#12

2.8K 286 328
                                    

Wei WuXian w wyśmienitym nastroju zjawił się w stołówce. Od razu usiadł obok Jiang Chenga, który jak tylko go zauważył zasypał pytaniami.

- Gdzie byłeś całą noc?! Wiesz, że szalała burza śnieżna?! Wiesz jakie to było niebezpieczne?!

- Oj daj spokój Jiang Cheng. Przecież wiesz, że miałem za karę przepisywać zasady. Utknąłem razem z Lan Zhanem w pawilonie bibliotecznym na całą noc.- powiedział promieniejąc szczęściem.

- Spaliście razem?- zapytał zaskoczony Jiang Cheng.

- Można tak powiedzieć.- powiedział z rozmażonym uśmiechem. Jiang z wahaniem pochylił się do niego i wyszeptał mu do ucha tak by nikt inny nie słyszał.

- Twój kwiat jest ciągle na miejscu?

- Oczywiście, że tak! Za kogo ty mnie masz?!- zawołał oburzony.

- Wyglądałeś na tak szczęśliwego, że było to bardzo możliwe...- powiedział Jiang Cheng z delikatnym rumieńcem.

- Więc cnotliwy Lan WangJi wcale nie jest taki święty.- dobiegł ich głos Wen Chao.

- A ty co?- warknął Wei.- Nie wiesz, że w Zaciszu Obłoków podsłuchiwanie jest zabronione?

To co robił z nim Wen Chao było niemożliwe. Czuł się trochę jak Lan WangJi upominając alfę o zasadach sekty, które znał już na pamięć. Naprawdę nigdy by nie pomyślał, że to on będzie kogoś besztać za łamanie zasad.

- I kto to mówi? Sam łamiesz zasady na prawo i lewo. Jakie masz prawo mnie upominać?- prychnął lekceważąco.- Jesteś tylko puszczalską omegą! Może przestaniesz w końcu zgrywać cnotkę i teraz przede mną rozłożysz nogi?- zapytał z obrzydliwym (inaczej się tego nazwać nie da) uśmiechem.

- Kompletnie cię pojebało?!- krzyknął Wei WuXian wstając z miejsca.

- Nie mam racji? Myślisz, że nikt nie wie co się działo dzisiejszej nocy? Nikt Ci nie uwierzy, że po prostu z Lanem spaliście bez żadnego kontaktu fizycznego?- uniósł pytająco brew.

- Wierz lub nie, mnie nie obchodzi twoje zdanie, ale do twojej wiadomości spaliśmy z Lan Zhanem na dwóch różnych końcach pomieszczenia!- co z tego, że w tej chwili kłamał? To że spał przytulony do Lan Zhana jest tylko i wyłącznie sprawą jego i alfy.

- Zabawne! Przyznaj się ile razy cie już brał? I kto jeszcze oprócz niego? Co ci zaszkodzi spędzić upojne chwile jeszcze ze mną?- drwił z omegi.

- Co ty kurwa...- słowa Jiang Chenga zostały przerwany mocnym uderzeniem w stół.

To Jiang YanLi siedzącą obok brata, straciła cierpliwość. Wstała i spojrzała chłodno na Wena.

- Jeszcze jedno słowo na temat mojego młodszego brata, a ostrzegam cię Wen Chao. Tak tego nie zostawię. Bądź pewny, że Yunmeng Jiang pociągnie cię do odpowiedzialności.- wszyscy patrzyli na tą zwykle spokojną i delikatna betę zszokowani. Teraz jej głos był zimny i ostry jak ostrze miecza.

Jin ZiXuan, który obserwował całą sytuację kątem oka był jeszcze bardziej zszokowani niż inni. Zawsze uważał, że Jiang YanLi jest słabą kobietą bez własnego zdania. Jednak teraz gdy w grę wchodziło obrona godności jej młodszego brata stała się niebezpieczna. Jak wcześniej wszyscy szeptali, tak teraz w pomieszczeniu panowała idealna cisza.

- A co mi może zrobić twoja sekta?- prychnął Wen Chao, gdy tylko otrząsnął się z szoku. Spojrzenie jakie na niego padło gdy tylko skończył wypowiadać ostatnie słowo zmroziło go od stóp po czubek jego koka.

- Radzę ci, Wen Chao, nie lekceważyć nienawiści do alf mojej matki. Jeśli nie chcesz poznać systemu karnego Yunmeng Jiang radzę ci się już nie odzywać.- pomimo tego, że słowa były pozornie grzeczne jak na młodą damę przystało, każde z nich było jak było jak mały, ale bolesny sztylet wbijany w klatkę piersiową swojej ofiary.

- A-ah tak? To w takim razie jaka kara spotkała twojego narzeczo... Ah, przepraszam powinienem powiedzieć byłego narzeczonego.- Wen Chao uśmiechnął się wiedząc, że trafił w słaby punkt.

- Jin ZiXuan już został przeze mnie pobity, takie upokorzenie jest wystarczającą karą!- krzyknął Wei Ying i wszyscy w duchu przyznali mu rację (nawet sam ZiXuan). Jeśli alfa została pokonana przez omegę była to nie wyobrażalne upokorzenie dla niej. W końcu alfy chronią omegi, a nie na odwrót. Więc alfa nie może okazać się słabsza od omegi. Jin ZiXuan został uderzony przez Wei WuXiana i nie mógł mu oddać gdyż do akcji wkroczył Lan WangJi. Tak więc stwierdzenie, że przegrał tą bójkę było trafne. W dodatku Lan wydał go, że to on zaczął, więc wplatał się w bardzo poważne kłopoty. To była zdecydowanie wystarczająca kara za jego zachowanie, która z pokorą przyjął.

- Pobicie? Pff. Wygląda na to, że wasza sekta rzeczywiście nie traktuje niczego poważnie. Chcesz mi powiedzieć, że za moje słowa zostanę przez ciebie pobity? Jakbyś mógł mnie choć dotknąć! Nie jestem tak słaby jak ten paniczek! Gdybym chciał wziąłbym cię siłą!- Wen kontynuował swoje drwiny.

Nawet paw mnie tak bardzo nie wkurwia jak ten skundlony Wen!- pomyśleli jednocześnie Wei i Jiang, nie wiedzieli, że "paw" miał podobne myśli.

Nawet ja ich tak nie wkurwiam jak ten skundlony Wen!

- Pobicie ciebie nie wystarczy!- warknął Jiang Cheng.- Za swoje słowa powinieneś zostać conajmniej wykastrowany!

- Jiang Cheng po co mu ucinać sprzęt, który nawet nie działa?- Wei uśmiechnął się wrednie widząc jak Wen Chao czerwienieje ze złości gdy większość studentów wybuchło śmiechem.

- Ty mała suko...- zgrzytał zębami wstając z miejsca.- Ty i twój Lan Zhan działacie mi ciągle na nerwy! Jestem pewien, że macie romans! Kleisz się do niego niemiłosiernie! Mam niby uwierzyć, że nic nie robiliście tej nocy? Nie rozśmieszaj mnie! Obiecuje ci, że jeszcze trafisz do mojego łóżka i nawet ten plugawy Lan WangJi ci nie pomoże!- Wei już nie wytrzymywał, zawsze sobie radził gdy ktoś go obrażał, ale nie znosił gdy ktoś obrażał jego bliskich, a ten skurwiel śmiał obrażać jego Shijie, jego sektę, a nawet jego obiekt westchnień! To już naprawdę przekraczało limit, który potrafił znieść.

W tym czasie Lan WangJi i Lan XiChen zaalarmowani krzykami przybyli to stołówki. Widząc zamieszanie Lan Zhan zmarszczył brwi. Wen Chao znowu zaczepiał Wei WuXiana. Niezmiernie go to denerwowało. Jego złość potęgowała wściekła twarz omegi. Wiedział, że do takiej furii, mimo wszystko, ciężko doprowadzić Wei WuXiana. Od razu wiedział, że to nie zwykła kłótnia, ale o wiele bardziej poważniejsza awantura, a twarze rodzeństwa Jiang go tylko w tym potwierdzało. Już miał się odezwać gdy Wei wskazał na Wen Chao.

- Wyzywam cię na walke mieczem!- krzyknął.- Nie możesz wystawić nikogo za siebie! To musisz być ty, rozumiesz?! Jeśli przegrasz odwołasz wszystkie swoje słowa i będziesz przepraszał na kolanach! W dodatku przyjmiesz każda karę jaka zarząda od ciebie Yunmeng Jiang!- Lan WangJi w tym momencie stał zszokowany patrząc na Wei Yinga.

- Ha! A jeśli ja wygram?!- warknął Wen Chao.

- Nie ma takiej możliwości, więc możesz zażyczyć sobie co tylko chcesz!

- W takim razie...- Wen Chao znowu się uśmiechnął.- Jak wygram wylądujesz w moim łóżku.

~~~
Wow, trzy rozdziały jednego dnia (jeden do WC, zapraszam serdecznie). Szaleje dziś po prostu, ale to już na pewno ostatni na dziś! Nie przyzwyczajajcie się do tego xD po prostu dziś mam jakiś wielki przypływ weny xD dobranoc robaczki ❤️

PS. Naprawdę nienawidzę Wen Chao więc on będzie masakryczne złą postacią i będzie baaaardzo cierpiał :3

Mo Dao Zu Shi  A/B/O (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz