iv

389 39 0
                                    

    

     Lyra obserwowała niebo, które na jej oczach zmieniało barwy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



Lyra obserwowała niebo, które na jej oczach zmieniało barwy. Z granatowego na jasnoniebieski przemieszany z żółtym... dla zachodów i wschodów mogła ryzykować życie. Każdy z nich był inny i piękny na swój sposób. Kompozycja barw różniła się, a ułożenie chmur tworzyło dziwne wzroki. Brunetka westchnęła ciężko, słysząc pierwszych ludzi i spuściła  głowę, bawiąc się nową zdobyczą.
– Jesteś! Całe szczęście! – usłyszała ciężki oddech Jaskra za plecami. Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko, ukazując swoje syrenie mleczaki. Bard wskazał na coś palcem. – Podążaj za tą łódką, jasne?
Ta skinęła głową z uśmiechem. Poeta miał rozczochrane włosy i zarumienione policzki, co sprawiało, że podbrzusze syreny śmiesznie łaskotało. Przełknęła ślinę i wskoczyła do wody, a po chwili ruszyła za łódką.

Morze było dziś wyjątkowo spokojne i puste. Jaskier wyglądał za burtę i cały czas obserwował Lyrę, która mknęła obok łodzi jak delfin. Myszowór przyglądał mu się, rozmawiając z Geraltem.
– Dziwna sprawa. – westchnął. – Cóż, może nie każda syrena jest taka zła, jak ją malują.
– Albo chce upiec trzy pieczenie na jednym ogniu. Zaraza. – burknął białowłosy obserwując zafascynowanego trubadura.
Zatrzymali się na środku morza a kapitan zarzucił kotwicę. Lyra wyłoniła się z wody, odgarniając włosy do tyłu.
– Kosmyk przykleił ci się do czoła. – zachichotał bard. Syrena uśmiechnęła się szeroko i odgarnęła go razem z resztą włosów. Nagle zza burty wyłonił się starszy mężczyzna z czarną brodą przeplataną siwizną. Obserwował Lyrę brązowymi oczami z zainteresowaniem ale też i obawą.
– Czego szukać? – spytała.
– Najpierw znajdź klucz. Jest wykonany z białego srebra, ale jest wtopiony w kremowopomarańczową muszlę po krabów morskim. I ma perełki. – druid powiedział. – Jest to klucz do skrzyni w podwodnych jaskiniach. Jeśli to nie wyjdzie, nie martw się, wiem, w jakiej okolicy znajduje się inna skrzynia z ziołami.
– Czemu miałoby nie wyjść? – zapytała, mrużąc oczy.
– Znalezienie klucza w oceanie to jak szukanie igły w stogu siana. – westchnął wiedźmin. Zauważył, jak szczęka syreny zaciska się. Lyra zasyczała i zanurkowała pod wodą. Białowłosy przewrócił oczami i spojrzał na Myszowora. – No dobra, co z tą jaskinią?
– Popłyniesz z nią. Uszykowałem ci eliksiry. Orkę i Kota. Wyjście znajduje się na lądzie, więc spotkamy się tam. – druid ruszył wyjął coś z torby. Geralt zacisnął usta, po czym ruszył do kajuty w poszukiwaniu kuszy. Nigdy nie wiadomo, czy syrena nie będzie chciała go zabić.
– Czemu jesteś tak wrogo nastawiony? – Jaskier poszedł za nim.
– Może dlatego, że syreny nigdy nie pomagają? – warknął Geralt, otwierając skrzynię.
– Ah tak? A co z Sh'eenaz? – bard założył ręce na klatce piersiowej, uśmiechając się. Wiedźmin zacisnął usta. – Geralt, sam mówisz, że wolisz pomagać potworem niż je zabijać. Dlaczego tym razem jest inaczej?
Białowłosy wyciągnął kuszę i zamknął pokrywę skrzyni.
– Bo ona pomaga nam, a nie my jej. Zauważ też, Jaskier, że robi to bezinteresownie. Narazie. – powiedział, po czym założył broń na plecy, przypinając ją do paska. Ruszył ku wyjściu, mijając barda bez słowa. Wyszli na zewnątrz i podeszli do Myszowora.
Nagle z tafli wody wyłoniła się Lyra. Prawą rękę trzymała wyprostowaną.
– Znalazłam! – oznajmiła głośno i radośnie z dziecięcym uśmiechem. Jaskier mimowolnie też się uśmiechnął. Zaś w dłoni syreny w blasku słońca błyszczał klucz. Trzymała go za muszlę, by nie zranić się srebrem.
– Wspaniale. – druid powiedział, jednak w jego przypadku uśmiech nie wstąpił na jego wargi. Spojrzał tylko na Geralta. – Zauważyłaś wejście do jaskini?
– Tak. – skinęła głową, przygryzając wargę. Wiedźmin zauważył to. Westchnął tylko i wypił eliksiry.
Jego żyły nagle zaczęły przybierać czarny kolor, tak samo jak oczy. Geralt zacisnął szczękę, rozwarł nozdrza, przymknął oczy. I tak jak nagle pojawiły się czarne żyły na jego bladej twarzy, tak samo niespodziewanie zniknęły. Wiedźmin rozpędził się i wskoczył do wody, ochlapując przy tym Lyrę. Ta pokręciła głową i zanurzyła się.
– Płyń za mną. – powiedziała, wskazując dodatkowo dłonią. Białowłosy posłusznie zaczął płynąc za nią. Jej ogon wprawił go w lekko trans - Geralt nie mógł oderwać wzroku od płetwy swobodnie unoszącej się w górę i w dół, jakby woda nie sprawiała jej żadnego oporu. Szybko otrząsnął się, słysząc zbliżającego się utopca. Syrena jednak będąc w wodzie była w swoim żywiole. Przyspieszyła tak, że Geralt nawet gdyby mógł, to by jej nie dogonił. Niczym rekin spłynęła głębiej i zaatakowała potwora od boku. Jak kot polujący na mysz, Lyra wbiła się w szyję utopca. Woda wokół nich przybrała czerwony kolor, a trup zaczął opadać na dno. Syrena wróciła do niego jakby gdyby nic się nie stało. Geralt jedno musiał przyznać - widział wiele syren w akcji, ale w powietrzu. Przepływając wyspy wiele tych stworzeń atakowało go z powietrza i poruszało się jak w wodzie. Tak przynajmniej myślał. Lyra poruszała się szybciej, zwinniej i bez skrzeku, a utopiec prawdopodobnie nawet nie wiedział, że w jego zaraz szyję zostaną zatopione mleczaki.
Po chwili byli ma samym dnie, które roiło się od krabów. Lyra wskazała na szczelinę między skałami, po czym wpłynęła w nią. Geralt ruszył jej śladem.
Gdyby nie eliksir Kot, który pomagał widzenie w całkowitej ciemności, wiedźmin napewno zgubiłby syrenę w tych labiryntach. Zdziwiła go jedna rzecz - skąd znała drogę. W końcu było tu mnóstwo skalnych rozwidleń.
Nagle popłynęli w górę, a białowłosy zauważył taflę wody. Po chwili wynurzył się i zaczerpnął powietrza. Rozejrzał się dookoła i popłynął w stronę małej wysepki. Lyra ruszyła za nim.
– Och, zapomniałam. Mógłbyś to potrzymać? Strasznie się... – zaczęła, wyciągając przed siebie klucz. Fakt, jej dłoń nie wyglądała najlepiej: była czerwona, poparzona, a w niektórych miejscach nie było skóry, jakby srebro ją wypaliło. Wiedźmin schował klucz. – Ruszamy dalej?
– Skąd znasz drogę? – zapytał. Brunetka poprawiła włosy, a bransoletki na jej nadgarstku zagruchotały.
     – Umówiłam się z siostrami, że zaprowadzę cię w ślepą uliczkę i razem cię zjemy. – powiedziała poważnie. Białowłosy nie poruszył się. – To co, już odsapnąłeś?
     Geralt westchnął i znów wszedł do wody. Lyra ruszyła przed siebie, nurkując głęboko. Na samym dnie było mnóstwo wysokich glonów. Syrena zwinnie przemieszczała się między nimi. W końcu wpłynęli w jakiś tunel, w którym było kompletnie ciemno. Jednak przemierzanie go nie było aż takie długie jak sama droga do jaskini - bowiem po chwili wypłynęli z niego. Kierując się ku górze, wiedźmin widział białawą poświatę.
     Wyłonił się z tafli wody i nabrał powietrza, po czym rozejrzał się dookoła. Słyszał kapanie wody z sopli. Sufit jaskini był strasznie niski. Na środku była mała wysepka.
     – Idę po skrzynię. – mruknął, po czym popłynął w stronę wysepki.
– Myślisz, że to załatwi sprawę? – spytała, podpływając w jego stronę. Wiedźmin odwrócił się.
– Powinno. – westchnął, nachylając się po skrzynkę. Nie był zdziwiony, że była aż taka lekka. W końcu były w niej zioła. I wcale nie musiał wiedzieć tego od Myszowora - kłujący, specyficzny smród roślin czuł z daleka. – A co, nie chcesz płakać?
– Nie. – burknęła. – Nie dość, że nie umiem to jeszcze splamiłoby to mój honor. – wyciągnęła rękę przed siebie i obejrzała swoje paznokcie. – Hej, jesteśmy podobni jeśli o to chodzi. Ba, tacy sami. Wiedźmini też nie płaczą. Bo nie umieją i bo szkodziłoby to ich wizerunkowi.
Białowłosy ruszył w jej kierunku z skrzynką. Syrena przygryzła wargę.
– Dasz radę? Przecież musisz odpychać się rękoma. – brunetka pokiwała głową. – Popłyń ku wyjściu. Tam jest drabina ale i dziura. Niech spuszczą jakąś siatkę czy coś. Łowiecką.
Syrena wzdrygnęła się niezauważalnie dla człowieka. Jednak dla wiedźmina wręcz przeciwnie.

