Eddie niepewnie wsiadł na rower swojego wroga, próbując nie myśleć o negatywach i problemach które będzie miał, gdy wróci do domu.
Richie za to, był zupełnie wyluzowany. Chwycił zielony pojazd mniejszego, drugą ręką trzymając kierownicę własnego.
- Trzymaj się, Ed's! - Tozier odparł z uśmiechem na twarzy, a Kaspbrak tylko przewrócił oczami, chwytając Rich'a za ramiona.
- Oj no weź Eddie, możesz się mnie mocniej chwycić, chyba nie chcesz spaść? - Richard zażartował, na co niższy odparł:
- Nie będę się w ciebie wtulał jakbym był twoim chłopakiem, czy conajmniej przyjacielem. Jedź już, bo moja mama mnie nie wypuści z domu do końca tego miesiąca... - Eddie burknął, na co wyższy się zaśmiał.
- Mi tam pasuje Ed.
- Oj zamknij się już, i jedź!
^^^
- Jesteśmy Ed's ! - Richie powiedział ukrywając rozczarowanie.
Lubił towarzystwo bruneta, jednak tylko dlatego, że nikt inny nie denerwował się aż tak bardzo, gdy czarnowłosy mu dokuczał.
- Przestań mnie tak nazywać! Mówiłem ci to już tyle razy, a ty nadal...
- Tak, tak, rozumiem Ed's. Bierz swojego Rumaka i idź do domu. Twoja mama już czeka żeby ci opatrzyć to kolano. Cała twoja rodzina czerpie z tego jakąś dziwną radość.
- Z mojej rodziny znasz tylko mnie moją mamę. - Edward zaśmiał się - Ale to prawda - westchnął. - ... Tak poza tym to... - Eddie nie był w stanie tego powiedzieć.
Każdej innej osobie, mamie, babci czy przyjaciółom by podziękował, ale nie Richie'mu Tozier'ze.
- Poza tym to?
- Nie istotne. Do zobaczenia jutro idioto.
- Buziaki Ed's.
***
Obydwoje szli obok siebie. Było dość ciemno, a wiatr szumiał od czasu do czasu. Atmosfera była bardzo przyjemna. Samochody nie jeździły w tej okolicy o tej porze, a księżyc schował się za chmurami...
Bill szedł obok Beverly, co chwilę spoglądając na jej rude włosy, które powiewały na wietrze.
Marsh za to, patrzyła przed siebie, zastanawiając się, czy coś stanie się jeszcze tego wieczoru. Panowała między nimi przyjemna cisza. Rozumieli się doskonale, a nawet nie zamienili pomiędzy sobą słowa.
- Hej, już jesteśmy. - dziewczyna odezwała się, widząc przed sobą swój dom.
- R-Rzeczywiście, n-nawet nie z-zauważyłem. - Denbrugh zaśmiał się nieśmiało, drapiąc się po karku.
Bev popatrzyła na niego, stojąc nadal w ciszy.
Bill za to, skierował swój wzrok na usta dziewczyny, co nie umknęło rudowłosej.
- Hej Bill, ja... - Bev zaczęła, ale nie miała zamiaru kończyć.
Chwyciła jego policzek, przysuwając się blisko przyjaciela. Nie miała odwagi wykonać następnego ruchu.
Na szczęście obydwojga, Bill nie miał zamiaru tracić okazji, i delikatnie pocałował dziewczynę.
Pocałunek był bardzo delikatny i uczuciowy, lecz trwał zaledwie kilka sekund.Bill nie był do końca przekonany tego co zrobił, ale po następnym ruchu dziewczyny, jego myśli natychmiast ucichły, tak jakby nigdy ich nie było.
CZYTASZ
Hate Trough Love || Reddie [PL]
Fanfiction,,Wiesz jak to jest, kiedy nienawidzisz kogoś tak bardzo, że aż zaczynasz nie widzieć poza tą osobą świata?" - Eddie rzekł, nie mogąc opanować emocji. Początek: 25.05.2020 Koniec: ? ⚠ Fanart z okładki nie jest mojego autorstwa! ⚠