałam się cokolwiek odpowiedzieć. Ale zebrałam się na odwagę, żeby cokolwiek z siebie wydusić.
- Tak jest okej - powiedziałam najciszej jak tyko mogłam zbierając swoje porozrzucane rzeczy. Ten zbliżył się do mnie przez co zaczęłam się cofać aż natknęłam się na lodowata ścianę.
- Nie wygladasz za dobrze - powiedział z uśmiechem. Zbliżając się coraz bardziej mnie.
- Proszę nie zbliżają się. Proszę - wydukałam z zaciśniętymi oczami próbować nie uronić łzy. Nachylił się nade mną. Czułam jego chłodny oddech na szyi - proszę - szepnęłam znowu. Po chwili odsunął się idę mnie i skrzyżował ręce. Odetchnęłam z ulgą.
- Co masz na szyi? - zapytał, zszokowało mnie to pytanie, nie powiem. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć - odpowiesz mi ? - ponownie zapytał
- Nie chce na to odpowiadać - powiedziałam i dokańczałam zbierać rzeczy. Popatrzył się na mnie i uniósł jedną brew. Zignorowałam to i wszystkie rzeczy włożyłam do torby. Wyjęłam chusteczkę i wytarłem nią usta, które były całe we krwi.
- Jak masz na imię ? Chyba mogę poznać twoje imię skoro cię uratowałem - powiedział, a ja stanęłam jak wryta. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się do niego.
- Suzan - powiedziałam i odeszłam w stronę domu z jego ust uslyszłam tylko ciche „do zobaczenia". Przeraziłam się. Nie chce go więcej spotykać. Nie chce spotykać nikogo.

Po niespełna 10 minutach byłam już w domu. Odstawiłam rower na swoje miejsce i weszłam po schodach do domu. Przy samym wejściu uderzył we mnie zapach alkoholu. Najciszej jak umiałam próbowałam iść w stronę swojego pokoju, ale na marne.
- gdzie byłaś ?! - powiedział mój rozwścieczony ojciec
- Chciałam przejść się do parku - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Właśnie widzę ! Jak ty wyglądasz ! Przyznaj się pewnie pieprzyszłas się z kimś w krzakach ! - powiedział i zaczął do mnie podchodzić - widzę, że lubisz to ty mała suko ! - powiedział to i uderzył mnie w bolący jeszcze policzek - pamiętaj, że jesteś tylko moja i ja decyduje o tobie ! - powiedział i ciągnął mnie w stronę mojego pokoju, położył mnie na łóżku i się zaczęło...

Jesteś moja | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz