Epilog.

209 14 30
                                    


Przemył twarz wodą. Dziś jest ten dzień. Sam nie wiedział, dlaczego kazano im ubrać mundury? Jednak gdy inspektor każe, nie można powiedzieć "nie dziękuję". Sam Voight ubrał mundur, a pod pachą trzymał czapkę. Adam wyszedł z łazienki na korytarz gdzie czekał już cały oddział. Nie wiedzieli czego się spodziewać. Po zdarzeniach z przed kilku dni, mieli dziewięćdziesiąt procent szans na destrukcje wydziału i powrót do wystawiania mandatów. Inspektor był tak wkurzony, że osobiście ich wszystkich pozawieszał. Nawet Voighta, przy którym pierwszy raz się zawahał. Jednak to, że cywil pojawił się na miejscu zdarzenia i w dodatku ucierpiał, to było idealnym pretekstem do postępowania jakie zastosował ich przełożony. Miał w końcu czystego haka na wydział i nie zawahał się go użyć.

Czekali dobrą godzinę, nim ktoś poprosił ich do środka. Wielka prawie pusta sala, a na jej środku stół, za którym siedział inspektor i kilku innych ważnych ludzi. Przeglądali jeszcze jakieś teczki a później spojrzeli na zebranych. Ich wyrazy twarzy były nieodgadnione. Ustawili się w rządku równolegle ze stołem i czekali na pluton egzekucyjny.

- Wszyscy w komplecie. - westchnął inspektor, jakby brak któregokolwiek z nich mógł jeszcze zmienić ich decyzję - Komisja po uwzględnieniu wszystkich zebranych dowodów, orzekła... - zamilkł przełykając gorycz porażki - Że jednostka wywiadowcza dowodzona przez sierżanta Hanka Voighta, jest prowadzona zgodnie z przepisami i bez wątpienia funkcjonuje najlepiej jak to możliwe. W związku z tym komisja wspólnie zadecydowała o odwieszeniu i przywróceniu was do służby z trybem natychmiastowym. Jednocześnie informujemy o odrzuceniu wniosku o zmianę dowódcy i pozostawiamy na tym stanowisku sierżanta Hanka Voighta. - zakończył. Nie w smak było mu to co powiedział, ale nie miał wyjścia. - Możecie być z siebie dumni. - dodał drwiąco. Hank za te słowa nie zamierzał odpuścić.

- Mówiłem, że nie można nam nic zarzucić. - odparł.

- Z tym bym się kłócił. 

- Masz coś na nas? - zapytał sierżant mrużąc oczy

- Miałem... ale...

- Ale Inspektor chciałby już wrócić do swojej żony. - usłyszeli za sobą odwracając się wszyscy naraz. Zobaczyli jak na krześle pod ścianą siedzi niska brunetka z małym kajecikiem w dłoni. Włosy miała zaczesane do tyłu, a mimo to nie widzieli jej twarzy, którą zasłaniały okulary. Podniosła wzrok na zebranych i posłała im uśmiech. Wtedy poznali ją. - Co myśleliście, że nie dokończę raportu? - zadrwiła. Agnes po tym jak psychopatyczna morderczyni postrzeliła ją, wylądowała w szpitalu. Tam wybitny chirurg zoperował jej ranę i postawił na nogi w kilka dni. Prawie nikt jej później nie widział.

- Myślałem, że już nie pracujesz w Instytucie? - Hank kilka razy starał się dowiadywać co u Agnes, gdy była w szpitalu, jednak lekarze niechętnie udzielali mu informacji. Dlatego kontaktował się z jej szefową. Stąd wiedział, że Agnes nie będzie dłużej pracować dla Jenny. Zwolniła ją i nawet prośby Voighta nie pomogły.

- Bo to prawda, ale musiałam dokończyć co zaczęła.  -westchnęła - A poza tym zobaczenie miny Inspektora warte jest wszystkiego. 

- To dzięki tobie... -wskazał na stół komisji.

- Powiedzmy, że mój kolejny raport też im nie przypadł do gustu, ale za to byłam w budynku na tyle wcześnie, żeby zobaczyć Inspektora w niecodziennej sytuacji. - zadrwiła - Musiał pójść na ugodę ze swoim sumieniem, albo poszukać prawnika od rozwodów. - dodała bez emocji.

- Aż żal, że jesteś socjopatką. - westchnął Voight - Byłabyś świetnym gliną. 

- Dziękuję... chyba. - na jej słowa wszyscy się rozweselili. 

Gdy opuszczała gabinet mijając wszystkich dostrzegła, że nie ma już wśród nich oficera Ruzeka. Zastanawiała się przez moment gdzie podział się ten naburmuszony buc, który po jej wybudzeniu ze śpiączki, zamiast jej współczuć, wydarł się na nią jakby ukradła mu ostatnią czekoladkę. To była jego jedyna wizyta w szpitalu. A później już go nie widziała, dopiero tutaj...

- Znikniesz jak kamfora, czy się chociaż pożegnasz. - usłyszała jego głos nim zdążyła zejść ze schodów.

- Nie wiem czy potrafię znikać, musiałabym poprosić jednego oficera o pomoc. - odwróciła się i nim cokolwiek dodała poczuła jego usta na swoich - Inne rzeczy też ma opanowane do perfekcji. - westchnęła.

- Wracasz do domu, do Polski. - zapytała z nadzieją, że zaprzeczy

- Tak. - odparła - Nic mnie już tu nie trzyma. 

- Ja trzymam. - zadrwił, naprawdę nie pozwalając się jej wyswobodzić z jego uścisku.

- Ty, to lepiej zajmij się swoją pracą, bo gdyby nie mój raport już byłbyś na wylocie. - Adam zwiesił głowę po ciosie jaki zadała mu tym zdaniem. 

- Cały czas taka zimna. 

- Trzydzieści sześć i sześć. Książkowa temperatura. - zażartowała czym rozluźniła trochę atmosferę. 

- Pojedziemy jeszcze do mnie?

- Za półtorej godziny mam samolot. - wyznała - Ale wierz mi, żałuję tak jak ty. - cmoknęła jego usta i prawie zbiegła ze schodów. 

- Daj się chociaż odwieźć. - zawołał za nią. 

- Mam swoje auto. - odparła, ale Ruzek był już za nią - Więc pojedziemy twoim. - oznajmił pakując jej się do środka. 


Na lotnisku wszytko odbyło się bardzo szybko, zdała bagaż, a później na moment wróciła do oficera. Sama nie wiedziała dlaczego. Patrzyła na jego twarz, wciąż zapuszczoną jak kloszard, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że długo jej nie zapomni. Podeszła do niego, wspięła się na palce i pocałowała go. Długo i namiętnie. 

- Będzie mi tego brakować. - powiedziała smutno - Ale znajdę coś podobnego w domu. 

- Gwarantuję ci, że wrócisz tu. - zadrwił pewny siebie

- Mówisz? - znów cmoknęła go w wargi - A może to ty przylecisz po to do Polski? - żartowała, odchodząc powoli w stronę bramki. Pomachała mu jeszcze na do widzenia, a później odwróciła wzrok. W tym właśnie momencie poczuła ukłucie w sercu i coś czego jeszcze nie doświadczyła. Coś co mogła by opisać jako... smutek, żal i tęsknotę. 



THE END

Epilog nie jest długi... ale i nie powinien... :) 

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. 

Dziękuję dziewczyną z ChicagoGirls za motywację i natchnienie :) 

Dziękuję Juliett_23 za natchnienie. XD

 Do zobaczenia w innych opkach...

a w sekrecie powiem wam, że jedno mam w głowie XD

ADES - Chicago P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz