Rozdział 8

2.2K 73 24
                                    


Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo ten dzień w szkole będzie zły. Kiepskie samopoczucie i żarty nie na miejscu ze strony rówieśników. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że lekcje mam do późnej wieczornej godziny. W tym wszystkim zastanawia mnie fakt, jak zdołam wytrzymać to wszystko. Do końca zostały mi jeszcze cztery lekcje. Na pozór wydaje się mało, ale dołączając do tego, że kiedy jest tylko okazja znowu mi dokuczają, to wydaje się strasznie dużo. Czas ciągnie się niemiłosiernie długo. Może nikt nie zauważy jak wyjdę trochę wcześniej ? Z moich zamyśleń wyrwał mnie dzwonek kończący lekcje. Spakowałam do torby wszystkie rzeczy i opuściłam klasę. Narzuciłam na siebie kaptur i dyskretnie wyszłam z budynku szkoły. Zza rogu dochodziły głośne i donośne śmiechy Alex'a i jego kolegów. Przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej ich minąć, co nie uszło ich uwadze.
- wychodzisz tak bez pożegnania ?! - krzyknął w moją stronę jeden z nich. Przez całe ciało przeszły mnie przyjemne ciarki. Przez ułamek sekundy mój oddech został wstrzymany, ale chwile później głośno wypuściłam powietrze. Ruszyłam przed siebie nawet nie zwracając na nich uwagi. Może się odczepią. No właśnie, może - gdzie tak uciekasz ?! - usłyszałam stłumiony głos, a chwilę później śmiechy ich wszystkich. Spojrzałam na nich kątem oka. Dwójka z nich szła za mną pewnym krokiem. Widząc to przyspieszyłam jeszcze bardziej. Przeszłam przez pasy na czerwonym świetle, przez co prawie potrącił mnie samochód i niemal, że biegnąc skierowałam się w kierunku domu.

Kilka minut później byłam już obok mieszkania. Zgubiłam ich kilka ulic dalej. Poprawiając torbę na ramieniu weszłam ostrożnie po drabinie by chwile później znaleść się we własnym pokoju. Odłożyłam delikatnie torbę obok szafy. W szufladzie zaczęłam szukać zapasowego klucza od drzwi. Znalazłam go. Był w ostatniej szufladzie. Po cichu podeszłam do drzwi i prze kluczyłam je na dwa spusty. Odłożyłam kluczyk na biurko, a sama usiadłam na łóżku. Zdjęłam z siebie bluzę i wygodnie się na nim położyłam. Zmęczenie wzięło górę. Powieki robiły się coraz cięższe, a mi coraz trudniej było się powstrzymać przed snem. W końcu dałam za wygrana, nie trwało to długo, bo sen przyszedł bardzo szybko...

         Kilka godzin później...

Czym prędzej wstałam z łóżka. Mój oddech był ciężki, a w oczach zebrały mi się drobne łzy. To właśnie był koszmar. Koszmar, który męczy mnie od pół roku. Śmierć mamy. Zawsze jest tak samo. Siedzę z nią razem w kuchni i przygotowujemy obiad śmiejąc się wspólnie. A chwile potem słychać tylko krzyki. Jej krzyki. Kiedy on katuje ją jak psa, ja nawet nie mogę się ruszyć, tylko stoję i na to patrzę. Wzięłam głęboki oddech starając się go uspokoić. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam zaspane oczy. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 19. To wcale nie tak późno. Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka zabierając z niego klucz. Najciszej jak tylko mogłam wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Zabrałam coś na szybko do jedzenia i wróciłam do swojego pokoju ponownie zamykając go na klucz. Usiadłam na łóżku i zjadłam 2 jabłka. Kiedy miałam zamiar przebrać się w inne rzeczy usłyszałam delikatne pukanie w okno. Ostrożnym krokiem podeszłam do okna nie pewnie je otwierając.
- witaj skarbie - powiedział Joker opierając się o ścianę - dlaczego wcześniej wyszłaś ze szkoły ? - zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Byłam zmęczona - wydukałam i usiadłam na parapecie. Na zewnątrz zaczął lekko padać deszcz, przez co zrobiło się chłodniej niż było.
- Mam nadzieje, że wyspałaś się - zrobił chwile przerwy, ściągnął z siebie marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona, chwile potem kontynuował - bo dzisiaj zabieram cię do mojego klubu skarbie - powiedział cały rozweselony z szerokim uśmiechem na twarzy.
- To konieczne ? - wydukałam. Jakoś nie widzi mi się „szlajanie" się po klubach nocnych.
- Oj skarbie nie daj się prosić - zrobił krok w moją stronę patrząc się w prost na moje usta. Rękoma objął moją talie. Lekko przegryzłam wargę na jego gest. Widząc to wbił się w moje usta. Był taki delikatny i namiętny, nogi się pode mną uginały. Ręce zarzuciłam na jego kark bardziej go tylko prowokując. Jedną ręką zjechał niżej. Pisnęłam kiedy poczułam jak klepną mnie w tyłek - to jak skarbie ? Zgadzasz się ? - wydukał pomiędzy pocałunkami. Odkleiłam się od niego i pokiwałam twierdząco głową.
- Na którą mam być gotowa ? - zapytałam odklejające się od niego i poprawiając materiał bluzy.
- O 22 będę po ciebie skarbie - powiedział i pocałował mnie przelotnie w usta, a chwile potem już go nie było. Westchnęłam i weszłam z powrotem do pokoju. Zastanawiałam się co mam ubrać. Skoro to jego klub to pewnie wymagany jest jakiś elegancki wystrój. Prychnęłam w myślach na te zgryźliwą uwagę. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Wchodząc do łazienki widziałam swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądałam najlepiej. Zignorowałam swój wygląd i wzięłam szybki zimny prysznic. Umyłam jeszcze włosy i zakładając ręcznik wyszłam z łazienki. Zastanawiałam się co mam ubrać. W pewnej chwili przypomniałam sobie o sukience od Jokera. Wyjęłam ją z pod szafy i otworzyłam pudełko. Nadal leżała w nim nie tknięta. Wzięłam materiał do rąk był taki delikatny. Położyłam sukienkę na łóżku i próbowałam dobrać do niej buty. W oczy rzuciły mi się czarne wysokie buty za kolano. Pamietam jak kupowałam je wspólnie z mamą. Bez wahanie wyjęłam je z szafy i stwierdziłam, że będą idealnie pasować do sukienki. Położyłam je obok łóżka i zdjęłam z siebie ręcznik. Z szafy wyjęłam czystą czarną bieliznę. Chwilowo założyłam na siebie za dużą na mnie czarną koszulkę i zaczęłam się malować. Czarną pomadą pomalowałam brwi w kolorze włosów, podkręciłam rzęsy malując je tuszem. I na sam koniec delikatną czerwoną szminką pomalowałam usta. Wyglądałam nawet w miarę dobrze. Wysuszone włosy uczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Były proste przez co nie miałam z nimi problemów. Ostrożnie zdjęłam z siebie koszulkę zakładając sukienkę. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Sukienka sięgała mi gdzieś do połowy biodra. Miała odkryte ramiona, trochę większy dekolt i co bardzo dla mnie ważne, długi rękaw. Spojrzałam jeszcze tylko na godzinę. Dokładnie za 10 minut miał przyjechać zielonowłosy. Zapięłam naszyjnik od Jokera, założyłam jeszcze tylko buty i ostrożnie wyszłam przez okno. Deszcz padał już trochę mocniej niż kilka godzin temu. Powoli zaczęłam schodzić po schodach. Zatrzymał mnie dopiero dźwięk samochodu. Joker wysiadł z niego i pomógł mi zejść.
- Wyglądasz cudownie - powiedział i lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu. Chwile później widocznie otrząsnął się i zdjął z siebie marynarkę chroniąc mnie przed deszczem. Szybko wsiedliśmy do auta, a zielonowłosy ruszył z piskiem opon. Po kilku minutach jazdy delikatnie położył swoją zimną dłoń na moim nagim biodrze. Przeszły mnie przyjemne dreszcze na jego gest. Spojrzałam w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam.

Jesteś moja | JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz