xi

318 41 3
                                    

     Starsza kobieta jęknęła rozczarowana i zdegustowana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Starsza kobieta jęknęła rozczarowana i zdegustowana.
     – Panienko... – zaczęła, jednak urwała bezradnie.
     Lyra rozpostarła ręce i mogłoby się zdawać, że zaraz wypadnie z balkonu. Jednak nie przeszkodziło jej to w śpiewaniu.

          Uciekaj dziewczyno,
          Ty głupia blondyno!
          Bierz nogi za pas,
          Uciekaj póki czas,
          Hej!

     Lyra odwróciła się i zaczęła podskakiwać oraz klaskać w wymyślony rytm, ale wystraszona przywarła do murka, widząc nieznajomego mężczyznę. Jednakże staruszka, która rzekomo miała jej pilnować, była bladsza niż Geralt, prześcieradło i płótno razem wzięte.
     – Ja bardzo przepraszam, jarlu, ale... – zaczęła mamrotać. Mężczyzna podszedł bliżej, a ona ukłoniła się. Lyra tylko głupkowato stała przy poręczy i zaciskała zęby z zimna. Fakt, w górach, gdzie znajdował się zamek było zdecydowanie chłodniej niż w wodzie. A ona stała tam tylko w leciutkich spodenkach sięgających nawet nie do połowy uda. Obszytych koronką.
– To ty jesteś Lyra, prawda? – uśmiechnął się życzliwie. Brunetka odwzajemniła gest i poprawiła włosy zakrywające jej piersi, po czym ukłoniła się nisko, idąc w ślady staruszki. Muszelki zagrzechotały na jej szyi. – Nie wygłupiaj się, wstawaj.
– Tak, jestem Lyra. – powiedziała, prostując się, gładząc włosy. Mężczyzna z brązowymi włosami i brodą błądził wzrokiem po jej twarzy.
– Ja jestem Crach an Craite. Pan tego zamku, król, jarl, jak zwał tak zwał. – podszedł bliżej niej i stanął obok, opierając się o murek. Zapatrzył się w rozpościerającą się panoramę górską przed nim.
Syrena posłała niezręczne spojrzenie staruszce, zaś ta ją zignorowała. Jej twarz znów miała normalny kolor. Brunetka pokręciła głową i zrobiła to samo co jarl.
– Uratowałaś życie mojego syna, wiesz? – podjął spokojnie po chwili. – Zakazałem druidom eksperymentowania z syrenami. Od dzieciaka pływam po morzach i wiem, jakie są... jesteście niebiezpieczne. Sądziłem, że te łzy to bzdura, wymyślona przez kogoś, kto lubi pomagać potworom, bez urazy. W końcu ludzie zaczęli się do was zbliżać. A taki prostaczek nie ma szans z syreną, która z łatwością zje go na obiad.
Zakazałem im i tyle. Ale ci swoje. Nie, jarlu, to jest jedyny lek. Niech im będzie, osłom upartym. Nie wierzyłem, że dadzą radę. A tu Geralt zjawia się w progu mojego zamku, trzymając ranną syrenę i mówi, że trzeba jej pomóc. Najpierw się zaśmiałem, w końcu on ma zabijać a nie pomagać... swoją drogą, Geralt robi na odwrót, co doszło do mnie dopiero jak zasypiałem. Wracając, nie byłem chętny, żeby cię wpuścić, powiem szczerze. Ale po chwili wyłonił się zza niego Jaskier, blady jak trup i powiedział, że ma łzę. Niech będzie. Nie wiem, jak ci dziękować. Ale pamiętaj, że możesz zostać na zamku tak długo, jak tylko będziesz potrzebować.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się szeroko.
– Lyyyyra! – usłyszeli nawoływanie z zewnątrz. Brunetka odwróciła się, a bard akurat wyszedł zza rogu. Stanął jak wryty, przez co wiedźmin na niego wpadł i szturchnął go mocno. Geralt, gdy zorientował się o co chodzi, uśmiechnął się pod nosem.
– Dobrze, ja wam nie przeszkadzam. – zachichotał jarl, cofając się. Przechodząc obok trubadura, poklepał go po ramieniu. Jaskier obserwował go, aż zniknął mu z oczu, po czym otworzył usta, by ochrzanić Lyrę.
     – Panienko, nalegam, by się ubrać. – powiedziała staruszka. Brunetka przewróciła oczami i ruszyła do środka, w stronę komnaty, podśpiewując pod nosem.
     Brunet posłał zdezorientowane spojrzenie wiedźminowi, na co ten tylko wzruszył ramionami, kryjąc rozbawienie.

     – Ly... – zaczął bard, wchodząc przez drzwi, ale urwał, widząc, jak syrena zapina guziki koszuli. Ta uniosła wzrok i uśmiechnęła się, przerywając czynność, przez co niebieskooki zawiesił się na chwilę.
     – Naucz mnie w końcu tańczyć, Jaskier! – zaskomlała błagalnie, podchodząc do niego. Trubadur zamknął drzwi, po czym stanął przed nią z uśmiechem. Wyciągnął dłoń.
     Lyra spojrzała na niego lekko niepewnie, jednak delikatnie ujęła jego rękę. Ten ukłonił się lekko, po czym wyprostował ich dłonie, a drugą swoją wolną położył na jej biodrze.
     – Ty połóż na ramię... o, tak. – poinstruował ją, zbliżając się lekko. – Wiesz, będzie trochę trudno bez muzyki...
      – To zanuć coś. My, syreny, szybko wyczuwamy rytm i melodię. – wyszczerzyła się, ukazując swoje mleczaki.
     Brunet posłusznie zaczął nucić melodię, równocześnie stawiając rytmiczne kroki. Fakt, Lyra szybko złapała i rytm i melodię. Zaczęła nucić, zaś trochę dłużej zajęło jej parowanie kroków z Jaskrem. Jednak tylko trochę.
     – Piękna melodia. – powiedziała cicho. – Ta sama, co grałeś wczoraj.
     Bard uśmiechnął się i zacisnął palce na jej biodrze, zmniejszając dystans.
     – Tak. – szepnął, po czym wznowił nucenie. Był wyższy od niej, przez co z góry widział to, co chowała niedopięta koszula. I uniósł kącik ust, widząc między jej piersiami naszyjniki z muszelek.
     – Czy ta melodia ma jakieś słowa? – zapytała, utrzymując cichy szept. Poeta przygryzł lekko wargę.
     – Jeszcze nie. – zatrzymał się nagle i jednym ruchem obrócił Lyrę wokół talii i schylił się, podtrzymując ją.
     Brunetka obserwowała go uważnie z błyskiem w zielonozłotych oczach. Zaś jej rozchylone, bladoróżowe usta same prosiły się o pocałowanie. Jaskier odchrząknął i wyprostował się.
     Lyra fuknęła cicho, po czym zarzuciła dłonie na jego szyi. Ten uśmiechnął się triumfalnie, po chwili łącząc ich usta w subtelnym i czułym pocałunku. Ułożył dłonie na jej biodrach i przycisnął ją bliżej.
Nagle drzwi się otworzyły, a oni odskoczyli od siebie wystraszeni. Stała w nich staruszka.
– Mistrzu Jaskrze, jarl i wiedźmin chcą pana widzieć... a ty, Lyro... – kobieta wzięła głęboki wdech. Zza niej wyłoniła się inna kobieta - młodsza i ładniejsza. Miała bursztynowe oczy i rudawe włosy. Założyła ręce na biodrach.
– Dajże jej spokój, Joanno. – pokręciła głową, po czym weszła do środka.
Jaskier przygryzł wargę, posłał Lyrze przepraszające spojrzenie i wyszedł, a staruszka zamknęła drzwi i zostawiła je same.
– Jestem Cerys, córka jarla. – uśmiechnęła się kobieta. Brunetka odwzajemniła gest. – Podoba ci się?
– Hm? – zielonooka udała głupią. – Na zamku? Tak, oczywiście! Tylko nogi mi przeszkadzają... nie wiem jak wy na tym funkcjonujecie...
– Jaskier, skarbie. Nie zgrywaj niemądrej. – zaśmiała się Cerys. Brunetka usiadła na łóżku. – No?
Lyra wyciągnęła naszyjniki spod koszuli i obejrzała je.
– Można tak powiedzieć... – mruknęła. Cerys pokręciła głową.
– Wiesz, radzę ci się pospieszyć i porozmawiać z nim. Podobni niedługo wyjeżdżają. – powiedziała cicho. Syrena uniosła głowę gwałtownie i spojrzała na nią poważnie. W bursztynowych oczach córki jarla błysnął smutek. – Tak już jest. Mężczyźni zgrywają bohaterów, wmawiają ci słodkie kłamstewka... na przykład, że cię kochają... a nim się obejrzysz, wyjeżdżają.
Brunetka zacisnęła usta, patrząc jej w oczy. To nieprawda, pomyślała Lyra.

     Jaskier wślizgnął się przez drzwi, po czym zamknął je cicho. Jednak Lyra nadal miała wyczulone zmysły.
     Gdy znów odwrócił się w stronę brunetki, drgnął, widząc, że ta siedzi. Zielonooka ziewnęła i przeciągnęła się, przez co jej koszula nocna podwinęła się, ukazując jej brzuch, który w świetle księżyca wydawał się być bardzo blady.
     – Co jest, Jaskier? – szepnęła. Bard podszedł do niej i usiadł na skraju łóżka. Lyra oparła brodę na jego ramieniu.
     – Wiesz, pierwszy raz nie mogę wymyślić słów do melodii. Mam straszną pustkę... – zmarszczył brwi, po czym westchnął. Brunetka odsunęła się trochę, robiąc mu miejsce. Trubadur położył się, a syrena wtuliła się w jego bok, rozkoszując się ciepłem. Tyle lat żyła pod wodą. Sama, bez nikogo. Przytulanie się do klatki piersiowej Jaskra było wspaniałym uczuciem.
     – A może... – zaczęła, kładąc dłoń na jego piersi, po czym zaczęła krążyć palcem kółeczka. – ...może po prostu zostaw to tak. Samą melodię.

PŁOMYK NADZEI  ,  jaskier Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz