To się nie dzieje w średniowieczu. Jest 21 wiek a królestwa są zmyślone.
-Em..- kiedy wracaliśmy, Niall się nagle zatrzymał.
-Tak?- spytałam
-Nie chciałabyś wpaść do mnie jutro na noc?-
-Um... Nie wiem czy będę mogła, po za tym cos jeśli ktoś mnie zauważy i wyda mojej babci? Będę musiała wrócić do mamy- posmutniałam, nie chciałam do niej wracać, to tu jest moje miejce
-Nie martw się, znam skróty- złapał mnie za rękę -Proszę. Obiecuję, że wrócisz wczesnym rankiem cała i zdrowa-
-Uh... No dobrze. W takim razie jutro, a w sumie już dzisiaj o 23 pod tym drzewem co zawsze tak?- chłopak pokiwał głową i pocałował mnie w policzek.
-A więc do zobaczenia za 22 godziny- odwróciłam się i poszłam w stronę swojego pałacu, a kiedy się odwróciłam już go nie było.
***
Nigdy więcej nie wrócę później niż o północy. Dziś lunch z królową Anglii a ja jestem pół żywa. Lunch jemy o dwunastej, a zanim mnie przyszykowali minęły 2 godziny. Wstałam o 9, bo jeszcze śniadanie, poranna gimnastyka i spacer z moją babcią po królewskim ogrodzie. Kilka razy potykałam się na swoich szpilkach, możliwe, że spowodowane było to niewyspaniem albo myśleniem o błękitnych oczach i blond czuprynie. To co mi powiedział ostatnio nie mogło opuścić mojej głowy. Chce się we mnie zakochać. Tylko, że to może być jeden z tych głupich planów jego wuja. Najpierw sprawić, że zakocham się w nim, połączyć nasze królestwa, a następnie wepchnąć mnie do lochów, a najlepiej zabić. To takie skomplikowane. Wyobrażam sobie taką sytuację, ale nie z nim w roli głównej. Nie zdziwiłabym się gdyby zrobił to jego wuj. Ale on? Nie... Gdyby coś takiego faktycznie miałoby miejsce, pomyślałabym, że ktoś udaje Nialla. Przecież on taki nie jest. Widziałam jak się zachowywał, kiedy mówił o swojej wymarzonej przyszłości. O żonie, dzieciach i psie. Mówił to z takim zapałem. Nie wydaje mi się, że udawał.
-Emilio.- moje myśli przerwał głos Galii. -Twój szofer już podjechał pod pałac.
-To, że jesteś naszą asystentką królewską nie zmusza cię do mówienia mi 'Emilio" wystarczy Emi albo Em- rzuciłam i wyszłam z pokoju. Wsiadłam na tył samochodu, gdyż z przodu siedział mój ochroniarz. Przed nami jechał samochód babci. Wciąż nie rozumiem dlaczego nie możemy jeździć razem... Kiedy byliśmy już na miejscu, przywitałam się z królową. Oczywiście zrobiono nam kilka zdjęć, potem weszliśmy do kawiarni.
-Więc, Emilio już nie długo twoje urodziny- zaczęła
-Tak, a następnie koronacja. Jestem taka podekscytowana- uśmiechnęłam się szeroko
-A masz może już kandydata na męża? Wiesz jako przyszła królowa...- zaczęła, ale ja się wyłączyłam. Moje myśli od razu powędrowały w stronę Nialla. Mam pięć tygodni by zakochać się w nim, lub kimkolwiek. Przecież to nie wykonalne. Przez całe swoje życie nie zaznałam miłości do osoby nie z mojej rodziny, a nagle mam to zrobić w PIĘĆ tygodni? Jak już mówiłam, to nie wykonalne.
***
Pakowałam właśnie ubrania na jutro do mojej małej torby, gdy nagle rozległo się pukanie to moich drzwi. Szybko schowałam torbę pod kołdrę a w tym samym czasie ktoś wszedł do pokoju. Tym kimś była Anastazja. Odetchnęłam i wyciągłam torbę.
-Gdzie idziesz?- spyatała
-Idę na noc to takiego jednego chłopaka, ale proszę cię, kryj mnie. Wrócę jutro bardzo wcześnie, jak się obudzisz to będę obok ciebie- pogłaskałam ją po głowie
-Dlaczego ciągle wychodzisz. Nigdy mi nic nie mówisz, masz przede mną tajemnice. Jesteśmy siostrami- spuściła głowę na dół.
-Aniołku, są rzeczy i tajemnice, których nie warto czasem wyjawiać. To jest właśnie dla mnie taka tajemnica. Gdyby się ktoś dowiedział, musiałabym wrócić do mamy. Chyba nie chcesz tego prawda?- dziewczynka pokręciła głową, a ja dokończyłam pakowanie. Razem związałyśmy prześcieradła, a następnie zeszłam na dół.
Kiedy szłam w stronę lasu, coś nagle błysnęło przed oczami. Pomyślałam, że to burza, ale niebo było bezchmurne. Może mi się wydawało. Pod naszym drzewem stał już Niall. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Hej- pocałował mnie w policzek.
-Cześć idziemy?
-Panie przodem- uśmiechnął się i pokazał gestem ręki bym szła, po chwili złapał mnie za ręke i poprowadził w bok. Zignorowałam iskierki, które prawdopodobnie spowodowane były jego dotykiem. Gdy byliśmy już po drugiej stronie, czyli w Lionii weszliśmy na dróżkę, która szła pomiędzy pięknymi, równo sciętymi krzewami. Nagle staneliśmy, popatrzyłam w tył, Niall zachaczył nogą o gałęź. Zaczął ciągnąć nogą, ale to nic nie dawało.
-Um.. Może mi pomożesz- zaśmiałam się cicho i pociągnęłam go za rękę, przez co jego noga wydostała się, ale on potknął się i oboje wylądowaliśmy na ziemi, on na mnie. Byliśmy bardzo blisko siebie, cicho się śmialiśmy z zaistniałej sytuacji. Nagle zrobiło się poważnie, poczułam ciepło na dole w brzuchu, patrzył mi głęboko w oczy i coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy, dotykaliśmy się nosami, gdy nagle usłyszałam szczekanie psa dochodzące z bliska.
-Niall, ty też to słyszałeś?- spytałam
-Cholera, wstawaj- podał mi rękę, a następnie obrócił się, 100 metrów dalej stał duży, czarny pies. -To pies ochroniarza, nie jest zbytnio przyjazny-
-To co robimy- złapałam mocniej torbę i jego rękę. Niall zrobił krok do tyłu, a pies zaczął biegnąć w naszą stronę, szczekając i ślinąc się.
-Wjejemy!- krzyknął i pociągnął mnie za sobą. Biegnęliśmy równo i szybko, ale pies był coraz bliżej. Nagle Niall gwałtownie skręcił, a ja mało co bym się nie wywróciła. Nagle przed nami zauważyłam duże drzwi i wielki, potężny pałac. Szybko wbiegliśmy do środka, a Niall w ostaniej chwili zamknął drzwi. Odetchnęliśmy z ulgą.
Cicho udaliśmy się do jego pokoju. Chłopak położył się na łóżku głośno wzdychając ze zmęczenia, gdy nagle zauważyłam coś dziwnego.
-Niall..- chłopak się podniósł -Twoja noga- pokazałam palcem na roztarganą nogawkę i strumień krwi, płynącej z jego łydki. -Masz gdzieś może apteczkę?- spytałam
-Tak, w łazience to te drzwi- pokazał na białe drzwi -Druga szafka u góry- weszłam do łazienki i zaczęłam szukać, po chwili wróciłam z apteczką. Wyjęłam waciki i wodę utlenioną i przemyłam ranę. Niall zacisnął oczy, musiało go to piec. Rana nie była wielka, ani groźna. Nakleiłam plaster i schowałam wszystkie rzeczy. -Dzięki- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-To co robimy...- spytałam
-Xbox?
-Nigdy w to nie grałam...
-Nauczę cię- chłopak włączył pilotem duży telewizor i zaprowadził mnie na dwie wielkie poduszki, które robiły jako pufy. Na jednej usiadłam ja, a na drugiej on. Wyciągnął pudełko z grami i kazał mi coś wybrać, kiedy on podłączał wszystko. Ostatecznie wybrałam GTA V. Nigdy o niej nie słyszałam. Podałam chłopakowi, a on ją włożył do użądzenia. Następnie podał mi.. Um to jest jakiś pilot.. -To jest pad- zaśmiał się na moją minę. Wzięłam go do ręki i obejrzałam z każdej strony. Po chwili Niall usiadł obok mnie i zabrał mi pada żeby móc włączyć grę i pokazać mi jak się w to gra. Nie wiem co mówił, wyłączyłam się. Byłam wpatrzona w jego ręce, z jaką łatwością robi to wszystko, oraz na to skupienie jego twarzy. Uśmiechnęłam się lekko, a następnie on podał mi pada i powiedział żebym teraz ja zagrała. Popatrzyłam na ekran, a potem na pada. Wcisnęłam jaki przycisk, a facet wyszedł z auta. -Nie, Em musisz go gonić- podpowiedział mi. Chwilę zastanawiałam się czym ruszyć, a chłopak westchnął i siadł na mojej poduszce za mną. Wziął moje dłonie w swoje i swoimi palcami poprowadził moje pokazując jak się prowadzi auto. Czułam na sobie jego oddech. Oddałam się jego dotykowi, nie zwracając uwagi na grę...
Witam po przerwie <3 Wiem. Trochę długo pisałam to ale ugh. Szkoła. A zwłaszcza fizyka. To mnie niszczy. Przepraszam. Komentujcie. Kocham was <3