Leo
- Dawaj nie chce mi się iść na biolke. Zostańmy i poróbmy coś jeszcze. - zaproponowałem jej.
- Może pójdziemy do kawiarni. - zaproponowałem. Miała to być taka randka tylko nie zapytałem się jej w prost. Od kąd tu przyjechałem i przyszedłem do tej szkoły to spodobała mi się ta dziewczyna. Miała w sobie to coś czego nie umiem określić. Poprostu podoba mi się.
- Ale mamy biologię mój ulubiony przedmiot. Chcę na nim być. - odpowiedziała.
- To co nie skusisz sie ze mną na kawe ? - zapytałem z lekkim rozczarowaniem. Ja wiedziałem jedno mnie juz do końca dnia nie będzie w szkole. Jeżeli ona woli wrócić do szkoły to niech idzie. Wsumie mam zły dzień i nie wiem jak by sie potoczyło to spotkanie a jak nie chce iść to dla mnie lepiej.
- Nie ja już może pójdę do szkoły bo i tak jestem spóźniona.
- No dobra. Szkoda. - powiedziałem ze smutkiem w głosie.
I tak się rozstaliśmy. Ona poszła w kierunku szkoły a ja zostałem przy murze z obrakami.
-Kurwaaaaaaaaaaaaaa. - krzyknołem na cały głos żeby wyładowac złe emocje jednak to też nie pomogło. Wziołem spray do ręki i rzuciłem nim jak najmocniej o ściane. Rozjebał sie tak że zamazał wiekszość mojego grafiti. Zrobiłem tak z resztą sprejów i usiadłem pod murem. Łzy zaczeły mi lecieć z oczu. Potem poszedłem nad małe jeziorko.
-Co ja kurwa żle robie ? - powiedziałem stojąc nad jeziorkiem patrząc sie w swoje odbicie.
-Co jest ze mna nie tak? - zadałem pytanie do siebie.
Z jeziorka smutny i wkurwiony poszedłem do domu. Tam w domu usiadłem na łóżku i tylko jedno chciałem zrobić. Iść pograć w kosza. Ubrałem dres i moje jordany i wyszedłem z domu z piłką do kosza. Skierowałem sie w stronę boiska. Nikogo na nim nie było bo była główna furtka zamknięta. Obszadłem boisko do okoła i znalazłem dziurę w płocie. przeszedłem przez nią wyjołem piłkę do kosza i zaczołem grać. Byłem tak zdenerwowany i mało skupiony że nic mi nie wpadało do kosza. Wkońcu wziołem piłke i rzuciłem nią z całej siły w kosz. Trafiłem idealnie w narożnik tablicy.
- KURWA! - krzyknołem.
-Ej to nie jest może twoja piłka. - usłyszałem głos kobiecy.
Podniosłem sie i spostrzegłem dziewczynę trzymającą w swoich rękach moją piłke. Odpowiedziałem jej- Tak to moja piłka. Dziekuje bardzo.
Cześć jestem Lili. - odpowiedziała dziewczyna.
Podeszła do mnie podając mi piłkę. Była naprawdę wysoka i miała przepiękną urodę. Była mniejwiecej mojego wzrostu, a ja mam prawie 195cm. dawałem jej jakieś 190cm.
-Cześć miło ciebie poznać Lili ja jestem Leo.- powiedziałem.
-Mogę z tobą zagrać?- zapytała nieśmiało.
- Jasne, a umiesz grać w kosza ? - zapytałem podając jej piłkę.
Odrazu sie przekonałem że znalazłem sobie złą osobę do naśmiewania się bo nie zdążyłem sie spojrzeć a piłka wpadła już do kosza.
- Trzy zero.- krzykneła uradowana.
Zdziwiłem sie jej clnością. Byłem naprawdę zaskoczony. po chwili jednak przypomniało mi sie odrzucenie Riley. Przerzuciłem złość na celność i inne atuty sportowe. Byłem niczym Stephen Curry i jego zabójcze rzuty za 3 punkty.
Po trzydziestu minutach gry wynik wynosił 54:54 remis. Byłem pod wrażeniem jej umiejetności. była naprawde dobra. Miałem dla niej propozycje nie do odrzucenia.
-Lili, co ty na to żebyśmy gdzieś poszli razem i sie poznali ? Może jakas kawiarnia? co ty na to ? - zapytałem nieśmiało dziewczyne.
- No dobra tylko musiała bym pojść do domu sie przebrać. - odpowiedziała.
- Jasne ja chyba też ubrał bym sie w coś innego niż dresy. - powiedziałem.
-To za 20 minut przy kawiarni? - zapytałem.
-Dobra to jesteśmy umówieni- powiedziała dziewczyna.
Poszedłem w strone mojego domu. Wchodząc do domu spostrzegłem lili wchodzącą do domu który znajdował się trzy domu dalej. Boże, czy w tym mieście mieszkają same piękne i zajebiste dziewczyny?- pomyślałem.
Poszedłem do pokoju i sam z siebie odsunołem rolety i spojrzałem przez okno. Nie wiem jaki cel był tego ale wpatrywałem się przez chwilę w okno pokoju dziewczyny. Przebrałem się w moje ulubione czarne jeansy z dziurami oraz w koszulkę z napisem "i am crazy". Ubrałem też bluzę od levisa i kurtkę. Zabrałem klucze od domu i poszedłem się zobaczyć z Lili. Po spacerze do kawiarni usiedliśmy w najmniej rzucającym sie w oczy miejscu i pogrążyliśmy sie w rozmowie.
Nagle usłyszeliśmy wystrzały z broni maszynowej i odgłos tłuczonych szyb. Po kilku chwilach weszło czterech uzbrojonych w karabiny bandytów. Wszyscy byli zamaskowani w czarne kominiarki.
-Wszyscy na ziemie - wrzasnął jeden z nich.
Padliśmy razem z Lili na ziemie i schowaliśmy sie pod stołem. Poczułem jej reke na mojej. Spojrzałem na nią, na jej twarzy widac było strach i zdenerwowanie. Przysunołem sie do niej i przytuliłem ją do klatki piersiowej. Cały czas trzymała mnie za rękę. Bandyci po zabraniu pieniedzy wyszli oddając jeszcze kilka strzałów w drzwi. Po kilkunastu minutach przyjehała policja. Zadawała ludziom pytania a my z lili wyszliśmy i skierowaliśmy sie do domu.
droga do domu minęła nam w ciszy. Postanowiłem ją przerwać.
-Do której szkoły chodzisz bo nie kojarze cie z mojej. - zapytałem nieśmiało.
- Tutaj jest jedno liceum chodzimy pewnie do tej samej szkoły. - odpowiedziała.
Złapała mnie za rekę. Zdziwiłem sie ale nie pusciłem jej. Tak trzymając sie za rece doszliśmy pod mój dom.
- Dziekuje ci za ten zwariowany wieczór. Troche sie bałam w kawiarni. - powiedziała.
- Nie ma za co. Cieszę sie że mogłem poznac tak cudowną osobę jak ty.- powiedziałem
Podeszła do mnie i mnie pocałowała w policzek. Zdziwiłem sie tym gestem ale nie mówie że mi się nie podobało. Przytuliłem ją i poszedłem do domu. Ale przed tym zobaczyłem że coś ruszyło sie u Riley w oknie. Olałem to i poszedłem do domu. Na dzisiaj już mam dość wrażeń. Poszedłem do kuchni zaparzyć sobie kawe i zrobić tosty. Po zjedzeniu poszedłem na góre obejrzeć sobie serial. Usnołem oglądając mój ulubiony serial to znaczy że jestem bardzo zmeczony. Odłożyłem komputer przebrałem sie w piżamę i poszedłem spać.
CZYTASZ
Tajemniczy Mural
De Todo"𝒩𝒶𝓈𝓏ℯ 𝓉𝒶𝒿ℯ𝓂𝓃𝒾𝒸ℯ 𝒾 𝓉𝒶𝓀 𝓌𝓀𝓇ℴ́𝓉𝒸ℯ 𝓂𝒾𝒶ł𝓎 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝓉𝓀ℴ 𝓏𝓃𝒾𝓈𝓏𝒸𝓏𝓎𝒸́." Riley Evans i Leo Carter czyli przygnieciona ciężarem plotek, wredna dziewczyna oraz poniewierany przez wielu, ciekawski nowy sąsiad wariatki. Z pocz...