4. Nów

356 45 35
                                    

Trzypokojowe mieszkanie po dziadku Benio Fenwicka, znajdujące się na przedmieściach Londynu, jeszcze w kwietniu zostało zaadoptowane na Kwaterę Główną Zakonu Feniksa. To tam odbywały się wszystkie narady i to tam udał się Remus po ostatniej potyczce ze Śmierciożercami.

Na miejscu zastał Lily, która natychmiast zabrała się do opatrywania jego ran. Mężczyzna skrzywił się lekko, kiedy zaaplikowała mu odrobinę dyptamu i utkwił wzrok w dębowym blacie stołu. 

— Następnym razem powinieneś poczekać na wsparcie — powiedziała.

— Nie mogłem czekać, a przecież nic poważnego mi się nie stało — zbagatelizował sprawę Lupin.

— Nie wierzę, że to mówię, ale czasem warto zadbać o swoje bezpieczeństwo, Luniek — odezwał się James, siadając na krześle obok przyjaciela. — Zakon nie potrzebuje samobójców. 

— Powiedz to lepiej Syriuszowi — mruknął Remus, tym samym przypominając im o starciu Blacka z grupą Śmierciożerców, które miało miejsce zaledwie tydzień wcześniej.

— Nawet mi o tym nie mów — zdenerwowała się Lily. — Mało brakowało, a musielibyśmy wysłać go do Munga w kilku kawałkach.

Nagle usłyszeli cichy stukot dobywający się zza okna. Potter zerwał się z krzesła i poszedł sprawdzić jaką wiadomość przyniosła sowa. Po chwili wrócił z uśmiechem na ustach.

— To od Mary. Jest cała i zdrowa. Wróciła do domu, by się wyspać. Wieczorem przyjdzie złożyć raport.

Lupin odetchnął z ulgą. Mimo że od ich pamiętnej kłótni, relacje między nimi uległy ochłodzeniu, to martwił się o dziewczynę za każdym razem, gdy wyruszała na misję. Jednak zwykle przydzielano im inne zdania, co miało swoje dobre i złe strony. Najgorsze oczywiście było to, że Lunatyk nie mógł jej wtedy chronić, tak jak tego chciał.

***

W niewielkim salonie, którego najważniejszym elementem był długi, dębowy stół, tłoczyli się wszyscy członkowie Zakonu Feniksa. Właśnie trwała jedna z ważniejszych narad, a jak na złość, Remus wyjątkowo nie mógł się skupić. Przyczyna rozkojarzenia znajdowała się dokładnie naprzeciwko niego. 

Ostatnio Mary spędzała zaskakująco dużo czasu z Syriuszem. Nawet na spotkanie Zakonu przyszli razem, oboje w doskonałych humorach. A jakby tego było mało, to przed rozpoczęciem zebrania wesoło gawędzili i rzucali sobie rozbawione spojrzenia. Względem Lupina dziewczyna zachowywała się uprzejmie, ale i z dystansem, czego nie mógł mieć jej za złe. W końcu sam chciał, żeby dała sobie z nim spokój. Powinien się cieszyć szczęściem przyjaciół, a zamiast tego odczuwał coraz większą irytację, gdy patrzył na siedzącą przed nim parę.  

Minęły dwa tygodnie, a zazdrość Remusa zamieniła się w niepokój. Mary ignorowała jego zmartwione spojrzenia, poświęcając całą swoją uwagę Rogaczowi, który wygłaszał raport. Ku niezadowoleniu Lupina, szatynka wyglądała na bardzo zmęczoną, jakby od dawna nie spała. Co prawda każdy ostatnio miał wiele na głowie, ale i tak młody mężczyzna nie mógł przestać się o nią martwić. Zastanawiał się, czy jej gorsze samopoczucie miało związek z Łapą. Jednak głupio mu było o to wypytywać. 

***

Nadszedł wrzesień, który był zaskakująco ciepły i bardziej deszczowy niż zwykle. Remus pojawił się w Kwaterze Głównej w nie najlepszym stanie. Był przemoczony, brudny, obszarpany, a do tego rana na jego prawym ramieniu paskudnie krwawiła. Nic dziwnego, skoro ostatni miesiąc spędził wśród wilkołaków, badając ich nastawienie do Voldemorta.

Niebo pełne gwiazd || Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz