V

250 15 13
                                    

Przy czwartej już lampce i wysłuchaniu chyba całej historii miłosnej Margarity, Yennefer czuła, że ma już dość. Oczywiście nie alkoholu, bo zabrakłoby go na tym weselu, a i tak czarodziejka nie poczułaby się lepiej. Kiedy już zauważyła, że świat wydaje jej się być jakiś zabawniejszy i zaczyna się powolutku obracać, postanowiła usiąść. Wzięła więc dwie butelki Erveluce, podała je Margaricie, mówiąc, że ma wsadzić pod kiecke tak, żeby nikt się nie zorientował. Kiedy kobieta już to zrobiła, Yennefer poprawiła włosy, rozejrzała się za wolną ławką i biorąc Ritę pod rękę, pociągnęła ją w kierunku dwóch cegieł leżących w oddali. "Lepsze to niż nic." Pomyślała i mając nadzieję, że nikt ich nie zauważy, przeniosły się w wybrane przez czarnowłosą miejsce.

- Chyba zgubiłam jedno wino po drodze. - Margarita, chwiejąc się wyciągnęła tylko jedną butelkę.

- Rita... Szłam obok ciebie, prędzej zgubiłaś je w tej swojej sukni, niż gdzieś wśród tych pagórków.

Jasna suknia Margarity była bowiem dość obszerna. Przynajmniej na tyle, żeby można było schować w niej jeszcze trzy butelki wina... Choć jakby się postarać to i czwartą by się wcisnęło.

- Ty się ciesz, że ją w ogóle ten... no wiesz...  mam, bo w tej twojej to ani jednego byśmy nie przyniosły. - Wskazała na obcisły materiał oplatający ciało Yennefer. Oczywiście, był w kolorze nie innym niż bezchmurne niebo w środku nocy. - Idę go poszukać.

- Ty tu lepiej usiądź, bo inaczej będę musiała sama szukać i wina, i ciebie...

- Co mówiłaś?

- Nic, nic Rita, siadaj tu, pójdę po twoją zgubę. - Pomogła Margaricie usiąść, kazała podziwiać widoki i za cholerę nie otwierać nowej butelki sama.

Yennefer ruszyła w poszukiwaniu zgubionego Erveluce. Nie odeszła jakoś szczególnie daleko, a zauważyła coś w krzakach na boku. Uklęknęła i wyciągnęła z krzaków butelkę. Niestety, nie wina.

- A myślałem, że znałem twoje upodobania. - Ten głos rozpoznałaby wszędzie. Nawet klęcząc w trawie tyłem do rozmówcy.

- Geralt, ja... - Wstała natychmiast. Poprawiła sukienkę oraz włosy i odkaszlnęła nerwowo.

- Szukałam czegoś, Margarita zgubiła i... - Kiedy czarodziejka wskazała na przyjaciółkę i obróciła się w jej stronę, zobaczyła, że ta macha do niej z dwoma butelkami wina. W dodatku chyba zaczęła z nimi tańczyć. - I już chyba znalazła.

- Chciałbym z tobą zatańczyć. Co prawda nie ruszam się tak jak wdzięcznie jak Rita...

- Porównując się do tamtej trójki, stanowczo przypominasz te sztywne butelki. - Oboje szczerze się roześmiali.

Geralt podszedł do niej bliżej i położył rękę na jej włosach. Yennefer poczuła, jak wypełnia ją ciepło. Na początku poczuła je w żołądku, następnie w klatce piersiowej, a potem rozpłynęło się po całym ciele, niczym fala na plaży w samo południe. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na żadne czułości. Rita miała rację. To mógł być ich jedyny dzień w życiu, kiedy mogą być naprawdę szczęśliwi. Ale nie potrafiła się powstrzymać, gdy wiedźmin delikatnie musnął dłonią jej loki.

- Musiałaś być głęboko w tych krzakach. - Uśmiechnął się, wyciągając dwa listki.
Teraz fala ciepła i nadziei, którą udało jej się poczuć jeszcze chwilę temu, zamieniła się w Tsunami upokorzenia i wstydu.

- Nie powinniśmy chyba się razem pokazywać Geralt. Wracaj do Triss, to wasz dzień... Ja muszę zająć się Ritą.

- Yennefer, proszę cię. - Wiedźmin złapał kobietę za nadgarstek.

- Idź już Geralt. Za dużo mnie to kosztuje. - Zabrała dłoń i odeszła w stronę przyjaciółki.

Geralt odprowadził ją wzrokiem i wrócił na parkiet, który parę tygodni wcześniej udało mu się wykonać razem z Eskelem na dziedzińcu Kaer Morhen.

- Do cholery z tymi wszystkimi mężczyznami, dawaj mi to wino. - Yennefer zabrała butelkę przyjaciółce, psując jej tym samym, jak uważała, najlepszy trójkąt miłosny w życiu.

- Jak już wypijemy to wszystko do końca to idziemy na parkiet. - Zadecydowała blondynka.

- Ty to już chyba pić nie powinnaś wcale. Z resztą, ja nigdzie nie mam zamiaru się stąd ruszać. Powiedz mi, Rita, specjalnie "zgubiłaś" to wino?

- Nie! Po prostu zapomniałam sprawdzić...

-Dobra, już nie chcę wiedzieć, gdzie to wino było ukryte, skoro nie potrafiłaś go znaleźć. Siadaj... Ale nie tutaj, Rita, nie na ziemi przecież. Podnieś się i zaraz obok masz miejsce. Tak, cieszę się, że trafiłaś tu tyłkiem.

- Cicho Yennefer, mogę już..- Zachwiała się i upuściła trzymaną przez siebie butelkę, która poturlała się po trawie w dół, a następnie spadła na głaz.  Po winie pozostało tylko rozbite szkło. - Ups.

- Stałaś, tańczyłaś i nic nie potłukłaś, a kiedy usiadłaś nagle wszystko ci leci z rąk?

- To nie moja wina Yennefer, to grawitacja, wiesz? Takie przyciąga...

- Wiem, Rita, co to jest grawitacja. Szkoda tylko, że działa na wino i ziemię, a nie istoty żywe...

- Chciałabyś się potłuc o Geralta?

Yennefer spojrzała na przyjaciółkę.

-Może lepiej, że potrzaskałaś to wino.

pustka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz