Rozdział 8 🦋

31 6 3
                                    

Nie. Po prostu wystarczy, jak powiem, że nie chcę, aby Karol udzielał mi korepetycje, ale wtedy na bank nie zdam...

Po chwili zdałem sobie sprawę, że zarówno nauczycielka, jak i chłopak wpatrują się we mnie, wyczekując odpowiedzi.

Westchnąłem cicho zrezygnowany i szybko przybrałem na twarz fałszywy uśmiech, tak, że matematyca nawet nie zauważyła, że sekundę wcześniej moja twarz wyrażała niezadowolenie.

- Dziękuję, że pani znalazła kogoś, kto chce mi pomóc w nauce. - Powiedziałem do nauczycielki, jednak w mojej głowie kłębiły się myśli typu: "Zgiń! Przepadnij zła kobieto! Tak bardzo mnie nienawidzisz?!"

- Kamień z serca! - Odetchnęła nauczycielka. - W takim razie, jak mamy to załatwione, to ja uciekam, czas mnie goni, Maciek, dałam ci rozpiskę tego, z czego musisz się poprawić, szczegóły omówcie sami. Do widzenia. - Wytrajkotała i pędem wyszła z sali. Zostaliśmy sami. Spiąłem się trochę. Kątem oka widziałem, jak cały czas się we mnie wpatruje.

- Masz? - Spytał nagle, wzdrgnąłem się, Wystraszyło mnie to nagłe przerwanie ciszy. Musiał chyba wyczytać z mojej twarzy, że nie rozumiem o co mu chodzi, bo po chwili dodał: - Tę rozpiskę...

- Nie, nie mam jej przy sobie. - Niemal zasalutowałem ze stresu. Czułem, jak przeszywa mnie wzrokiem. Znowu. Bardzo niemiłe uczucie... Uczucie wywołujące niepokój...

- Posłuchaj, jeśli nie chcesz, żebym Cię uczył, to nic na siłę. Po prostu powiedz. - Mruknął jakby rozdrażniony? W końcu spojrzałem na niego, na jego twarzy malowała się złość.

Miałem poważny dylemat, czy się zgodzić, czy nie, ale po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że nie mam wyboru i muszę się na to zgodzić...

- Nie. W porządku. - Jeśli pomożesz mi zdać, to jakoś się z Tobą przemęczę... - Mam nadzieję, że szybko mnie wszystkiego nauczysz. - Żeby nie musieć przebywać w twoim towarzystwie. Wymusiłem uśmiech.

- Lepiej nauczyć się wolno, ale dokładnie, niż szybko, ale pobieżnie... - Mruknął pod nosem. - Kiedy masz trochę wolnego czasu? Chciałbym zobaczyć, z jakich tematów muszę ci pomóc.

Kiedy mam czas? Dla psychopatów nigdy.

Ale tak idąc na logikę... im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy...

- Myślę, że dzisiaj po południu znajdę trochę wolnego, więc jeśli będzie ci to pasowało, to można...

- Dziś mi pasuje. - Odpowiedział i skierował się w stronę drzwi. - Przyjdę do ciebie o piątej.

Po tych słowach wyszedł z klasy, a ja stałem jak głupi i nie wiedziałem co mam teraz zrobić.

Najbliższe tygodnie zapowiadają się ciężkie...

***

Biegałem po pokoju jak oszalały i starałem się posprzątać bałagan. Trzydniową kolekcj brudnych kubków po kawie zaniosłem do kuchni i bezczelnie uciekłem z pomieszczenia, słysząc, jak mama krzyczy za mną, że tak się nie robi i mam to pozmywać. Zebrałem walające się na podłodze ubrania i i wrzuciłem je byle jak do szafy. Zaścielałem łóżko. Z podłogi podniosłem koc, złożyłem i położyłem na łóżku. Pod kocem leżały dwie lalki, westchnąłem, Kornelka ciągle zostawia u mnie swoje zabawki. Zaniosłem je do jej pokoju. Zanim się obejrzałem do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Jeszcze raz omiotłem spojrzeniem swój pokój, i gdy stwierdziłem, że jest w miarę okej, skierowałem się do drzwi. Tam mama witała już Karola.

Rozmawiali. Wyglądał inaczej niż zwykle. Nie przeszywał mojej mamy wzrokiem i nawet obdarzał ją delikatnym uśmiechem. Możnaby powiedzieć, że wręcz promieniał rozmawiając z nią.

Maska.

Pozory.

Kłamca.

Gdzie się podział ten przerażający chłopak, przeszywający wszystkich wzrokiem?!

Nagle do Karola podbiegła Kornelka i się do niego przytuliła. Zdrajczyni mała.

Wtedy mnie zauważył, a ja zdałem sobie sprawę, że patrzę się na niego jak głupi od dłuższego czasu.

- Cześć. - Powiedział nadal się uśmiechając, lecz sposób, w jaki teraz patrzył się zmienił. Znowu przeszywał mnie wzrokiem. Wzdrgnąłem się.

- Cześć. - Odpowiedziałem z trudem odwzajemniając uśmiech ze względu na obecność mamy. - To może... my pójdziemy do pokoju... - Gestem wskazałem schody, chłopak posłusznie zaczął iść na piętro. Poprowadziłem go do mojego pokoju.

Oboje usiedliśmy na krzesłach przy biurku i nastąpiła niezręczna cisza. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Po chwili jednak chłopak się odezwał:

- To co musisz poprawić?

Otworzyłem szufladę i zacząłem szukać kartkę od nauczycielki. Nie było jej tam. Otworzyłem drugą szufladę. Nadal nic. W ostatniej także kartki nie było.

Zacząłem gorączkowo zastanawiać się gdzie ta głupie kartka mogła się podziać. Nagle mnie olśniło. Przecież ja tę kartkę schowałem do kieszeni tej czerwonej bluzy!

- Poczeksz chwilkę? - Zadałem pytanie retoryczne i podbiegłem do szafy. Zacząłem przeszukiwać mebel. Wyrzuciłem z niej jedną bluzę, drugą, dwie pary jeansów, a czerwonej bluzy nie mogłam znaleźć.

- Przepraszam! Nie chcę wam przeszkadzać, przyniosłam wam tylko coś do pi- Maciek. Co. To. Jest. - Ostatnie zdanie wycedziła przez zęby.

- Co jest co? - Spytałem i obróciłem się, żeby zobaczyć o co chodzi. Zobaczyłem, że moja mama z środka pokoju podnosi paczkę papierosów.

- Co tutaj robią papierosy?

Na początku przeglądałam się zdezorientowany. Nie wiedziałem co papierosy mogły robić w moim pokoju. W ogóle co one mogły robić w naszym domu. Spojrzałem na spodnie, które leżały na podłodze i wtedy zrozumiałem. To były papierosy, które skonfiskowałem Nikodemowi. Musiały wypaść z kieszeni. Kuźwa trzeba było je wyrzucić!

Co Maciek powinien zrobić?

1. Powiedzieć całą prawdę.

2. Powiedzieć, że papierosy są jego.

3. Skłamać, że papierosy są Karola.

25.06.2020r. godz. 15:00

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Efekt Motyla 🦋Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz