7

119 12 5
                                    

Richie spacerował po korytarzu szpitala nerwowo zaciskając swoje rękawy. Eddie dalej był w środku sali, nie wiedział co mu robią, dwa razy przenosili go na górę a raz na nawet pod ziemię.Okularnik robił wszystko aby nie popłakać się jak małe dziecko jednak powoli jego oczy aż same cisnęły z siebie zły.

Richie był również zły. Bardzo zły. Był zły ponieważ matka Eddiego nie przyjechała, nie odebrała nawet telefonu. I choć Richie wysłał jej od groma wiadomości, nawet ich nie odczytała.

Z przyjaciółmi chłopców było inaczej, najpierw dowiedział się Ben i Mike który najmniej znali Eddiego i nie dotknęło ich to tak mocno, chociaż bardzo się przejęli. Potem dowiedziała się Beverly, Richie dokładnie nie wie jak dziewczyna zareagowała, w wiadomościach wydawała się przestraszona ale i bardzo zła.

Na końcu od samego Richiego dowiedział się Bill, Richie kazał mu wszystko powiedzieć Stanowi osobiście bo z racji że jest jego chłopakiem umie ujarzmić tego demona. Dodadkowo dwójka spędzała w tamtym momencie czas jak domyślił się okularnik, trudno jest się nie domyślić gdy w tyle rozmowy słychać nieustanne narzekanie i gadanie o tym jak to wredne jest zostawianie swojego chłopaka w samych bokserkach i odrazu lecieć do telefonu jak na zawołanie.

Richie zaraz po tym gdy rozłączył się z Billy'm usiadł przed salą zmęczony i zwychajnie zaczął płakać. Płakał by pewnie jeszcze długo gdyby nie lekarze wychodzący z sali. Chłopak odrazu zerwał się na równe nogi i podbiegł do jednego z lekarzy.

-I jak z nim?

-Cóż jak narazie chłopak zostanie w tym szpitalu, ale później niestety będzie musiał być przeniesiony do tego dwa kilometry od Derry, tamten jest lepszy s tych sprawach.

-Jakich sprawach?

-Myślę że też się domyślasz... Richie?

-Skąd pan?

-Twoja babcia była tutaj stałym pacjentem, gdy zmarła tym pacjentem stałeś się ty,tylko twoja babcia walczyła do końca choroby a ty chciałeś się poddać w pełni zdrowy.

-Czyli Eddie ma?

-Tak, prawdopodobnie.

-Jak to prawdopodobnie?

-Będzie trzeba się jeszcze upewnić, zrobić parę badań i powtórzyć analizę krwi być mieć pewność.

-Kiedy zacznie leczenie?

-Kiedy jego matka podpisze dokumenty.

-Ona tego nie zrobi.

-A to czemu?

-Bo ona ma swoje życie, zostawia go na pastwę losu i...

Chlopak nie dokończył bo zaczął płakać(dop.aut:tak jak ja od godziny)

-Chlopczę, wiem że to dla ciebie trudne. Ale on jest w mało poważnym stanie, da się go uratować(dop.aut:Nie tak jak mojego kochanego J.F)

-Ale co jeśli nie?

-Jeśli w ciągu tygodnia matka nie podpisze dokumentów, za zgodą pacjenta rozpoczniemy leczenie.

-A on wie?

-Najlepiej żebyś ty mu powiedział.

-Dobrze.

Richie bez dłuższej rozmowy odszedł od lekarza i wszedł do pokoju szpitalnego Eddiego. Na łóżku leżał blady spokojny chłopak, pod oczami miał wory a usta ledwo widoczne,mimo to lekko się uśmiechał.

-Cześć Rich.

-Hej mały.

-Czemu jesteś taki smutny?

-Nie ważne,ważne że ty jesteś uśmiechnięty.

-Dalej cię nie lubię pamiętaj o tym.

-Tak tak wiem.

-Co ci lekarz powiedział?

-Twoja mama musi tu przyjechać.

Eddie spuścił wzrok na swoje ręce i zaczął je lekko miętosić(wiem zajebiste słowo).

-Ona nie przyjedzie,ma mnie cały czas w dupie. Teraz to przeziębienie nic ja niej nie zrobi,a co dopiero jakieś zatrucie.

-Czekaj co?

-Mówię że nie przyjedzie jak się zatrułem,ma mnie kompletnie w dupie i tak pozostanie.

-Ale ty się nie zatrułeś Eddie.

-To...Co mi jest?

-Ja...

-Powiedz.

-Eddie...

-Mów.

Richie odwrócił się plecami do astmatyka i próbował opanować płacz,ledwo co mu to wychodziło chociaż miał w tym wieloletnią wprawę.

-Powiesz mi czy nie Richie?

-Nie dam rady.

-Dobrze.

Nastała chwila ciszy po czym Richie usłyszał ciche skrzypienie powoli oddalające się.Szybko odwrócił się i zobaczył bosego Eddiego w fartuchu szpitalnym szurającego w stronę lekarza z kroplówką w ręce.Przypominał trochę starszego podkurwionego dziadka który przegapił Bingo.

-Czekaj...Eddie!

-Ty mi nie powiesz to sam się dowiem śmieciu.

-Czekaj Ed...

Richie nie dokończył bo padł na jakąś pielęgniarkę i prawie się przewrócił.Eddie dalej gnał przez korytarz zwracając uwagę coraz to większej ilości osób.

Okularnik za wszelką cenę próbował dogonić młodszego jednak z powodu swojej nieostrożności potykał się o własne nogi dając Eddiemu dodatkowy czas na dojście do pielęgniarki która była pierwszą osobą którą zobaczył po otworzeniu oczu.

Kiedy wyższy dobiegł do astmatyka ten stał jak kamień obok już odwróconej młodej pielęgniarki.Mogło się wydawać się go to zasmuciło,jednak te wszystkie emocje wyprzedzała złość.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!

-Eds ja...

Chłopak zaczął histerycznie uderzać w klatkę piersiową wyższego chłopaka,ten jednak nie protestował,próbował go przytulić,jednak burzliwe rączki astmatyka to mocno utrudniały.

-Eddie...wszystko będzie dobrze

Wstawiłam rozdział 😗✌️

Reddie || School Project Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz