Zaczęłam poszukiwania telefonu, ponieważ zorientowałam się, że coś nie tak, i nie ma go obok mnie. Po paru minutach domyśliłam sie, że gofrojad zabrał mi moje uzależnienie, i moją miłość. Zdenerwowana wstałam z łóżka i szybko podeszłam do dziury w ścianie, ale kiedy miałam wychodzić natknęłam się na mały szczegół, przez co cofnęłam sie i uważnie zaczęłam przyglądać długiemu,,korytarzowi". Zobaczyłam tylko, że był bardzo mały, tak jak dla mrówek. Zmrużyłam oczy i w pewnym momencie moja wyobraźnia zaczęła działać i myśleć sobie, że tam jest przejście do Narnii, albo musze znaleźć elexir aby przejść. W końcu po długich namysłach otworzyłam oko bardziej, bo podchodził z małej dziurki do mnie wielki pająk, idący bardzo powoli. Zerwałam sie, powstrzymując krzyk i pobiegłam prędko po taśme. Przeszukując połowe kuchni znalazłam mój telefon, oraz najbardziej potrzebną taśme do zaklejenia dziury. Podbiegłam znów i zobaczyłam, że pająk stoi już bliżej mojego pokoju, przy czym odsłonił mi wyjście na drugą stronę mojego pokoju. Szybko zakleiłam przejście, tak, aby pająk się udusił jak najszybciej, po czym podeszłam do rogu pokoju naprzeciwko drzwi i zakleiłam następne miejsce, po czym odetchnęłam z ulgą. Wyszłam znów z pokoju, żeby wziąć w końcu mój telefon, połączyć się z wifi w rezydencji, i pograć. Na moje nieszczęście router, gdzie można było wziąć hasło do Internetu, był w pokoju operatora. A najgorsze, że swojego Internetu nie miałam to musiałam iść do Slendermana. Załamałam sie, i poszłam do pokoju z Jane z dużą nadzieją o to, że mi pomoże. Zapukałam w drzwi do pokoju Jane, a ona jedynie nakazała mi wejść, odzywając sie do mnie dość nieprzyjemnym głosem.
-hej przeszkadzam?-zapytałam zmieszana otwierając drzwi.
-nie, myślałam, że to Toby-rzekła czarnowłosa dziewczyna i rzuciła do mnie promienny uśmiech.
-na widok Tobiego też zareagowałabym nie za miło-zaśmiałyśmy sie obie z kwestii wypowiedzianej przeze mnie.
-no to, w czym moge ci pomóc?-spytała z uśmiechem, zamykając komputer-dawno nie miałam gości, którzy nie chcieli mi powiedzieć, że idą na łowy-szyderczo sie zaśmiała, podkreślając swój śmiech na ostatnich trzech słowach.
-mogłabyś mi pomóc z wifi, prosze?-zawstydzona sytuacją zaczęłam unikać kontaktu wzrokowego, przy czym chwilowo wstrzymując oddech.
-jasne!-znów zarzuciła swój spokojny uśmiech, tak, jakby chciała, żebym zaczęła ją komplementować, z takim samym uśmiechem, po czym wstała i złapała mnie za nadgarstek.
-masz piękny uśmiech-powiedziałam miło do Jane nadal bez uśmiechu.
-wiem-rzuciła żartobliwie, a ja strzeliłam facepalma i ruszyłyśmy dalej.Mimo, że ciągle była ze mną Jane, bardzo stresowałam sie wizytą w pokoju u operatora. Z reguły nie jestem osobą ufną, więc zaprzyjaźnić się z kimś tutaj i przywiązać sie do tej osoby będzie dla mnie trudne. Powoli zaczęłam odchodzić od tematu związanego z wifi, przez co zanim się obejrzałam, już byłyśmy na dole, przed drzwiami do pokoju Slendermana. Serce automatycznie zaczęło bić mi mocniej a Jane nie zwracając uwagi, zapukała, uśmiechnęła sie i weszłyśmy do środka. Stanęłam za nią, aby nie zwracać na siebie uwagi operatora aż tak, i czuć się dwa razy bezpieczniej bez jego wzroku wiszącego na sobie.
-dzień dobry operatorze! Życze miłego wieczoru, ale sprowadziła mnie tu chęć poznania hasła do wifi-zaśmiała sie cicho, a Slenderman z powagą podał jej kartke z hasłem. Podziękowała i wyszła z pokoju wręczając mi kartke do ręki.
-dziękuje!-rzuciłam, i od razu przytuliłam współlokatorke, co ona miło odwzajemniła.Poszłam na góre z lekkim uśmiechem skierowanym w strone ziemi, tak, żeby nikt go nie zauważył. Weszłam do pokoju i wpisałam w telefon hasło do internetu. Gdy w końcu sie połączył, przyszło do mnie wiele powiadomień, a wszystkie jak zawsze zignorowałam, i usunęłam, żeby nie przeszkadzały. Następnie weszłam na ulubioną aplikacje, generalnie messenger i zaczęłam zarywać do arabów - jak zawsze.