Remus Lupin szybkim krokiem zmierzał w stronę Wieży Gryffindoru, by spotkać się tam z Lily i udać na wspólny patrol. Ze względu na zbliżającą się pełnię, nie czuł się najlepiej, ale wzywały go obowiązki prefekta.
Było dosyć późno i zaraz miała rozpocząć się cisza nocna, więc zdecydowana większość uczniów przebywała już w swoich domach. Remus przechodził właśnie obok korytarza, który odbijał w stronę Lochów, kiedy usłyszał kobiecy krzyk.
— Puszczajcie mnie! Nie możecie! Wy...
Nie wahając się ani chwili, pobiegł w tamtą stronę z różdżką w gotowości. Jednak napastnicy musieli usłyszeć, że ktoś się zbliża, bo Lupin zobaczył tylko fioletowy błysk światła, upadającą dziewczynę i uciekających dwóch chłopaków. Bojąc się o stan zdrowia uczennicy, nie ruszył za nimi w pościg.
Podszedł bliżej i zobaczył, że leżąca na posadce dziewczyna, jest nieprzytomna. Jej brązowe włosy rozsypały się wokół twarzy w kształcie serca, a rękaw szkolnego mundurka był lekko naderwany. Na szacie miała lwa – godło Gryffindoru, ale i bez tego Remus wiedział, kim była. Co prawda nie przyjaźnili się, ale chodzili razem na wszystkie zajęcia.
— Mary? — Potrząsnął delikatnie jej ramieniem.
Nic. Dziewczyna leżała nieprzytomna, ale z całą pewnością żywa. Jej klatka piersiowa poruszała się miarowo, a oddech był głęboki i spokojny jak podczas snu.
Remus podejrzewał, że musiała zostać uśpiona zaklęciem, wyciągnął więc swoją różdżkę i nakierowując ją na Mary, powiedział:
— Finite.
Jednak zaklęcie nie odniosło pożądanego skutku. Po chwili dziewczyna zaczęła się szamotać i krzyczeć. Zaskoczony chłopak odskoczył do tyłu i prawie upuścił różdżkę. Przestraszył się, że zrobił jej krzywdę, ale przecież to było niemożliwe.
Oczy Mary w dalszym ciągu były zamknięte i wydawało się, że nie miała pojęcia, co się dzieje. Nie zostało więc nic innego oprócz zabrania jej do Skrzydła Szpitalnego.
— Silencio — mruknął Remus, decydując się uciszyć dziewczynę, zanim jej krzyk ściągnąłby wszystkich nauczycieli i uczniów w okolicy.
Mary wciąż się szamotała jak ryba wyciągnięta z wody, tylko że teraz robiła to bezgłośnie. Lupin ponownie machnął różdżką i dziewczyna uniosła się w powietrze. Właśnie w taki sposób transportował ją do Skrzydła Szpitalnego.
— Remus?! Co ty wyprawiasz?! — Usłyszał znajomy głos, pełen oburzenia.
Odwrócił się i zobaczył niezbyt wysoką, rudowłosą Gryfonkę, która mierzyła różdżką w jego stronę.
— Czy to Mary? W tej chwili masz...
— Uspokój się — przerwał jej Lupin. — Zabieram ją właśnie do pani Pomfrey.
Różdżka Lily natychmiast opadła.
— Wybacz, ale myślałam, że to znowu jakiś głupi dowcip Huncwotów. Co jej się stało?
Remus nie skomentował podejrzliwego zachowania rudowłosej w stosunku do niego. Opowiedział jej za to, co się wydarzyło.
— I naprawdę nie wiesz, kto to był? — dopytywała Lily, która teraz szła obok niego i niespokojnie zerkała na wijącą się w powietrzu Mary.
— Wiem tylko tyle, że to Ślizgoni. Jak tylko usłyszeli, że ktoś idzie, zwiali w stronę Lochów.
— W takim razie powinniśmy powiadomić profesor McGonagall. Jeśli to naprawdę Ślizgoni i Mary powie, kim oni są, to osobiście postaram się, by profesor Slughorn wymierzył im dotkliwą karę — powiedziała Lily, a w jej szmaragdowych oczach lśnił gniew.
CZYTASZ
Niebo pełne gwiazd || Remus Lupin
FanfictionTo historia o chłopaku - Remusie Lupinie, który bał się mroku nocy i blasku księżyca w pełni. To historia o dziewczynie - Mary Macdonald, która ponad wszystko kochała gwiazdy. To historia o pocałunku, który mógł zmienić bieg wydarzeń. To historia o...