Harry Potter/Marvel (Loki)

62 8 2
                                    

Proponowany opis lub jego zaczątek:
Większość mieszkańców Ziemi zapewne nie pamięta ataku pewnego boga i kosmicznych psów. Nie pamiętają o tym, bo ktoś się już o to zatroszczył. Jedynymi osobami, które nadal mają w pamięci to zdarzenie byli Avengersi oraz część członków TARCZY.
Zapewne wiele z was zastanawia się: jaka kara spotkała boga, który był za to odpowiedzialny? Otóż, został skazany na życie w Midgardzie, wraz z wcześniej wspomnianą grupą bohaterów.

Autobus powoli zwolnił i zatrzymał się koło  przystanku. Drzwi się otworzyły i z wnętrza pojazdu wyszło kilka osób. Wśród nich był mężczyzna, który mimo, że wyróżniał się swoim wyglądem, nie przyciągał niczyjej uwagi. Zapewne udział w tym miała magią, którą władał mężczyzna. Choć jego moc została w dużym stopniu ograniczona przez jego "ojca" nadal był silniejszy niż wszyscy midgardzcy magowie.
Jak zapewne się domyślacie, mężczyzna ten jest pewnym bogiem. Asgardczykiem. Księciem. Lokim.
Bóg psot został zesłany w to miejsce jakiś czas temu. Zamieszkał w tej śmiesznej wierzy Anthonego Starka wraz z bandą Midgardczyków, którzy go szczerze nienawidzili. Jednakże miał on w szczerym poważaniu ich uczucia względem jego osoby. Gdyby nie wyrok Odyna nigdy by tu już nie wrócił, zwłaszcza po swojej okropnej porażce. Ale cóż poradzić, nie udało mu się, więc teraz musi znosić karę jaką otrzymał za swój występek.
Loki nigdy by się do tego nie przyznał, nawet gdyby go torturowano w najgorszy możliwy sposób, ale pobyt w Midgardzie nie był aż taki zły. Co prawda miejsce to nie miało nawet choćby szansy równać się z Asgardem, lecz nie było ono tak okropne jak się początkowo mu wydawało.
Teraz jednak znajdował się w Londynie, do którego zabrał go Anthony ze względu na to, że był jedynym Avengersem, który miał możliwość trzymania oka na psotnika. Co prawda Stark wyznaczył mu straż, która miała pilnować czy nic nie knuje oraz zabezpieczył jego miejsce pobytu na różne sposoby zanim udał się na spotkanie, z powodu którego byli aktualnie w Londynie. Jednakże Loki jak tylko wyczuł, że Stark odjechał stworzył swoją iluzję i udał się na wycieczkę po nieznanym jeszcze mieście. Musiał się zadowolić jedynie iluzją, ponieważ na klona nie mógł sobie pozwolić przez ograniczenie mocy. Jednakże był pewien, że ci idioci i tak nic nie zauważą.
Pozwiedział trochę okolicę, co jednak szybko mu się znudziło, więc postanowił coś wymyślić. Wsiadł do czegoś co śmiertelnicy obok niego nazywali "autobusem" i przy pomocy odobiny magii jeździł przez cały dzień po Londynie i okolicach. Mag nie przyznałby tego nawet przed samym sobą, ale sama jazda sprawiała mu frajdę.
W ten sposób zajechał dość daleko. Bóg wychodząc z tej dziwnej puszki na kółkach rozejrzał się po okolicy. Było to chyba jedno z najgorszych miejscu jakie do tej pory widział. Było to jakieś osiedle gdzie każdy dom był wręcz identyczny. Widząc taki brak indywidualizmu magowi robiło się wręcz niedobrze. Nigdy nie zrozumie jak ktokolwiek mógłby chcieć mieszkać w tak okropnym miejscu. Mężczyzna spostrzegł znak z nazwą ulicy, na której wysiadł.
Privet drive? Równie kreatywne jak sama ta okolica, pomyślał z ironią mężczyzna zaczynając spacerować.
Przechodził właśnie koło małego parku ze zniszczonym placem zabaw, na którym bawiło się parę głośnych dzieciaków, gdy usłyszał cichy płacz. Był on ledwie zauważalny przy krzyku wcześniej wspomnianych latorośli, lecz Loki miał bardzo dobry słuch.
Zaciekawiony poszedł w kierunku, z którego było słychać szloch. Dotarł pod jakieś drzewo, ale nie widząc żadnego źródła dźwięku rozejrzał się i spojrzał w górę.
Na jednej z gałęzi siedział mały chłopiec. Pierwsze co rzuciło się w oczy były łachmany jakie miał na sobie oraz czarna burza włosów na głowie. Następnie psotnik zauważył, że dziecko jest całe poobijane i z pewnością nie stało się to przez wspinaczkę na drzewo. Zapewne wkład w jego stan mieli mali krzykacze z placu. Mężczyzna postanowił spróbować porozmawiać z małym, ponieważ ten wzbudzał w nim dziwne uczucia. Wiedział, że chłopiec nie był zwyczajnym Midgardczykiem.
- Hej - powiedział cicho a dziecko wzdrygnęło się przerywając płacz i patrząc ze strachem na dorosłego. - Wszystko w porządku?
Chłopiec przez chwilę przyglądał mu się niepewnie lecz w końcu pokręciło głową w zaprzeczeniu.
- Możesz zejść? - znowu ciche zaprzeczenie. - Jak się tam w ogóle znalazłeś?
Dziecko spojrzało w kierunku placu zabaw ze strachem i teraz bóg psot był już pewien co do swoich wcześniejszych przypuszczeń.
-Okej, rozumiem - zastanowił się chwilę. - Chcesz żebym ci pomógł zejść? - moment zawahania i przytaknięcie. - W porządku. Powoli zsuniesz się z gałęzi, na której siedzisz i skoczysz a ja cię z pewnością złapie, dobrze?
Chłopiec nie wydawał się co do tego pewny, ale najwidoczniej wiedział, że nie ma innej możliwości zejścia na dół niż zaufanie temu mężczyźnie. Bardzo powoli i ostrożnie zsunął się z gałęzi, przez chwilę zawisł na rękach i zaciskając mocno oczy puścił się w dół. Już po chwili był w rękach Lokiego, który nawet się nie zachwiał pod wpływem ciężaru tego drobnego dziecka.
-Widzisz? Nie było tak źle - chłopiec otworzył oczy i wtedy bóg zauważył, że oczy dziecka były bardzo podobne do jego własnych. Wiedział już też dlaczego zwrócił uwagę na tego małego chłopca. Był on magiem, wyjątkowo potężnym jak na Midgardczyka i tak młody wiek. A właściwie....
Używając odrobiny magii umysłu Loki wszedł do głowy małego i dowiedział się podstawowych informacji o nim. Nazywał się Harry Potter i mieszkał na tej ulicy z okropnym wujostwem oraz kuzynem. Przerywając kontakt wzrokowy uśmiechnął się lekko poprawiając malca na swoich rękach i odezwał się wesołym głosem:
- Co ty na to, żebym odprowadził cię do domu? - chłopiec wydawał się odrobinę przestraszony i niepewny co powinien zrobić, będąc na rękach u nieznajomego mężczyzny, więc Loki chcąc mu oszczędzić zmartwień owinął go ciepłą wstęgą magi sprawiając, że głowa chłopca opadła na jego ramię gdy ten zasnął.
Poprawiając jeszcze odrobinę drobne ciało w jego rękach ruszył powoli w kierunku domu tych odrażających śmiertelników, którzy ośmielili się źle traktować magiczne dziecko.
Na jego twarzy wciąż gościł uśmieszek, który tylko się poszerzył gdy tylko pomyślał co zgotuje tym robalom.
Harry od teraz będzie miał o wiele lepiej, on tego dopilnuje.
Nie wiedział jednak, że całej tej sytuacji przyglądał się strażnik Bifröstu, który od razu poinformował o wszystkim Odyna.
Psotnik z pewnością nie spodziewał się tego co wymyśli dla niego ojciec.
Dla niego i małego, midgardzckiego maga.

---------------------------------
Pomysł gdzie Odyn najwidoczniej ma kryzys wieku starczego, bo daje Lokiemu pod opiekę wybawcę czarodziejskiego świata. A może jednak pomysł ten nie był wcale taki zły?
To zależy od tego co wymyśli osoba pisząca te ff xd
Więc tak trochę klasycznie, choć nie do końca. Ktoś jak zwykle zabiera Harry'ego od jego wujostwa, tyle że tym razem jest to nasz psotnik. Spotkałam się już z co najmniej jednym podobnym opowiadaniem, tyle że zwykle przejęcie Pottera wynikało z spokrewnienia z Lokim. A tu mamy pomysł Odyna, który ma chyba nadzieję, że ojcostwo nauczy czegoś jego przybranego syna. Co z tego wyniknie, nikt tego nie wie.

I jak?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 09, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Pomysły na FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz