Tego się absolutnie nikt nie spodziewał xd
Słuchajcie w tym au będzie się przewijać sporo żeglarskiej terminologii, zostawię Wam na końcu tego rozdziału taki mini-słowniczek z tymi najważniejszymi rzeczami!
Sen, słodki sen. Trzymając w objęciach ślicznego syrena Deanowi Winchesterowi, synowi kapitana, śniło się cudownie – dalekie plaże, boskie zachody słońca, on wyciągnięty na piasku z flaszką rumu w ręce. Drugą mógłby obejmować jego. Castiela. Tak, bez niego piękno tej rajskiej sennej wizji nie istniało.
Mimo wszystko towarzyszyło mu dziwne, niepokojące uczucie i kiedy otworzył gwałtownie oczy zrozumiał, dlaczego, w jego oficerskiej kajucie jasno było jak za dnia, świtało. A on w ogóle nie powinien był zasnąć.
Fala lodowatej paniki zalała go, od stóp do głów, kiedy dotarło do niego, że z całym prawdopodobieństwem przegapił zakończenie wachty. Ani chybi piraci na Impali zabierali się już za swoje normalne, wczesnoporanne zaplute obowiązki, a on WCIĄŻ miał w ramionach syrenę.
Tej nocy Cas nie przebudził się jak zwykle z powodu braku wody – poprzedniego wieczora, już się rozebrawszy, Dean w ostatniej chwili przypomniał sobie o przygotowanej przez siebie dla niego balii, przypadkowo znalezionej pod pokładem. Była brudna, cała w pąklach, pół dnia spędził na szorowaniu jej i ich usuwaniu, a potem spuściwszy ją ze statku na linie nabrał z oceanu wody, morskiej. Zimnej. Minę Casa, kiedy ją zobaczył – ta balia oznaczała, że z Deanem będzie mógł tej nocy zostać tak bardzo dłużej, niż się spodziewał – trzeba by zobaczyć. W tamtym momencie, gdy oczy powiększyły mu się jak dziecku, a twarz rozpromieniła szczęściem, Dean uśmiechnął się również. Już chyba nie dałby rady kochać go bardziej.
I tak ogon Casa, ten smuklutki, super-podniecający rybi ogon zwisał teraz z łóżka, zanurzony w drewnianej miednicy płetwą. To nie był, rzecz jasna, żaden odpowiednik rzeczywistego przebywania w wodzie i nie mogłoby mu to na dłuższą metę powrotu w głębiny zastąpić, możliwy czas przebywania poza odmętami byli jednak w stanie w taki sposób znacznie wydłużyć, a o to przecież głównie chodziło. O to, żeby mogli być ze sobą więcej godzin. Te trzy-cztery na dobę, kiedy się kogoś pragnie tak mocno przez cały piekielny czas, to było za mało, za krótko. Zbyt niewiele, by zdążyli się sobą choć po części nacieszyć tak, jak by tego chcieli.
Do kroćset piorunów, kiedy spał, był jeszcze piękniejszy niż na jawie, o ile to rzeczywiście było jeszcze możliwe, by Castiel wydał mu się w jakiś sposób „jeszcze piękniejszy". Oddychał spokojnie, długie ciemne rzęsy opierały mu się na policzkach; dopóki Dean nie usiadł w pościeli, spanikowany, a on nie przebudził się również.
– Co się stało? – zapytał, skołowany. Dean był już w pełnym stanie gotowości, z siadu błyskawicznie przemieścił się na czworaki, ze wzrokiem wbitym w okno.
– Jest ranek. Cas – pociągając kołdrę za sobą zeskoczył z łóżka na podłogę, jak sarna. Przytrzymał biały materiał w okolicy swojego krocza, zasłaniając klejnoty. – Zaspaliśmy. Pojęcia nie mam, jak cię teraz odstawię.
– Czemu się zasłaniasz? – Castiel przekrzywił głowę, jak zawsze, kiedy coś go intrygowało, albo było dla niego po prostu niezrozumiałe, w tej chwili nie rozumiał na przykład, i to ani trochę, w jakim celu Dean usiłuje przysłonić coś, co było tak piękne i fascynujące jak jego penis i jądra. – Wiem, jak wyglądają twoje genitalia.
Winchester wycelował w niego palcem.
– Nigdy więcej nie chcę słyszeć od ciebie tego słowa.
A jednak westchnął ciężko i upuścił kołdrę, faktycznie z próby przysłonięcia się zrezygnowawszy; woda w balii plusnęła cichutko, kiedy Cas poruszył płetwą. Ktoś krzyknął coś na pokładzie i Dean, wciągając spodnie, jęknął głośno i boleśnie. Co teraz? Do stu diabłów, nie powinien był zasypiać!
CZYTASZ
My Jolly Sailor Bold (pirate!Dean&merman!Cas DESTIEL AU) - UKOŃCZONE
FanfictionJohn Winchester wyrusza na poszukiwanie Źródła Wiecznej Młodości - oczywiście do rytuału będzie potrzebna syrena. Ciekawym trafem jedna z nich (a raczej jeden) zostaje złapana któregoś dnia rejsu w sieć. Dlaczego Castiel, prześliczny syren o pięknyc...