Ojcowie na medal

1K 54 83
                                    

Kolejne zamówienie, tym razem dla amellela22


– Jaka znowu bójka?! – krzyknął do telefonu zdenerwowany Stark.

– No zwykła bójka, Flash przesadził, postawiłem mu się, zaczęliśmy się trochę szarpać... To nawet nie było na serio, tato! Ale wiesz jak to nauczyciele...

Tony odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Ostatecznie uznał, że rozliczy się z Peterem w domu, a na razie będzie próbował udawać opanowanego.

– No dobrze – mruknął – Przyjadę, wyjaśnimy to, spróbuję cię wyciągnąć z kłopotów i pogadamy w domu.

Po tych słowach rozłączył się bez pożegnania, wsiadł do samochodu i pojechał do szkoły Petera, przeklinając pod nosem. Tego się naprawdę nie spodziewał... Żeby Peter wdał się w jakąś bójkę, no litości. I jeszcze te głupie tłumaczenia. To nie było na serio? Jak można się bić nie na serio?! Albo inaczej, jak można dać się przyłapać na takiej udawanej bójce? Stark stwierdził, że ten dzieciak kiedyś go do grobu doprowadzi, o ile wcześniej nie zrobi tego Strange. A właściwie Stark-Strange, ale nie ukrywajmy, brzmi to zbyt głupio, żeby tego używać, a ten idiota uparł się, że jego nazwisko musi zostać.

W tej sytuacji Tony naprawdę miał ochotę zrobić swojemu mężowi poważną krzywdę. On się martwi, jedzie do szkoły, karci Petera po ojcowsku, a co robi ten pajac w czerwonej pelerynce? Siedzi w fotelu, pije herbatę, nawet się nie przejmuje! A jego jedyny komentarz na wiadomość, ze ich syn właśnie wdał się w bójkę brzmiał "Tak bywa".

Na szczęście Stark był tym typem człowieka, który nie potrzebuje zbyt dużo wysiłku, żeby wpłynąć na ludzi, więc po kilku minutach spędzonych w gabinecie dyrektora, wyszedł stamtąd z Peterem. Ostatecznie skończyło się tylko na upomnieniu. Nikt nawet nie musiał dawać łapówek ani stosować gróźb karalnych. Wystarczyło nazwisko "Stark", żeby wszystkie sprawy zamieść pod dywan. Peter zdawał sobie jednak sprawę, że jego kłopoty dopiero się zaczną...

– Co ty sobie wyobrażasz?! – zapytał wściekły Tony, gdy tylko weszli do samochodu, a jego syn wiedział, że ma teraz, kolokwialnie mówiąc, przerąbane.

– Tato, daj spokój... Nic się przecież nie stało.

– Jak to nic? Bójka w szkole, super. Oczywiście musisz się pakować w kłopoty, a ja cię muszę wyciągać. Co wy macie za pomysły, skaranie boskie z tymi dzieciakami...

Przez resztę drogi Stark narzekał, a Peter stwierdził, że lepiej się nie odzywać i pozwolić mu pomarudzić, więc po prostu starał się ignorować wywód o tym, jakim jest nieodpowiedzialnym dzieckiem. Jednak trudno było nie słuchać wrzeszczącego Tony'ego, siedząc z nim w jednym samochodzie, dlatego poczuł wielką ulgę, gdy wreszcie dotarli do domu. Stark jako pierwszy wpadł do salonu z hukiem, Peter człapał za nim. Na ich widok, Strange podniósł wzrok znad aktualnie czytanej książki, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jedynie peleryna uniosła się nieco i teraz lekko falowała, zamiast spoczywać na ramionach Stephena, jakby była trochę zaciekawiona.

– Idź do pokoju – syknął Tony do Petera, a chłopak posłusznie wykonał polecenie. Gdy tylko opuścił salon, Stephen podniósł się z miejsca i skierował się w stronę drzwi.

– A ty dokąd? – zapytał Stark, który przed chwilą rozsiadł się na kanapie ze szklanką szkockiej w dłoni.

– Pogadać z Peterem na spokojnie – odpowiedział Strange – Tobie też radzę się trochę opanować, najlepiej na trzeźwo – dodał, patrząc wymownie na szklankę. Po tych słowach wyszedł z salonu, nie dając Tony'emu czasu na odpowiedź. Po chwili stał już pod drzwiami sypialni Petera.

I still believe in heroes (Marvel One-Shots)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz