*Emily*
Biegłam przez las tak szybko jak tylko potrafiłam, czasem potykając się o porozrzucane gałęzie. Obejrzałam się za siebie by sprawdzić czy nikt za mną nie biegnie, kiedy nagle poczułam mocny ból ręki. Rękaw mojej bluzki był przerwany, przez grubą gałąź, a z ramienia leciała krew. Syknęłam, ale nie mogłam teraz przestać biegnąć, ktoś mógłby mnie złapać, a wtedy miałabym przechlapane.
Kiedy zaczęłam zbliżać się do pałacu, przestałam biec i po prostu szłam. W moim królestwie już nic mi nie grozi, chyba...
Pod bramą wpadłam na Clarsona, jednego z naszych ochroniarzy. Kiedy mnie zobaczył, jego oczy stały się wielkości piłeczek do ping-ponga.
-Księżniczko, co się stało?- spytał, prowadząc mnie do pałacu.
-Zostałam porwana przez króla Lionii, byłam uwięziona w lochach, ale Niall pomógł mi uciec. Ma tu za niedługo przyjść, proszę wpuść go- powiedziałam, wchodząc do środka. Clarson pokiwał głową i wrócił na swoje miejsce. Moje ramie coraz bardziej bolało i krwawiło, szybko pobiegłam do jednej ze służących, kiedy mnie zobaczyła, także się zdziwiła. Ale kiedy pokazałam jej moje ramie nie pytała co się stało tylko od razu kazała mi pójść do swojego pokoju i czekać tam na nią.
Ktoś wszedł do mojego pokoju, myślałam, że to ta służąca, ale jednak okazało się, że to moja siostra.
-Emi- szepnęła i podbiegła do mnie żeby się przytulić. -Tak się bałam, nie było z tobą żadnego kontaktu! Mama powiedziała, że nie było cię w samolocie który przyleciał do Anglii. Martwiłam się- Anastazja płakała w moich ramionach. Do pokoju wbiegła służąca z jakimś mężczyzną.
-Witam księżniczko, jestem lekarzem, mogę zobaczyć to ramię?- poprosił, Ana odeszła na bok, nie wiedziała o tym, że się zraniłam. Ściągnęłam jeden rękaw bluzki, by pokazać lekarzowi ranę, on ją opatrzył, przemył wokoło zwykłą wodą, a następnie owinął w bandaż. -Myślę, że szybko się zagoi, jeżeli będzie bardzo piekło, zgłoś się do szpitala, a na razie przepiszę ci maść którą masz to smarować co wieczór i musisz zmieniać opatrunki- wytłumaczył, pisząc receptę.
*~*
Leżałam w łóżku i czekałam aż przyjdzie Niall. Już wszyscy wiedzieli co się stało, moja babcia też. Nie była z tego wszystkiego zadowolona, ale kiedy jej powiedziałam, że Niall mnie uratował trochę się uspokoiła, jednak miała obawę, że król Lionii może w każdej chwili nasłać na nas swoje wojska.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, zanim powiedziałam "proszę" ten ktoś wszedł do środka.
-Niall- uśmiechnęłam się, widząc go
-Co się stało?- spytał zmartwiony, widząc bandaż na moim ramieniu.
-Miałam mały wypadek- oznajmiłam. Niall podszedł do łóżka, na którym usiadł, ale był plecami do mnie.
-Przepraszam... Nie chciałem żeby tak to się potoczyło- szeptał, chowając twarz w dłoniach.
-Niall, w porządku, to nie twoja wina- podniosłam się z łóżka, by położyć rękę na jego ramieniu. Poczułam jak się napina kiedy go dotykam.
-Em... Muszę ci coś powiedzieć- usiadł naprzeciwko mnie i złączył nasze dłonie. -Jest jeden sposób żeby to wszystko się skończyło, mam na myśli to zło i nienawiść między naszymi królestwami.
-Jaki?- spytałam, Niall zaczął szukać czegoś w kieszeniach swojej kurtki, nie wiedziałam o co chodzi.
-Wiem, że to nie tak wyobrażałaś sobie tą chwilę kiedy byłaś mała i pewnie nie wyobrażałaś sobie na tym miejscu mnie. Ale odkąd wpadliśmy na siebie w lesie nie mogłem przestać o tobie myśleć, potem poczułem coś więcej niż tylko przyjaźń. Nie wiem czy wiesz, ale kiedy byliśmy małymi dziećmi, a nasi ojcowie żyli, to nasi rodzice często się spotykali, raz spotkaliśmy się wszyscy, podobno karmiłem cię lodami, a mój ojciec już wiedział, że kiedyś będziemy razem. Ale wracając... Chcę powiedzieć, że cię kocham i nie wyobrażam sobie być z kimś innym niż z tobą.- przez chwilę był cicho, wyglądał jakby chciał zebrać wszystkie myśli w jedność -Eh... Chodź, może to będzie bardziej romantyczne- wziął mnie za rękę i poprowadził na balkon, spojrzałam w górę na niebie świeciło milion gwiazd, a księżyc był w pełni. -Emilio, kocham cię i nigdy nie przestanę, chcę spędzić z tobą resztę mojego życia niańcząc nasze dzieci, a później dzieci naszych dzieci, a może nawet dzieci, dzieci naszych dzieci. Chcę cię mieć zawsze u swego boku, iść spać i budzić się obok ciebie. Być towarzyszem każdej miłej i niemiłej sytuacji w twoim życiu, dawać ci szczęście, kochać cię. Robić niegrzeczne rzeczy. Chce żebyś towarzyszyła mi w życiu aż do mojej śmierci- powoli domyślałam się o co chodzi, a moje przypuszczenia się sprawdziły, gdy Niall uklęknął na jedno kolano i wyciągnął małe czerwone pudełeczko z kieszeni swojej kurtki. -Trzymałem to dla odpowiedniej osoby, tą osobą jesteś ty. Emilio... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- spytał, otwierając pudełeczko, w którym był piękny pierścionek zaręczynowy z dużym diamentem. Czułam się jakby świat nagle się zatrzymał dla nas dwojga. Niall powiedział tyle pięknych słów, a ja stałam tam jakbym była zamrożona. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Byłam zszokowana, nawet nie wiem kiedy po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
-Tak- szepnęłam -Oczywiście, że tak- Niall wstał i drżącymi rekami włożył pierścionek na mój palec -Nawet nie wiesz jak cię kocham Niall- przytuliłam się do niego, a potem pocałowałam go w usta.
-Nie płacz kochanie- Niall starł łzy z mojego policzka
-To łzy szczęścia.
*~*
Siedzieliśmy w salonie i świętowaliśmy nasze zaręczyny, babcia nie była zła. Cieszyła się moim szczęściem, a Anastazja nie mogła przestać zachwycać się pierścionkiem.
-To kiedy ślub?- spytała jedna ze służących.
-Najlepiej jak najszybciej- odpowiedział Niall, a ja pokiwałam głową.
-To dobry pomysł, po co czekać tak długo skoro młodzi się kochają, to najlepiej...- mówiła inna służąca, ale przerwał jej dzwonek telefonu. To był telefon Nialla, kiedy zobaczył kto dzwoni zmarszczył brwi. Przeprosił nas i wyszedł z salonu, by odebrać połączenie. W międzyczasie zaczęłyśmy rozmawiać o sukni ślubnej, kwiatach i o tym gdzie ślub mógłby się odbyć. Po chwili do salonu wrócił Niall. Wyglądał na zszokowanego. Wszyscy byliśmy cicho i czekaliśmy aż w końcu powie co się stało.
-Niall...- położyłam rękę na jego ramieniu, a on na mnie spojrzał. Zobaczyłam w jego oczach ból, wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać.
-Popełnił samobójstwo... Mój wuj popełnił samobójstwo...
Proszę napiszcie co myślicie o tym rozdziale, to dla mnie cholernie ważne