Ex aequo et bono.

140 10 7
                                    

Z względów słuszności i dobra.


 Rozmowa z Merigold zdawała się nie ujrzeć światła dziennego, co utwierdziło ją w przekonaniu, że groźba skierowana w stronę jej podwładnego, próbą dekonspiracją spraw ważniejszych, takich jak flirt z tutejszymi służkami, niżeli obowiązkiem ochrony córki hrabiego, działała na razie na jej korzyść. Jej rzekoma groźba skierowana w jego stronę miała charakter czysto formalny. Nie miała zamiaru robić mu problemów. Skoro to co zamierzała stało się wyłącznie z jej winy.

 Od rozmowy nie minęło wcale tak wiele czasu jak jej się na początku wydawało. Zaledwie kilka godzin, zanim słońce miało zniknąć na dobre za horyzontem. 

Zwykle potrafiła wykazywać się wręcz anielską cierpliwością, lecz teraz gdy tak wiele pytań bez odpowiedzi musiała zostawić, wręcz bała się, że postąpi impulsywnie, a przeciek informacji dotyczący tajnej misji może sporo kosztować, nie tylko ją jak również osoby ewidentnie w to zamieszane. Nie mniej postanowiła zaufać czarodziejce. Było to być może pochopne jednak Eleonora stwierdziła, że skoro uczestnikom zależy na anonimowości to nikt nie puści jakiejkolwiek pary z ust. Również jeśli chodziło o nią.

W międzyczasie kobieta postanowiła rozeznać się w jeszcze jednym temacie. Czy jednak na tyle istotnym aby ponownie ryzykować swoim wysokim statusem szlachetnie urodzonej ?. To była akurat kwestia sporna. Eleonora postanowiła jednakowoż zrobić coś co chodziło za nią już od jakiegoś czasu, a czego podczas działań zbrojnych, będących w decydującej fazie zrobić raczej nie mogła.

Tym samym brak aktualnych obowiązków skierował ją w stronę wieży, w której to miała przebywać kobieta, dla której to przedwcześnie zmarły król stracił serce. Nie ukrywała, że miała nadzieję na spotkanie. Wszak widziały się dość dawno a i z jej matką łączyły ją dobre stosunki.

Aktualnym stanem rzeczy i z tego co wcześniej zdołała się dowiedzieć, a raczej przypadkowo przysłuchać dwójce innych dygnitarzy, Maria Luiza La Valette zamknięta była w jednej z wież wschodniej części zamku. Co znaczyło również, że najpewniej strzeże jej straż. 

Eskorta pilnująca kobiety od jakiegoś czasu również nie podzielała jej jak to początkowo ujęła schadzki, która zmierzała w stronę zgoła inną niż powinna. Wszak najlepiej było by gdyby Eleonora siedziała w swojej komnacie, czekając na dalsze zalecenia od jej Pana ojca. Nie chciała jednak tracić czasu na rzeczy, które nie przynosiły żadnych wyników. A rozmowa z baronową mogła jej rozjaśnić nieco w głowie. Albo jeszcze bardziej ją przybić. 

A może tak to sobie tłumaczyła, bo w końcu co Luiza La Valette mogła wiedzieć o królobójstwie?

Wieża jak i wiele jej podobnych przywodziła na myśl baśnie, w których to nieszczęśliwe kobietki czekały na swojego księcia. Chociaż w tym przypadku ze zwykłego nieporozumienia wybuchł chaos, który pogłębił się do miana wojny domowej. Wieży równie podobnej do tej, w której dokonano aktu morderstwa. A to już znacznie odbiegało od cukierkowych bajek, którymi w dzieciństwie raczyła ją matka z nianią.

Strażnicy pilnujący przejścia do budynku od razu ją zauważywszy, ożywili się zagradzając nań wejście, prowadzące schodami na górę wprost do komnaty, trzymanej tam na chwilę obecną Pani tutejszych ziem.

- Nieupoważnionym wstęp wzbroniony. Znajdujący się tu więzień mający status polityczny oczekuje na wyrok za zdradę stanu... - zaczął mężczyzna wyniosłym tonem, recytując to niemal jak formułkę, opisując jej sytuację, w której to teoretycznie miała czas by się zapoznać. Chociaż fakt statusu więźnia politycznego wobec baronowej był zastanawiający wiedząc, że jej syn nie mając takiego szczęścia, został umiejscowiony w zamkowych lochach, za jak to wcześniej zostało ujęte zdradę stanu. 

Sprawa wagi państwowej || WIEDŹMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz