𝑡ℎ𝑟𝑒𝑒 - 𝑘𝑖𝑠𝑠, 𝑗𝑒𝑎𝑙𝑜𝑢𝑠𝑙𝑦 𝑎𝑛𝑑 𝑓𝑎𝑖𝑙

182 15 9
                                    

Miło było patrzeć na uśmiech Mills, jednak im więcej się uśmiecha, tym szybciej wyjdzie. To zabrzmi głupio, ale pragnę jej szczęścia, jednocześnie chcąc, żeby tu została.













☁︎︎☁︎︎☁︎︎

☁︎︎☁︎︎☁︎︎

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

☁︎︎☁︎︎☁︎︎









Noah, Gaten i Millie czekali właśnie na kolację. Resztę ich przyjaciół odwiedziła dziś rodzina i byli jeszcze na zewnątrz. Gdy tylko chłopcy dostali posiłek, rzucili się na niego jak rozwścieczone drapieżniki. Brown nie była zbyt głodna, z resztą, jak zwykle.

— Patrzcie kto idzie. — rzucił Gaten z ustami pełnymi jajecznicy. Pozostali wlepili wzrok w drzwi do jadalni. Stała tam Sadie, a zaraz obok Caleb.

Noah (którego nastrój zmienił się na depresyjny) przewrócił oczami na widok przyjaciół i kontynuował poprzednią czynność. Matarazzo energicznie machał w stronę nadchodzącej dwójki.

— Kupili mi onesie szopa pracza.* — podekscytowana rudowłosa zasiadła do stołu. — Poza tym, mogłam w końcu zjeść moje ukochane ciastka. Byliśmy jeszcze w kawiarni, ale nikomu nie mówcie! — spojrzała poważnym wzrokiem na wszystkich po kolei.

— Cieszymy się Twoim szczęściem, Sads. — Brown wymusiła z siebie cień uśmiechu, chociaż wewnętrznie cieszyła się, że jej przyjaciółka miała udany dzień. — A co u Ciebie? — zwróciła się w stronę Caleba.

— W porządku. Siostra przywiozła ciasto, przemyciłem je do naszego pokoju. Po kolacji zapraszam na poczęstunek. — zaśmiał się cicho.

☁︎︎

Wszyscy (z wyjątkiem Finn'a, będącego jeszcze na spotkaniu z bratem) siedzieli w pokoju Noah i Caleb'a, zajadając się ciastem z owocami. Większość nie mogła utrzymać powagi wiedząc, że spożywają właśnie nielegalnie przetransportowany placek.

— Ostatni kawałek zostawmy dla Finn'a. W prawdzie to mało prawdopodobne, żeby go zjadł, ale to nasz przyjaciel. — powiedział Caleb, zawijając ciasto w folię i upychając je na dnie szafy.

— Kawałek czego? — głos Wolfhard'a rozległ się po sali. Wszystkie oczy w ułamek sekundy zwróciły się na niego.

Sadie momentalnie poderwała się z miejsca i złożyła krótkiego buziaka na policzku Finn'a. Ani jedno, ani drugie uznawało to za zwykły, przyjacielsku gest. Nic więcej.
Chłopak pomachał zgromadzonym w pokoju osobom i usiadł między Sadie i Millie. Ta druga przywitała go ciepłym uśmiechem. Oczywiście, to odwzajemnił.

Jednak wśród zadowolonych (na swój sposób, nie zapominajmy o Millie i Noah) nastolatków, znalazła się jedna osoba, która mimo wszytko miała okropny humor.
A tym kimś był Caleb McLaughlin.

Tego dnia przed szpitalem dokładnie się jej przyglądał. Jej lśniące włosy w miedzianym odcieniu. Duże błękitne oczy. I ten uśmiech...
Ten uśmiech, który go zauroczył.
Sprawił, że poczuł się lepiej.
Zrozumiał, że to nie jest zwykła, koleżeńska relacja.
Teraz jednak całuje swojego „przyjaciela" w policzek, uśmiecha się do niego i wygląda jak zaczarowana.

Ciemnoskóry chłopak jakby zapomniał, że on też kiedyś miał przyjaciółkę, którą tulił, z którą się śmiał. W przyjaźni jest naprawdę niewiele granic, wbrew pozorom, w związku jest ich wiele więcej.
Mimo wszystko chłopak czuł, że gdyby nie kolor jego karnacji spłonął by w ogniu rumieńców.
Nie był zły na Sadie, na Finn'a. Nie był zły na nikogo, ale to on chciał być na miejscu bladego chłopaka przypominającego patyk, nie człowieka.

W jego cichym umyśle tworzył się właśnie plan. Głupi i prosty, lecz sprytny. Nieświadomie uśmiechnął się lekko, jakby usatysfakcjonowany swoim pomysłem. Jeszcze nie wiedział, że nie będzie dane mu go zrealizować.

Drzwi sali otworzyły się z impetem. Do środka wpadła ciemnoskóra dziewczyna z paniką wymalowaną na twarzy.

— Znaleźli słuchawki u Hawke.** — rzuciła i wybiegła z pomieszczenia.

— Wszyscy do pokoi. Już! — zestresowana Sadie pospieszała przyjaciół, by „ewakuowali" się z pokoju Noah i Caleb'a.

Sala wypełniła się chaosem, a atmosfera diametralnie się zmieniła. W sali zostało jedynie dwóch chłopaków i grobowa cisza.

Millie była zbyt rozkojarzona, by zrozumieć komunikat Sadie. Jej wybawieniem był Wolfhard, który ciągnął ją za rękę do kolejnego pomieszczenia. Jednak to nie był pokój numer 85, a 84. Finn zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy zobaczył Gaten'a siedzącego na łóżku.

— Brawo, Finn. Drugi przypał w ciągu pięciu minut. — szatyn ukrył twarz w dłoniach.

— Znajdą ten cholerny kawałek ciasta w pokoju Caleb'a, na dodatek przyprowadziłem Cię do złego pokoju na czas obchodu i przeszukania. — Czarnooki zwrócił się w stronie Millie. Wiedział, że wpadli po uszy.







*nie mogłam się powstrzymać

**w moim szpitalu nie można było mieć ze sobą przewodowych słuchawek, a gdy tylko u kogoś znaleziono jakiś „zakazany przedmiot" cały oddział był przeszukiwany

𝐵𝑂𝑌  𝑊𝐼𝑇𝐻𝑂𝑈𝑇 𝐵𝑂𝐷𝑌 - 𝑓𝑖𝑙𝑙𝑖𝑒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz