4.

198 17 13
                                    


Zobaczyli jak napastnicy odjeżdżają z piskiem opon autem Jaya. Chcieli strzelić do wozu, ale oboje mieli obiekcje. Upton przez dziewczynę, a Halstead... Uprowadzenie jego wozu było wystarczającą karą. Nie miał ochoty mieć problemów przez tą behawiorystkę. W zasadzie już je miał. Oboje mili.

Nagle podjechał kolejny pojazd. Dodge Magnum z Ruzekem za kierownicą. Jay ruszył w ich kierunku, wszystko wytłumaczył. Po słowach " Agnes była w środku." Adam ruszył w pościg za porywaczami. Nie wiedział kim byli, ale z opisu Halsteada domyślił się, że to mogą być ci dwaj, których rano widział u podejrzanego. To była podwójna motywacja. Chciał to w końcu zakończyć. Musiał dogonić ten wóz, uwolnić dziewczynę i zamknąć przestępców, którzy mogliby mu pomóc w schwytaniu jego prawdziwego celu. Włączył światła i syreny, a jego partner zgłosił pościg, prosząc o wsparcie. 

Mijali kolejną ulicę widząc jak auto jest dobre pół mili przed nimi. Jechali bardzo szybko, mimo to, Ruzek siedział im na ogonie. Nagle auto zaczęło jechać nieregularnie. Skręcało to w prawo to w lewo, wyglądało to jakby kierowca był pijany. Policjanci spojrzeli po sobie, z napiętymi nerwami śledzili co działo się dalej. Drzwi z prawej strony otwarły się, a chwilę później wypadł z nich człowiek. A dokładnie dziewczyna. To były sekundy gdy Adam zdecydował co dalej robić. Jechać za przestępcami i zostawić Agnes patrolowi, czy...

Pisk hamulców i impet z jakim siła pociągnęła ich do przodu zdziwił Atwatera. Nie myślał, że Adam się zatrzyma. Wiedział jak bardzo zdeterminowany był by ich złapać. Ale może nie chodziło tylko o Latynosów? Widział jak dziewczyna zbiera się wolno z jezdni.

Przywarła plecami do oparcia. Słuchała jak krzyczą do siebie i kłócą się miedzy sobą, machając bronią. Mieli opaloną skórę, albo... nie! Byli Latynosami. Hiszpański dudnił jej w uszach. Czuła się dziwnie. Nie potrafiłaby tego opisać. Zdrętwiała i nie mogła nic powiedzieć. To surrealistyczne odczucie nie zmniejszało się.  Nie wiedziała dlaczego w oczach pojawiły jej się łzy. Ślina nie chciała jej przejść przez suche gardło. Usłyszała syrenę policyjną , zerknęła przez ramię i dostrzegła ten sam rzęch, który rano ją potrącił. Coś wtedy z niej zeszło, mogła się poruszać i przełknąć gule w gardle. Odważyła się sięgnąć broni mężczyzny na siedzeniu pasażera. Ten nie spodziewając się tego od razu ją puścił. Potem uderzyła go nią w nos i rzuciła się otworzyć drzwi. Kontem oka zobaczyła tylko na liczniku ponad sto na godzinę. Nie myśląc dłużej skoczyła na rozmywającą się jezdnię. 

To był ból, którego długo nie zapomni. Bolała ją noga, plecy i ten łokieć z porannego starcia z Dodgem. Zaczynała się podnosić, ściskając w słoni pistolet. Ból był okropny. Przewróciła się na plecy i postanowiła chwilę odpocząć. 

- Agnes!!! - usłyszała znajomy głos wołający ją. Tyle, że jakby z daleka. Otworzyła oczy, a nad nią wisiał ten oficer. Uśmiechnęła się, myśląc, że tak powinna. W końcu nie chciała aby wzywali karetkę czy coś. Nic jej nie było. - Hej! Spokojnie leż! - upomniał ją - Ale najpierw, daj mi to... - zamglonymi oczami spojrzała jak zabiera jej pistolet. 

- Zabrali notatki. - oznajmiła - Moje..

- Nic nie mów, to nie jest ważne. - Czuł dziwny niepokój, który wzrósł wraz z widokiem wyskakującej dziewczyny z auta. Bał się, że coś sobie zrobi, albo, że oni coś zrobią.

- Ważne. - warknęła marszcząc czoło - To moja praca. - wyznała - Bez tego nie skończę tej głupiej analizy... - Ruzek myślał, że majaczy mówiąc o pracy, kiedy wypadła z auta pędzącego ponad sto dziesięć na godzinę.  Jednak ona nie bała się o siebie. Nie potrafiła. Nie wiedziała, że może potrafić. Gdy usłyszała sygnał karetki chciała się podnieść. - Nie chcę do szpitala! Nic mi nie jest! - warknęła

- Dzień dobry! -uśmiechnęła się ładna blondynka z torbą medyczną na plecach - Co się stało?

- Wypadła z auta. - Ruzek odsunął się, aby zrobić miejsce medykom, ale nie odszedł. Stał jak stóż na nimi i patrzył im na ręce. 

- Nie wypadłam, wyskoczyłam! - poprawiła go czując jak coś wbija jej się w rękę - Auu.

- To tylko wenflon. Jest pani na coś uczulona? - znów się uśmiechnęła do Agnes. Paramedyk miał w zwyczaju łagodzić tak stres związany z wypadkiem i strach przed służbą medyczną. Udawało jej się to bardzo często. Na miejscu znaleźli się Upton i Halstead. Dołączyli do zbiegowiska. 

- Na głupotę! - oznajmiła patrząc na detektywów - Na leki nie. 

- Czy jakieś urazy w ostatnim czasie miały miejsce? 

- Nie. - odpowiedziała po dłuższym zastanowieniu i patrzeniu na oficera. Obiecała. 

- Dziś rano potrącił ją samochód. - wyznał Adam, wszyscy patrzyli na niego z pytającym wyrazem twarzy, ale on nie mógł milczeć. To mogło być istotne. 

- Jakieś obrażenia? - zapytała Brett, Ruzek już miał odpowiedzieć ale wtrąciła się Agnes.

- Tylko łokieć. - oznajmiła - Ale to nic. 

- Sprawdzimy to już w Med. - odparła - Dostałaś środki przeciwbólowe. Zaraz powinnaś poczuć ulgę. 

- Ja nie chce. - czuła się źle. Ewidentnie coś było nie tak z jej ciałem, ale nie była w stanie powiedzieć co.

- Odmawiasz przewiezienia do szpitala? - zapytał drugi paramedyk.

- Ta...

- Nie. - wtrącił Ruzek, wiedział, że ma przechlapane. Było mu wszystko jedno. - Nie odmawia. Rano to ja ją potrąciłem. Otarła się o bok mojego auta i upadła na asfalt. - wyznał całą prawdę.

- Dobrze, ale... - medyk nie mogła oprzeć się na protestach policjanta - Musimy to sprawdzić. - skierowała się do dziewczyny - Wyrażasz zgodę na transport do szpitala Gaffney Medical Center?

- Tak. - westchnęła l, wiedziała że to się nie skończy dobrze.

Zostali na miejscu aby zabezpieczyć okolicę. Już po odjeździe ambulansu 61, koledzy wypytywali go o cała sytuację, jednak Adam nie chciał się tłumaczyć. Dlaczego o czwartej rano jechał autem prawie tyle co ci teraz, środkiem miasta i nie miał włączonych sygnałów? Wiedział, że tylko jednej osobie musi się wyspowiadać z tego i ta osoba właśnie przyjechała. Voight trząsnął drzwi auta i zmierzał do podwładnych. Od razu oczekiwał wyjaśnień. Tyle, że od Halsteada. Ten jednak powiedział tylko tyle ile wiedział. Czyli od momentu opowiedzenia na wezwanie i porwaniu jego auta. Nigdy by nie pomyślał, że przestępcy uciekając wybiorą właśnie wóz policyjny. Resztę musiał dokończyć Ruzek. Jego historia była nieco dłuższa, więc wziął sierżanta na bok i powiedział co się stało. Hank skupiony na jego wywodzie zaczynał się denerwować. Czy jego ludzie słuchają w ogóle co on do nich mówi? Czy ma u nich jakikolwiek autorytet? Zdenerwowanie wychodziło z niego coraz bardziej. Dlatego Adam zakończył na tym jak znaleźli dziewczynę na jezdni.

DOBRA... NIE SPRAWDZONE... TAK, ŻE JAK BĘDĄ LITERÓWKI TO SORRY 😁

ZAPOMNIAŁABYM

DEDYKACJA DLA clintashaa ❤❤❤

ADES - Chicago P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz