#24 Kolejna uratowana

257 14 10
                                    

Siedział na kanapie w salonie. Czytał książkę o wdzięcznym tytule „Pożarnictwo i ratownictwo na świecie - porównanie"
Lektura wciągnęła go na maksa, ale nie mógł się całkowicie zrelaksować.
W pokoju obok spała jego córka. W nocy znów się rozpaliła. Jej temperatura wynosiła ponad 38,5 stopni. Złapała infekcję, a on się martwił jak to samotny ojciec. Jej organizm jeszcze był osłabiony po porwaniu. Nic dziwnego, że się przeziębiła. Matt był wdzięczny za to, że tego ranka skończył zmianę i mógł mieć na nią oko.

***

- Oh. Halstead. Bawisz się w niańkę? - jak tylko przekroczyli próg siedziby zaczepił ich detektyw Olinsky
- Chyba tak. Coś czuję, że będę tego żałować. - przyznał Jay stawiając małego psa na podłodze. Suczka od razu zaczęła hasać dookoła jego butów. Detektyw uważając na to aby jej nie zdeptać poszedł usiąść przy swoim biurku by zacząć pracę.
W tym czasie małe szalało zaczepiając Antonio i Erin. W sumie to wszyscy byli zachwyceni szczeniakiem. Nawet Kim mająca ostatnio trudny czas na ten widok się rozpromieniła.

Pracowali nad raportami z wczorajszego dnia. Nie było to interesujące zajęcie, ale konieczne.

- Mam jedno pytanie: kto się odlał na środku mojego biura?! - Przed nimi stanął Voight
W wywiadzie zapanowała cisza przerwana nieporadnym warczeniem i gruchotami. Nagle z pokoju socjalnego wybiegł przewrócony kosz na śmieci i wpadł prosto na rozwścieczonego sierżanta.
Jay zasłonił sobie jedną ręką oczy aby nie patrzeć na to co się miało stać chwile później.

Hank jednak spojrzał w dół i zobaczył małą włochatą kuleczkę wpatrującą się w niego z przechyloną główką jakby nie rozumiała co tu się odszczeniaczkowiło. Padł ofiarą tych oczu. Rozczulony podniósł małe stworzonko, które zaczęło kręcić ogonem.

Jay w końcu odważył się na to spojrzeć i prawie mu kopara opadła.

- Nie umieją się zająć małym pieskiem co? - zaczął mówić do kulki na swoich rękach - Halstead. - spojrzał na udającego, że nic się nie stało detektywa i od razu wiedział, że to on przygarnął psiaka - I ty sobie taką sierotę wybrałeś? - zwrócił się do psiaka kręcąc głową i głaszcząc kulkę za uchem.
- Wybrałaś. To ona. - prychnął Jay pod nosem
- Istnieje coś takiego jak gazety i miski z wodą. - odparł szef. W tym momencie szczeniak wbił jednak ząbki w rękaw jego koszuli i zaczął warczeć niechcąc puścić materiału.
- Chodź tu psiaku... - za chwilę maluch wylądował w ramionach swojego właściciela.

***

Weszła na teren remizy 51. A więc to w tym miejscu zakochana była Lili...
Minęły dwa miesiące, a ona dopiero teraz odważyła się przyjść po jej rzeczy. Przed nią stanął Matt Casey. W tym czasie poznała go wystarczająco dobrze aby mieć pewność, że jej siostra miała świetny gust. No przynajmniej jeśli chodziło o facetów.

Przywitali się krótkim „Hej" a on zaczął prowadzić ją do szatni.
Zatrzymał się przy szafce z nabazgranym na taśmie podpisem „Wyrwa" i przyklejoną obok naklejką jeża.
- Zawsze śmiałam się, że Lils jest takim jeżem. Wydawała się ostra, groźna i konkretna, ale tak naprawdę miała w sobie tyle słodyczy, delikatności i uroku, że wszyscy ją kochali. - wyjaśniła blondynka dotykając kawałku papieru. Kapitan się uśmiechnął. Nie wiedział, że z tym drobiazgiem wiąże się taka historia. Lili go zaskakiwała nawet po tym jak odeszła.
Wklepał kod do jej szafki i się otworzyła.
Na drzwiach wisiały przyklejone dwa zdjęcia - Liliany ze swoim rodzeństwem i mamą na wakacjach na Santorini oraz Selfie zrobione instaxem Stacy na ich pierwszej „rodzinnej" kolacji.
Wiedział, że ono tu jest, ale na widok jej uśmiechu zaszkliły mu się oczy. Robił wszystko aby się nie rozkleić.

Agata wyciągnęła szarą koszulkę remizy. Przepoconą, pachnącą w stu procentach jej siostrą. Zauważyła plamy od sadzy. Wyobraziła sobie ile musiał ten materiał przejść.
Jej siostra robiła niesamowite rzeczy. Była bohaterką dla setek ludzi.
Dla niej również...

Mieszkanie Agaty opanowała niezmienna cisza. Wyłączyła telefon, telewizor, radio... jedynym odgłosem jaki dochodził były krzyki kibicujących drużynie piłki nożnej sąsiadów.
Ona była w łazience. Dobrze wiedziała co robi. Ostatnie dwa lata spędziła naprawiając to wszystko u innych ludzi. Miała pewność sukcesu.
Trzy szybkie cięcia. Skalpel szedł jak po maśle. Od razu krew zaczęła rytmicznie tryskać z ran. Udało jej się. Trzy tętnice. Od razu przed oczami pojawiły jej się mroczki i zaczęła zasypiać...

Tego dnia Liliana była zdenerwowana jak nigdy wcześniej. Zamartwiała się, wychodziła z siebie i uciekała myślami. Nie umiała się skupić.
- Aspirant Wyrwa! - usłyszała za swoimi plecami wołanie dowódcy zmiany gdy kolejny raz w trakcie ćwiczeń zawaliła swoje zadanie - Co się z tobą dzisiaj dzieje? - spytał
- Moja siostra nie odbiera telefonów, nie pojawiła się w pracy...
- Co ty tu jeszcze robisz? - zdziwił się kilkanaście lat od niej starszy mężczyzna. Doskonale wiedział, że narzeczony jej siostry zginął kilkanaście tygodni temu na misji w Iraku... - Masz dwie godziny aby odezwać się czy wrócisz. - powiedział, a jej za raz nie było.

Wpadła do mieszkania w momencie kiedy blondynka zamknęła oczy i wypadł jej z dłoni skalpel.
Podbiegła do niej od razu zaciskając swoje dłonie na jej ranach i podnosząc jej ręce aby zatrzymać utratę krwi. Sięgnęła po bandaż z kieszeni spodni, który wcisnęła tam wybiegając z samochodu. Zrobiła prowizoryczny opatrunek. I drugą ręką wyciągnęła telefon
- Dworska 11/7. Próba samobójcza. Ofiara nieprzytomna, oddycha, podcięcie żył i tętnicy łokciowej. Mówi aspirant PSP Liliana Wyrwa. - powiedziała jak tylko odebrała dyspozytor 999.
Jej intuicja i tym razem nie kłamała.
Agaty plan był idealny. Tylko, że nie uwzględniła talentu swojej siostry.
Talentu do ratowania drugiego człowieka.
Zastanawiała się tylko czy dla niej to był tylko jeden wyjątkowy raz czy po prostu była kolejną uratowaną na liście. Nigdy nie spytała. Nie wracały do tego. Tylko, że  teraz nie dowie się tego nigdy....

***

Leo usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Czyżby jego ojciec wrócił do domu o  n o r m a l n e j godzinie?
Zaciekawiony podszedł do wejścia.
- Hej tato. - powiedział
- Cześć. - odpowiedział mu detektyw
W tym momencie chłopak zobaczył na rękach taty włochatą kulkę.
- Oooo! Po kilkunastu latach w końcu. - zachwycił się i od razu wziął szczeniaka na ręce.
Był absolutnie zachwycony. Uwielbiał psy i zdziwił się, że w końcu jego nieubłagany rodzic sam przyniósł do domu takie stworzenie.
- Tylko nie patrz w te oczy bo przepadniesz. - westchnął
- Jak? - pytał Leo
- To córka naszej dystryktowej tropiącej Burzy i Shocka z SWAT. Mieszanka owczarka niemieckiego z Belgian Malinois. Chcą aby wszystkie szczeniaki zostały w środowisku policji. - wyjaśnił szybko Jay
- A ty masz słabość do pewnych siebie, uroczych kobiet. - zaczął śmiać się jego syn głaszcząc szczeniaka po brzusiu.

Jay się ogarnął po pracy. Zaparzył herbatę i zamówił obiad. W tym czasie jego syn zapoznawał psa z jego nowym domem.
- Lava. Zobacz. Tu jest łazienka. Służy do mycia brudnych łapek i całych piesków. - mówił szeptem pokazując psu wannę i umywalkę.
- Lava?
- Pasuje do niej. - Leo się odwrócił i postawił suczkę na podłodze - Lava. Siad. - dał komendę, a pies od razu usiadł. Miała dziewięć tygodni. Szczeniaki uczące się na psy pracujące w tym wieku umieją już takie podstawy. Przeczytał to w dodatku do jej metryki - trackerze komend i egzaminów na drodze do zostania ewentualnym psem policyjnym. Ich suczka przeszła już pierwszy egzamin. Dostała ocenę „zachwycająca, wzorowa"
- Podoba jej się. - stwierdził starszy Halstead - Niech będzie Lava.

❤️❤️❤️

Hejka!
Ucinam ten rozdział ponieważ zasypiam już a doszłam do wniosku,  że lepiej by było dać wam jutro kolejny niż pisać długaśnego tasiemca

A ktosie się domagają nextu


SPRAWDZANY

Jedyna || Chicago Fire FF ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz