#8

3K 288 224
                                    

Ruja u Wei WuXiana występowała trzy razy w roku: w maju, w październiku i w styczniu. Tym razem była ona dla niego cięższa niż poprzednie. Oczywiście brał pigułki ze specjalnych ziół by było mu łatwiej, ale i one nie tłumiły całkowicie gorączki. Wei był zamknięty w pokoju, na który zostały założone specjalnie zaklęcia by jego zapach i feromony nie wydostały się na zewnątrz i zwabiały alfy. Wei nie mógł wyjść i nikt nie mógł do niego wejść. 

Głośno dyszał gdy próbował sam siebie zadowolić, choć wiedział, że to nic nie da. W jego głowie cały czas siedziała jedna alfa, którą teraz tak desperacko potrzebował. Błagał wręcz w myślach by przez drzwi jego sypialni wszedł za chwile Lan Zhan. Ale tak nie mogło się stać. W końcu Lan był za daleko i na pewno nawet nikt go nie powiadomił by przyleciał do biednej omegi.

- Lan Zhan~!- jęknął z bólu ciesząc się, że zaklęcia blokują również dźwięki. Dzięki branym wcześniej lekom mógł myśleć trzeźwo, a nie tylko instynktem

Kto by się spodziewał, że ruja po spotkaniu przeznaczonej alfy może być taka upierdliwa i bolesna? Na pewno nie Wei. 

- A mogłem być teraz w Gusu~.- załkał żałośnie. Ciekaw był jakby Lan Zhan zareagował na jego gorączkę. Czy jego zapach i feromony dotarłby mimo wszystko do alfy? Nawet jeśli nie Wei by pewnie sam do niego poszedł. A co! Jest omegą w potrzebie i zdecydowanie cierpi na niedostatek Lan WangJiego! 

Przez jego umysł przechodziły teraz różne sceny, które mógłby teraz robić z alfą. Ale nie! Bo musieli go odesłać do domu wcześniej! Karalne powinno być zabieranie omegi od alfy! Na stryczek ich! Klą na wszystko i wszystkich w myślach.

Właśnie! To wszystko wina tego pawia! Gdyby tylko mnie nie sprowokował teraz bym słodko jęczał pod Lan Zhanem! 

~~~

Jego ruja trwała pięć dni, a po niej był bardzo osłabiony. Dalej przeklinał los, że nie było przy nim Lana, ale również nie mógł zrozumieć jak mógł tak bardzo pragnąć seksu z alfą. To wszystko było dla niego takie nowe.

Po tym jak gorączka się skończyła odwiedzali do Jiang YanLi i Jiang Cheng pomagają mu się ogarnąć. Oboje zauważyli, że ta ruja musiała dać mu w kość gdyż nie mógł nawet sam wstać z łóżka.

- Dobrze, że jednak nie byłeś w tym czasie w Zaciszu Obłoków.- powiedział Jiang Cheng gdy Wei był już ogarnięty i jadł zupę przygotowaną przez YanLi.- Kolejną gorączkę masz w grudniu, zgadza się? Powiem w takim razie ojcu, że nie pojedziemy do Gusu Lan na wykłady.- klan Lan organizował co roku dwa semestry wykładów. Pierwszy zaczynał się w sierpniu i kończył w październiku, natomiast drugi zaczynał się w grudniu i kończył w lutym. Wei WuXian kompletnie o tym zapomniał.

- Nie! Dam radę! Jedźmy do Zacisza Obłoków!- Ying z trzaskiem odłożył miskę na stolik. Jiang Cheng zaskoczony jego reakcją gapił się na niego tępo.

- Czemu nagle tak bardzo chcesz jechać?- zapytał podejrzliwie. Wei zarumienił się delikatnie.

- Uśmiech Cesarza.- powiedział pierwszą lepszą wymówkę.

- Niech ci będzie.- prychnął cicho. W głębi duszy był wdzięczny Wei WuXianowi. Ojciec powiedział, że odwoła im kolejny semestr ze względu na ich zdrowie. W końcu Jiang Cheng (który przechodzi ruje w marcu, lipcu i sierpniu) byłby tuż po gorączce na wykładach, a Wei dostałby jej w trakcie. Jednak panicz Jiang chciał jechać i to bardzo. Ale za żadne skarby by się do tego nie przyznał, a tym bardziej do powodu tej zachcianki.

Jiang YanLi zaśmiała się cicho, bardzo dobrze zdawała sobie sprawę z tego czemu jej bracia chcieli wrócić do Gusu. Będę musiała Dwa Jadeity Lan. W końcu przy dobrych wiatrach zostaniemy rodziną.- pomyślała.

Mo Dao Zu Shi  A/B/O (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz