- Binnie.
Bin zatrzymał się. Wiedział, że nie powinien - jakaś straszna kobieta powiedziała mu (dwa razy), że wszyscy oprócz obsady i pracowników muszą wyjść - ale nie mógł nic na to poradzić. Był bezsilny, gdy Dongmin tak go nazywał.
Odwrócił się na środku korytarza, po czym przesunął się, by inni mogli przejść i uśmiechnął się, kiedy jego chłopak do niego podszedł.
Dongmin podszedł, piękny jak zawsze. Naprawdę był najpiękniejszą osobą, jaką Bin kiedykolwiek widział, nie tylko w rzeczywistości, ale również w wyobraźni, i nigdy nie miał dość patrzenia na tę idealną twarz. Ale nagle jego zdenerwowanie zaczęło się przejawiać.
- Wiem, że musisz już iść - powiedział, szurając nogami. - Przepraszam, że taki jestem.
- Hej, w porządku - odparł Bin, automatycznie sięgając po jego ręce. Dongmin zawahał się, lecz podał mu je. Czuł się niezręcznie z powodu okazywania uczuć przed innymi ludźmi.
- Wiem - wymamrotał Dongmin tak cicho, że Bin prawie nie usłyszał. - Tylko... - przerwał, gdy obok przeszła inna kobieta. - Chodź ze mną.
Poprowadził Bina za rękę małym korytarzem do miejsca, które wyglądało (i pachniało) jak schowek na zaopatrzenie. Kiedy obaj znaleźli się w tym małym pomieszczeniu, bezpiecznie ukryci przed innymi, Dongmin odwrócił się do Bina. Miał na twarzy makijaż i ubrany był w kostium sceniczny, czyli zwykły, czarny garnitur, który idealnie do niego pasował. Jedyną, niepasującą rzeczą było to, że wyglądał na bardzo zmartwionego.
Bin położył ręce na ramionach Dongmina i ścisnął je uspokajająco.
- Pójdzie ci świetnie - powiedział.
- Już to mówiłeś - odparł Dongmin, po czym zagryzł dolną wargę. - Ale ja... Nie wiem. Martwię się.
- W porządku - uspokajał go Bin. - To normalne, że się martwisz. Tylko nie pozwól, by cię to rozproszyło.
- Próbuję - powiedział Dongmin. - Po prostu mam to dziwne przeczucie, że zrujnuję wszystko i nie mogę się go pozbyć.
- Nic nie zrujnujesz - oświadczył Bin, przesuwając dłońmi w górę i w dół po rękach Dongmina, by go uspokoić.
- Nie wiesz tego - stwierdził Dongmin.
Bin zaśmiał się. Nie mógł się powstrzymać. Kwaśne spojrzenie, jakie dostał od Dongmina, sprawiło, że było warto.
- Dosłownie rozmawialiśmy już o tym, Min - powiedział. - Nie wiesz, czy zrujnujesz.
- Wiem - odparł Dongmin. - Zrujnuję. To wszystko co zrobię.
- Co? - Bin nic nie rozumiał.
- Niszczę wszystko - oznajmił Dongmin. Wyglądał na zdenerwowanego i zmarszczył brwi. - Zniszczyłem wtedy naszą relację-
- Hej, wcale że nie - przerwał mu Bin. - Jestem tutaj. Nie mów, że zniszczyłeś, jeśli wszystko potoczyło się dobrze.
Dongmin popatrzył na niego przez chwilę, a potem wziął głęboki oddech.
- Masz rację - powiedział. - Przepraszam. Nie powinienem tak mówić—
Bin przytulił Dongmina, wyciszając go.
- Min, kochanie, wiesz, że kocham cię za to, jak bardzo jesteś mądry i w ogóle - odparł. - Ale czy mógłbyś czasami powiedzieć swojemu mózgowi żeby przestał?
Przez chwilę żaden z nich się nie poruszył. A potem Bin poczuł, jak otaczają go ramiona, trzymając go mocno.
- Próbuję - szepnął Dongmin. - Po prostu nigdy tego nie robi.
CZYTASZ
Wrong (Right) ID
FanficLee Dongmin jest studentem pierwszego roku, który dopiero zaczyna życie uniwersyteckie. Pewnego razu dostaje wiadomość od nieznanego numeru. ❀ Astro ❀ Binwoo ❀ Fanfik nie jest mój, ja tylko przetłumaczyłam :)