Clara pacta claros faciunt amicos.

229 18 24
                                    

Jasne układy tworzą wiernych przyjaciół.


Znalezienie byłej doradczyni Foltesta a przy tym jeśli wierzyć plotkom również kochance skazanego wiedźmina, rzeczywiście nie było tak proste jak jej się to na początku wydawało. Szczególnie, że zamek La Valette stał się aktualnie areną szlachty, gdzie każdy z nich posiadał za sobą tabun służących mu osób. 

Ściany mają uszy.

W dodatku teraz jej zadanie wydawało się utrudnione jeszcze bardziej, gdyż ojciec postanowił się zatroszczyć o jej bezpieczeństwo na zamku, przydzielając jej straż przyboczną, oddelegowując tym samym danych jej na czas śledztwa strażników. Nic więc dziwnego, że trudniej przyszło jej się poruszać, nie ściągając na siebie jakichkolwiek podejrzeń. Nie chciała by ktokolwiek dowiedział się co zamierza, w szczególności ojciec. 

Dostając informację o tym, jakoby to Triss Merigold miała w informacji cokolwiek o jakiejkolwiek akcji, odbiegającej od norm prawnych sprawiła, że niemal od razu się do tego zabrała. To, że została uziemiona na czas nieokreślony nie oznaczało przecież, że nie może się wejść w niezobowiązującą rozmowę z byłą królewską doradczynią.

Eleonora zawsze gdy przyszło jej zabierać się za cokolwiek wiedziała, że musi doprowadzić to do końca. Teraz było podobnie. Nawet mimo iż sprawa, którą tak zaciekle chciała poprowadzić jest na tyle mętna, będąc przy tym niebezpieczną, że nie powinna bagatelizować uwag ojca, nie zdając sobie przy tym sprawy w jak polityczne bagno przyjdzie jej wpaść. Kobieta czuła się jednak w obowiązku zadbać o dobro ojczyzny jak i dynastii za jej ziemiach panującej.

Nieważne co łączyło ją niegdyś z królem Foltestem. Ze względu na dzieci nie można było pozwolić by baronowie zniszczyli wszystko, co było przez lata tak mozolnie budowane. W dodatku dzieci również stanowiły teraz niejako zagrożenie dla ich i tak wysokiej pozycji. Nieważne co mówił jej ojciec. A przecież sam niemo to potwierdził. Nie wprost ale i tak było to dość logiczne. 

Temeria była klejnotem Północy. I tak powinno zostać. Bez względu na wszystko.

 Nie mogła pozwolić na podzielenie kraju na części. Zrobi co może bez względu na to czym przyjdzie jej zapłacić.

Nie mogę siedzieć z założonymi rękami. 

Przykro mi Ojcze.

I pomyśleć, że niedawno w kraju panowała zaraza, stolica stała się areną walk między Scoiatel a Zakonem Płonącej Róży, księżniczkę ponownie dopadła klątwa; jakby nie dość, że smarkula jeszcze w tym samym czasie, bratała się ze zbrodniczym syndykatem, planując obalić swojego ojca, a teraz Temeria została pozbawiona swojego władcy. Baronowie osłabią silną pozycję kraju próbując go wyrywać kawałek po kawałku.

Nie pozwolę by ich przebrzydłe machinacje doprowadziły do upadku Temerii !

Cudem udało jej się zgubić swoich strażników w wąskich korytarzach zamku gdy gdzieś w oddali mignęły jej rude niemal czerwone pukle czarodziejki. Kobieta szła akurat korytarzem w stronę niewielkiego dziedzińca.

- Pani Merigold ! - zawołała w jej stronę ruszając szybkim krokiem prawie, że biegiem na spotkanie z czarodziejką: - Proszę chwilę zaczekać. Kobieta jednak nie usłyszała miodowłosej. Albo usłyszeć nie chciała.

- Pani Merigold! - ponowiła prośbę na tyle głośno by kobieta jednak się zatrzymała, widząc jak urzędniczka zatrzymuje się tuż przed nią.  Czarodziejka spojrzała na zdyszaną od szybkiego kroku kobietę.

Sprawa wagi państwowej || WIEDŹMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz