-39,40... 52... 60- obudził mnie głos pielęgniarki.
-Co robisz? -spytałem ale Rol nawet nie oderwała wzroku od swojego notatnika. Siedziała na krześle i jeżdżąc długopisem po kartce z lewej do prawej nadal coś liczyła
Wzruszyłem ramionami i powoli wstałem z łóżka.
-Zastrzyk- wykrztusiła, nadal nie odrywając wzroku od kartki.
-Przecież wiem- przewróciłem oczami.
Podszedłem do małej szafki przy łóżku, wziąłem leżącą na niej strzykawkę i wbiłem sobie w ramię, nie zmieniając w ogóle wyrazu twarzy.
-Powiesz mi w końcu co tam mamroczesz-podszedłem wyrwałem jej długopis z ręki, tym samym wyrywając ją z transu, i uśmiechnąłem się lekko.
-Coś mi się nie zgadza.
-Przeziębiłem się?- otworzyłem lekko buzię imitując zdziwienie i się zaśmiałem.
-Nate...- posłała mi prześmiewcze spojrzenie.
-No to co jest?
-Jeszcze się przyjrzę, ale to raczej nic poważnego. Nie musisz się martwić.- powiedziała z uśmiechem.
-Dobra jak tam chcesz. Ja idę już na badania.
Wziąłem białą koszulę z wieszaka i wyszedłem z pokoju. Po drodze wstąpiłem do łazienki i się przebrałem. Idąc korytarzami natknąłem się na paru ochroniarzy.- Jak się trzymasz... -spojrzałem na plakietkę na koszuli- ... Connor ? - zapytałem z ironicznym uśmiechem.
-Uważaj.
Przewróciłem oczami.
-Jeju wy to jak zawsze tacy smętni.
Ochroniarz posłał mi tylko jakieś spojrzenie typu „ja tu rządze nie masz nic do gadania, pamiętaj że to my zamknęliśmy cię w tamtym pokoju na parę miesięcy" i dalej szedł wzdłuż korytarza.
Za grosz poczucia humoru. Czasami się zastanawiam czy oni w ogóle są jeszcze ludźmi, może Blaise zamienił ich na jakieś maszyny zagłady, żebym już nie mógł im stawiać oporu.Ocknąłem się, jak zawsze, jadąc na łóżku szpitalnym w kierunku mojego pokoju. Ręce miałem przywiązane do metalowych krawędzi, co nie było nowością, ale zobaczyłem coś jeszcze.
Rękawiczki? Hm ciekawie. Czyli te opaski to za mało, muszę nosić jeszcze jakieś rękawiczki. Cudownie.- pomyślałem i znowu zamknąłem oczy przez silne środki nasenne.Kolejny raz obudził mnie głos Carol. Na szczęście tym razem była już sobą.
- Wstawaj, dziś ja robię śniadanie. -uśmiechnęła się.
-O nie tylko nie to.. -powiedziałem ironicznie.
-Dobra dobra, żebym nie przypomniała o piątku.
Fakt, wtedy się zbytnio nie popisałem. -Każdy może mieć gorszy dzień i zapomnieć podłączyć gofrownicę.- wyszczerzyłem zęby.
-A ty przypadkiem nie wspominałeś, że zawsze jest ten twój „gorszy dzień" ? - spojrzała na mnie, a ja pokręciłem z uśmiechem głową.
Podniosłem się i wstałem z łóżka, ale za chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami i zaraz po tym leżałem już na ziemi. Carol widząc jak się przewracam, szybko do mnie podbiegła.
-Nic ci się nie stało? Nigdy mi tak nie mdlałeś. -zaśmiała się lekko, ale w jej głosie dało się usłyszeć przerażenie.
-Tak, wszytko okej. Musiałem się potknąć.
-Nie wyglądało to na potknięcie.- zaczęła mi się przyglądać.
-Naprawdę, czuję się dobrze. - przetarłem oczy i wstałem z ziemi.
-Przez te poranne badania?- nie ustępowała
-Rol, nic mi nie jest. To tylko mały wypadek.
Tak szczerze ledwo stałem, ale to pewnie był tylko skutek jakiejś mocniejszej narkozy.
Spojrzałem na swoje ręce. Nadal miałem te dziwne rękawiczki.
- To jakiś nowy środek ostrożności? Gdybym znowu miał stracić panowanie. Mogli mnie już znowu zamknąć. Wątpię, że rękawiczki coś wskurają.
-Nie wiem.. . Nic mi o tym nie mówili
Spojrzałem na nią pytająco. Zwykle wszystko wiedziała...
-Ale spytam się Blais'a.
-Dobra. Myślisz, że mogę je zdjąć na śniadanie?
-No wiesz .. niewiem czy..- nie udało jej się skończyć, bo już zacząłem je zdejmować.
- Kurde.- westchnąłem próbując ściągnąć jedną z rękawiczek. One są tak jakby połączone z opaskami...- dalej próbowałem. Miały bardzo cienki materiał, ale chyba nie dało się tego zrobić bez otwierania opasek.
-Ogarnij się- powiedziała patrząc jak nieudolnie usiłuje pozbyć się rękawiczek z rąk. - Chodź już na górę, tym razem będziemy czekać na gofry tylko 5 minut.
-Dobra.-spojrzałem się na nią i poddałem się zostawiając opaski w spokoju.-Witajcie przyjaciele! -wykrzyknąłem widząc dwóch ochroniarzy opierających się o blat kuchenny.
Zobaczyłem znajomą twarz.
-Może uda mi się wyciągnąć wasze imiona.- zamknąłem oczy i udałem, że magicznie wydobywam z niego informacje.
-Ten blondyn to chyba ... Connor!- popatrzyłem się na nich a jeden już wyciągał paralizator w moją stronę.
-Spokojnie... przeczucia jeszcze nigdy nie uznano za coś nadnaturalnego. - Connor tylko popatrzył się żałośnie na podłogę.
-Nie przeszkadzaj im- powiedziała Rol.
-Ja chciałem tylko nawiązać normalną konwersacje. - nie moja wina, że nie potrafią się komunikować-spojrzałem w ich stronę.
- Wolisz dżem czy krem czekoladowy?
-Krem- powiedziałem jednoznacznie.
Zjedliśmy gofry i poszedłem do biblioteki, która była parę korytarzy dalej.
Zacząłem czytać o wykorzystywaniu map turystyczno-topograficznych, bo w tą sobotę Rol chciała mi zrobić kartkówkę z geografii. Akurat bardzo lubię ten przedmiot. Tutaj nie mam jak podróżować, nie mogę nawet wyjść do sklepu, więc wątpię, że wybiorę się na wycieczkę dookoła świata. A dzięki atlasom i książkom przyrodniczym mogę „zwiedzać" wiele miejsc.
Powoli przekręcałem kartki w podręczniku dokładnie czytając każde zdanie, aż nagle przed oczami znowu pojawiła mi się czarna plama i uderzyłem z hukiem twarzą w blat stołu.
Poniosłem obolała głowę i spojrzałem na telefon. Leżałem tak dobre 10 minut. Chyba muszę się przewietrzyć..
Wyszedłem na dwór i usiadłem na ławce. Niedługo po tym zobaczyłem Carol zbliżającą się w moją stronę.
-Nie miałaś jechać teraz do domu? Przecież to nie twoja zmiana.
-Od rana coś mi nie pasowało w twoich wynikach, uznałam że nie powinnam tego ignorować.
-Carol ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że czuję się dobrze.- w tym samym czasie pielęgniarka zaczęła mi się uważniej przyglądać.
-Czy to? .... Krew? - spojrzała na mnie.
Szybkim ruchem dotknąłem twarzy i przetarłem krew wypływającą mi z nosa.
-To nic. Uderzyłem się.
-Znowu zemdlałeś?? Czemu nic nie powiedziałeś?
-Carol to nie jest twoja zmiana, i tak za dużo czasu spędzasz w tym budynku. Przecież twój narzeczony czeka już pewnie od godziny z pysznym obiadem. Poświęciłaś już część swojego życia na niańczenie mnie. Prawda. Kiedyś bardzo tego potrzebowałem, ale teraz jestem już prawie pełnoletni i nie musisz zostawać ze mną po godzinach.
-Nathan.- spojrzała na mnie poważnie.
Popatrzyłem na nią i również spoważniałem. Użyła mojego pełnego imienia, czyli coś naprawdę było na rzeczy...

CZYTASZ
Nathan
Fantasy17 Chłopak odkrywa że ma w sobie ogromną siłę którą duszono w nim od dzieciństwa. W końcu przestaje z nią walczyć. I staje się kimś kogo sam się obawiał.