Jaskier stał nad dziurą, patrząc na wiedźmina wspinającego się po drabince.
– Gdzie Lyra? – spytał, opierając dłonie na kolanach.
– Przypłynie z drugiej strony. Co jak co, po drabinie to chyba nie wejdzie. – westchnął. – Myśl czasem Jaskier, myśl.
Poeta odwrócił się i zauważył, jak Myszowór nachyla się w stronę wody. Podszedł do niego i zamrugał dwa razy, widząc syrenę w wodzie.
– Ale co dokładnie robią te zioła? – podpytywała brunetka, opierając się łokciami o molo.
– Same w sobie regenerują cztery razy szybciej, a odpowiednio zmieszane - aż osiem razy. Niektóre bardzo dobrze znieczulają. – pokiwał głową druid. Dziewczyna spojrzała na Jaskra.
– Ja... naprawdę przepraszam, że nie mogłam wam pomóc z tymi łzami. Ale przestaniecie na nas polować? – spytała.
Geralt stanął obok nich. Myszowór spojrzał nie niego z smutkiem.
– Rozumiem. – odezwała się nagle. – No cóż. Powodzenia w leczeniu.
– Lyra... – zaczął bard, po czym przełknął ślinę. Ta uśmiechnęła się i zniknęła w wodzie.
Poeta zacisnął pięści i spojrzał to na druida, to na wiedźmina.
– Te łzy? Są konieczne? – westchnął ciężko.
– Zioła nie dają nam takiej gwarancji jak łzy. – Myszowór zagryzł policzek. – Jednakże wydam oświadczenie, że ochotnicy nie są potrzebni, żeby nie było aż takiego popytu.
– Dzięki. – szepnął Jaskier i ruszył ku łodzi.






xxx

miłego wieczorku<3

PŁOMYK NADZEI  ,  jaskier Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz