2. Wieża Astronomiczna

446 41 64
                                    

To była kolejna bezsenna noc Remusa Lupina. Pięć dni temu odbył się pogrzeb jego ojca i chłopak wciąż nie mógł uwierzyć w śmierć rodzica. Był on jedną z najbliższych mu osób. Zawsze taki dobry, cierpliwy i troskliwy. Pamiętał, z jaką miłością patrzył na swoją żonę. Właśnie między innymi ze względu na matkę, Lunatyk nie mógł zmrużyć oka. Bał się o nią. Gazety coraz częściej rozpisywały się o atakach Śmierciożerów. Ginęli zarówno czarodzieje, jak i mugole. Minister Magii – Harold Minchum, nawoływał do wzajemnej pomocy i ochrony mugolskich sąsiadów. Zwiększył on nie tylko liczbę dementorów pilnujących Azkabanu, ale pozwolił również niepełnoletnim czarodziejom, tym którzy już zaliczyli SUMy, na rzucanie zaklęć ochronnych na domy swoich bliskich. Remus jeszcze przed powrotem do Hogwartu zabezpieczył, jak tylko mógł rodzinną posiadłość, mając nadzieję, że to ochroni Hope Lupin.

Jednak czarne myśli go nie opuszczały. Nie będąc w stanie ich znieść, wstał z łóżka. Najciszej jak mógł, podszedł do szafki nocnej Łapy, na której leżała Mapa Huncwotów i zabrał ją ze sobą. Najchętniej pożyczyłby też pelerynę Rogacza, ale źle by się czuł, biorąc ją bez pozwolenia. Trudno, obędzie się bez niej.

Ku niezadowoleniu Grubej Damy wyszedł na korytarz. Sam nie wiedział, gdzie tak naprawdę chciał się udać. Marzyła mu się ucieczka od wszelkich złych wspomnień, problemów, obaw i dławiącego strachu. W końcu wyciągnął mapę, a jego uwagę przykuła mała kropeczka z podpisem Mary Macdonald, która mimo później pory, znajdowała się w Wieży Astronomicznej.

Gryfon zmarszczył brwi, zastanawiając się, co takiego wyciągnęło dziewczynę z łóżka. Miał do wyboru dwie opcje: dalej nad tym rozmyślać albo iść i sprawdzić. Wybrał to drugie.

Dzięki mapie i kilku skrótom bez problemu dotarł do Wieży Astronomicznej. Cicho wspiął się po schodach i wyjrzał zza uchylonych drzwi.

Mary siedziała ma podłodze otulona kocem, a jej brązowe włosy rozwiewał chłodny wiatr. Głowę miała uniesioną, najwyraźniej przyglądając się nocnemu niebu.

Lupin nie mógł się zdecydować czy podejść do niej, czy nie. Być może chciała zostać sama. Oparł rękę o drzwi, a te zaskrzypiały cicho.

Mary drgnęła, najwyraźniej wyczuwając intruza. Powoli odwróciła się i zobaczyła stojącego w progu wysokiego, szczupłego chłopaka o jasnobrązowych, gęstych włosach. Natychmiast rozpoznała w nim Remusa. Wyglądał na tak zawstydzonego, że aż nie mogła powstrzymać uśmiechu. 

— Nie możesz spać czy lunatykujesz? — zapytała, przyglądając się jego bordowej piżamie.

Lupin odetchnął z ulgą, widząc, że dziewczynie nie przeszkadzało to niespodziewane najście i odwzajemnił uśmiech. 

— Tym razem nie mogłem zasnąć — powiedział, podchodząc bliżej Mary.

— Uff... już myślałam, że lunatykujesz i będę musiała cię pilnować, żebyś nie skoczył z Wieży.

Rozbawiła go.

— A ty co tutaj robisz? — zapytał.

— Podziwiam gwiazdy. Nieczęsto można je oglądać przy pochmurnej, szkockiej pogodzie.

To prawda. Pogoda w Szkocji nie należała do łaskawych. Był dopiero październik, a zimno przenikało do szpiku kości. Zwłaszcza w nocy. Lupin zaczynał żałować, że nie wziął cieplejszego okrycia. Poczuł, że trzęsie się z zimna.

— Jeśli chcesz tu zostać, to powinieneś przykryć się kocem — powiedziała Mary. — Masz szczęście, że jestem dobra i podzielę się swoim.

Niebo pełne gwiazd || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz