#26

254 11 23
                                    


Stacy była podekscytowana na maksa. Wracała do MED na wolontariat. W końcu. W szkole nie mogła usiedzieć w miejscu.
Gdy odezwał się ostatni dzwonek to pierwsza wypadła z klasy, a potem ze szkoły. Miała przechodzić przez pasy gdy usłyszała trąbnięcie samochodu. Obejrzała się i zobaczyła auto Halsteada.
Podeszła do niego gdy otworzyło się okno.
- Hej kochanie. - uśmiechnął się do niej chłopak - Stwierdziłem, że podwiozę cię, jadąc po drodze do weterynarza z tym małym koczkodanem. - wskazał tylne siedzenie gdzie w transporterze piszczała mała kulka futra
- Hej Lavcia- Stacy otworzyła tylnie drzwi i usiadła obok psa
- Ej. - upomniał się Leonard
- No co? Kochana buba może się chyba ze mną przywitać. - Przytuliła psa i zapięła szczeniaka.
- Bardzo zmęczona byłaś? - spytał Leo włączając silnik. Po tej emocjonującej nocy sam ledwo doczołgał się do akademii,
- Majca mnie postawiła na nogi. - mruknęła - a tobie jak minął dzień? - spytała swojego chłopaka
- Nieco siniaków bo mieliśmy walkę wręcz i tyle. Nic ciekawego. - wzruszył ramionami i zatrzymał się przy światłach.
-Pewnie wiele razy uratuje ci to życie. - zauważyła brunetka - Lava ma dzisiaj szczepienie? - spytała
- Tak. Wirusówki, odrobaczanie i pazurki. - odpowiedział brunet
- Pełen pakiet. No to powodzenia.
- Co ty na pizzę dzisiaj wieczorem na kolację? - zaproponował. Wystukiwał palcami na kierownicy rytm muzyki
- Hmmm... Nie wiem czy mi się będzie chciało... - zaczęła udawać, że ma wątpliwości - Pizza zawsze! Co to za pytanie. - wybuchnęli śmiechem. - Tylko ty potem będziesz się tłumaczył mojemu diabetologowi dlaczego zawsze gdy z tobą jestem to wykres tworzy Alpy.
- Oj tam. Zwalimy na słodycz Lavy. - machnął ręką.
- Chciałabym aby to tak działało.
- Myślisz nad powrotem na pompę? - spytał ją korzystając z okazji, że zboczyli na temat jej choroby. Jego dziewczyna nie lubiła o tym mówić. Nie chciała definiować siebie poprzez chorobę. Cukrzyca była tylko niechcianym dodatkiem do jej osoby, a nie częścią jej.
- Nie wiem. Pierwszy raz od kiedy pamiętam jestem tylko na penach i ciągle jest to dla mnie nowość, ale rozglądam się już za nową pompą.
- Kasa z odszkodowania ma pokryć koszty? - upewnił się chłopak
- Dokładnie. - pokiwała głową i zatrzymali się na parkingu pod MED
- Uważaj na siebie. - powiedział gdy otworzyła drzwi i wyskoczyła z auta.
- Ty też. - otworzyła jego drzwi. - Kocham cię. - przytuliła go i dała mu szybki pocałunek w usta.
- Przyjadę po ciebie. O 20? - zaproponował
- Nie wiem jak kończę... - powiedziała odrywając się od niego
- Będę o 20. Potem pizza- uśmiechnął się do niej szeroko - kocham cię.
- Ja ciebie też. - zaczęła iść w stronę szpitala, zaglądała co chwilę za siebie by go widzieć dopóki nie weszła na izbę przyjęć. Wtedy też on odjechał.

Weszła na oddział.
- Hej Maggie. - podeszła do stacji pielęgniarek
- Kto tu przyszedł! Wspaniale cię widzieć Stacy. - ucieszyła się na jej widok najważniejsza z pielęgniarek
- Też dobrze cię zobaczyć. Idę się przebrać. - powiedziała wskazując drogę do pokoju lekarskiego
- Dzisiaj dr Halstead jest po drugiej stronie miasta na konferencji i targach. Doctor Rhodes poprosił abyś weszła na CT (Kardiotorakochirurgię). Ma tam dla ciebie zajęcie.
- Dzięki Magg. - rzuciła za sobą i zaczęła iść się przygotować do pracy.

***

- Zostawisz mnie już? - spytał wkurzony ciągłą obecnością Matta w swoim mieszkaniu.
- Po tym co odpieniłeś? - prychnął kapitan - lekarze kazali cię obserwować. Nigdzie się nie wybieram do póki nie przyjdzie Stella. Zarywam część zmiany tylko dlatego aby cię niańczyć. Oficjalnie załatwiam nowe posłanie dla Tuesday.
- Kurwa. Nawet pospać nie można. - Kelly przykrył poduszką głowę - Nic nie robię.
- Na własne życzenie wypisałeś się z MED co jest absolutną głupotą. Cudem Boden się jeszcze o tym nie dowiedział.
- To źle. Albo i dobrze. Na razie. - Porucznik się odwrócił plecami do przyjaciela i go totalnie olał.

***

Znowu była w MED i znowu przytłoczyła ją wielkość tego szpitala. W Polsce wszystko jest jakoś jaśniej opisane, albo po prostu szpitale były prostsze i każdy wyglądał niemal identycznie - w większości powstały za czasów komuny. Po za tym ostatnie lata raczej spędziła w swoich klinikach lub szpitalach psychiatrycznych. Wielkość tego ośrodka była więc dla niej nieco dezorientująca. Totalnie nie wiedziała gdzie ma iść aby dostać się na oddział doctora Charlesa.
Na szczęście tym razem nie była sama. Zabrała ze sobą swoją najlepszą przyjaciółkę - absolutny żywioł - Ruby. Z nią miała pewność, że trafią tam gdzie trzeba.
- W ogóle po co tu jesteśmy? - spytała zdecydowanie wyższa od Agaty kobieta o włosach szaro-brązowego koloru i piwnych oczach.
- Doktor Charles poprosił nas o konsultacje i chce nam przedstawić chyba rezydentów i specjalistów do rekrutacji do kliniki. - wyjaśniła - Po za tym chcę abyś poznała lekarza, z którym będziemy ściśle współpracować.
- Aaaa... No jasne. - uśmiechnęła się - To chyba tutaj wskazała przejście przed nimi
- Jep. Jesteśmy. - ucieszyła się Aga i w tym momencie wyszedł do nich starszy mężczyzna
- Doctor Charles. - przywitała się
- Doctor Wyrwa. - kiwnął głową
- Oto Dr Ruby Szczęsny. Będzie kierowała Chicagowskim oddziałem kliniki. Specjalistka od leczenia zespołu lęku napadowego i fobii, a zarazem moja najlepsza przyjaciółka. - przedstawiła swoją towarzyszkę
- Miło cię poznać. - podał jej rękę ordynator
- Pana również.
- Najpierw poproszę was o konsultację. Chłopak 20 lat. To trudny przypadek c-PTSD po wielu latach przemocy domowej: napadowa autoagresja, zamroczenie emocjonalne, panika, zaburzenia w postrzeganiu siebie, izolacja... Tylko, że zobaczycie jego walkę i chęć normalnego życia. Nie działa farmakoterapia, a sama psychoterapia to za mało. - mówił
- Mogę z nim porozmawiać sama? - spytała Ruby - Ostatnio miałam bardzo podobny przypadek. Wyszłyśmy na prostą.

Jedyna || Chicago Fire FF ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz