Harry Potter ewent. crossover

91 4 8
                                    

Harry wszedł szybkim krokiem do łazienki trzaskajac za sobą drzwiami i podchodząc do umywalki. Odkręcił wodę na największą moc i włożył głowę pod jej strumień. Była lodowata, ale tego właśnie potrzebował. Było mu cholernie gorąco i duszno. Miał wrażenie jakby zaraz miał dostać jakiegoś ataku paniki. Ciężko mu się było jakkolwiek skupić i powoli zaczynało mu się kręcić w głowie.
Przypomniał sobie, że nie zakluczył drzwi, podszedł do nich i to zrobił dodając drobne zaklęcie zamykające. Jedynie takie udało mu się wykonać w tym stanie. Chwiejnie ponownie podszedł do umywalki i oparł się o nią ciężko czując, że nogi zaczynają mu się strząść. Wziął parę głębokich oddechów wpatrując się odpływ i podniósł powoli głowę patrząc na swoje odbicie. Wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. I prawdopodobnie tak się mogło w najbliższym czasie stać patrząc na to, że podobnie też się czuł.
-Co jest grane? - spytał własne odbicie.
Jednakże, nie spodziewał się odpowiedzi.
- Chyba coś Ci nie w smak.
Nadzwyczaj energicznie zważywszy na swój słaby stan odskoczył od lustra patrząc z niedowierzaniem i strachem na swoje odbicie, które, zamiast kopiować jego ruchy w odwrotny sposób stało sobie i patrzyło na niego z lekką kpiną.
- A podobno Gryfoni są odważni.
- C-co do...? - chłopak w końcu wyrwał się ze stanu osłupienia i teraz niepewnie podszedł ponownie do lustra patrząc na nie z podejrzliwością oraz wciąż lekkim strachem. Westchnął, przymykając lekko oczy by się uspokoić. - Spokojnie, Harry. To nie jest możliwe, żeby jakieś pieprzone lustro nagle zaczęło gadać. Jesteś poprostu zmęczony. Tak, to tylko omamy.
- Po pierwsze, żadne omamy, okej? - oburzyło się odbicie ponownie skupiając na sobie uwagę Pottera. Gdy tylko zauważyło, że ten znowu na nie patrzy uśmiechnęło się chytrze. - A po drugie. Nie jestem w lustrze, jestem w tobie. - Uśmiech stał się niepokojący w jakiś dziwny sposób po ostatnim zdaniu a całą sylwetka odbicia stała się przez chwilę nieywraźna za wyjątkiem oczu, których kolor nabrał intensywności.
Potter patrzył na tą nagłą zmianę będąc rozdartym między niepokojem a dziwną fascynacją. Wtedy dotarły do niego słowa odbicia.
- We mnie? O co ci chodzi? - spytał marszcąc brwi w niezrozumieniu. - Przecież jesteś tylko cholernym przywidze...
- Powiedziałem już, nie jestem niczym takim! - odbicie podniosło głos patrząc na niego chłodno, a po pomieszczeniu rozniosła się fala przytłaczającej mocy, która pochodziła od... od Harry'ego? Chłopak czuł, że to coś wyszło dokładnie z jego wnętrza. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś tak... silnego? Mrocznego? Niezwykłego? Szybko przerwał tą myśl zaniepokojony kierunkiem w jakim zmierzała. Jego spojrzenie wróciło do odbicia. To lekko odchrząknęło. - Wybacz, nie lubię jak ktoś mi tak ubliża.
- Co to było? I czemu czułem to w sobie? - spytał skonfundowany chłopak. Uczucie osłabienia powoli do niego wracało. Prawie o tym zapomniał, zniknęło gdy jego odbicie się odezwało.
- Jak już mowiłem, jestem w tobie - powtórzyło ponownie się uśmiechając. - Czy Ci się to podoba czy nie.
- Ale- ale co to było?
- Z czasem się przekonasz . Tak samo jak  przekonasz się co do kilku innych ciekawych rzeczy - wciąż się uśmiechając puściło mu perskie oko. Klasnęło w dłonie lekko.- Cóż, mamy mało czasu. Wybiegłeś stamtąd jakby Cię conajmniej smok gonił, więc zapewne twoi... przyjaciele zaraz się tu zjawią. - Racja. Siedział w salonie gdy poczuł się jak w piekle i nie myśląc o niczym innym niż pozbycie się tego uczucia wybiegł stamtąd prosto do najbliższej łazienki. Mgliście przypominał sobie, że w kuchni obok byli Ron, Hermiona i Remus. Zapewne usłyszeli jego szybkie kroki i zatrzaskiwanie się drzwi.
- Dobra. Zakładając, że wcale nie jesteś omamem, to czym ty jesteś? - spytał zmieszany.  Głowa coraz bardziej go zaczynała boleć i problemy ze skupieniem także zaczynały wracać.
-Można powiedzieć, że jestem twoim dotychczas uśpionym ochroniarzem - czemu wciąż się uśmiechało? Było to dość niepokojące. - Jednakże, pewne przykre wydarzenia mnie wybudziły. Najwidoczniej kulminacja twoich uczuć miała miejsce w salonie kilka chwil temu.
Wspomnienia o tym co się ostatnio wydarzyło uderzyło w chłopaka. Ministerstwo. Syriusz. Jego chrzestny prawie zginął chcąc go ratować gdy wraz z przyjaciółmi udał się do Ministerstwa. Pocieszeniem było to, że mężczyzna przeżył. Jednak nadal - leżał w szpitalu, w śpiączce i magomedycy nie byli w stanie powiedzieć kiedy i czy w ogóle się wybudzi. Tego dnia był właśnie w odwiedzinach u niego,  dopiero co wrócili. Właśnie wtedy pojawiło się to okropne uczucie.
-Ochroniarzem? O co w tym wszystkim chodzi? I czy to przez te twoje całe "wybudzenie" czuję się tak okropnie? - zaczął pocierać sobie skronie dla uśmierzenia bólu, który stawał się coraz bardziej dokuczkiwy.
- Obawiam się, że tak. Przepraszam za te niedogodności - odparło, choć Potter w jakiś pokręcony sposób wiedział, że raczej wcale nie było skruszone. - Jednakże później będzie tylko  lepiej.
- Cholera - przymknął oczy gdy ból wciąż się powiększał zalewając go ciągłymi falami. Obraz przed oczami zaczął mi się odrobinę zamazywać. - Lepiej? Z której strony? Czuję się coraz gorzej! Jakby coś zgniatało mi głowę a jednocześnie coś innego zżerało mi wnętrzności. - Na granicy świadomości słyszał jakieś głosy i ciągły odgłos uderzenia, który tylko bardziej sprawiał, że ból głowy stawał się coraz bardziej nie do zniesienia.
- Spokojnie, to tylko tymczasowe - powiedziało spokojnie, przyglądając się z zainteresowaniem zmaganiom chłopaka z bólem. - Przechodzisz tylko potrzebne nam zmiany do wspólnej koegzystencji. Niedługo to się skończy i będzie wszystko dobrze. A nawet lepiej, przekonasz się.
- Zmiany? Jakie, do cholery, zmiany?! - ból sprawiał, że tracił nerwy. Gniew wezbrał w nim nagle. -A wiesz co? Pieprz sie! Nie mam pojęcia czym jesteś, ale jakoś nie sprawiłeś dobrego pierwszego wrażenia! - obraz przed oczami zaczynał mu wirować. Mocniej zaparł się dłońmi o umywalkę kładąc na nie większy ciężar, nogi zaczynały odmawiać mu posłuszeństwa. - Cholera...
- Nie czymś, a kimś. Jeśli chcesz, możesz nazywać mnie Yrrah, tak symbolicznie - wciąż się uśmiechało patrząc na cierpiącego chłopaka. Potter nie mógł się na tyle skupić, żeby pomyśleć o tym dziwnym imieniu. Ten dźwięk uderzenia stawał się coraz głośniejszy. A głosy bardziej natarczywe. Czy to ktoś go wołał?
- Ta jasne.... - czuł, że zaraz nie da rady nawet się pożądnie wysłowić. A nawet stać, nogi już się pod nim lekko uginały. - Merlinie... co jest...
- Nie walcz z tym. Poddaj się temu uczuciu, tak będzie Ci łatwiej. Poddaj się, Harry.
Gdy odbicie wypowiedziało jego imię nogi się całkowicie pod nim ugięły. Upadł na podłogę tracąc na chwilę oddech przez siłę upadku. Zwinął się w pozycję embrionalną cały roztrzęsiony. Nie zdawał sobie sprawy, że wszystkie rzeczy w łazience zaczęły się unosić od nagromadzonej w pomieszczeniu mocy. Wśród unoszących się przedmiotów pojawiały się coraz to większe wyładowania w wielu barwach. Przeważał w nich jednak kolor zielony, którego odcień kojarzyłby się każdemu czarodziejowi ze śmiercią.
Ostatnim o czym pomyślał było to, że tak - ktoś go wołał. To jego przyjaciele. Właśnie się dostali do łazienki.
A wewnątrz niej zastali Harry'ego Pottera zwiniętego na podłodze przy umywalce oraz wszechobecny rozgardiasz.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Wstawiam to tu głównie, żeby zobaczyć co o tym myślicie. Dam to również do oddzielnej, nowej książki. Mam w zamiarze to kontynuować, lecz jak to u mnie bywa nie wiem jak to się skończy. W razie rezygnacji z kontynuacji napiszę tutaj o tym i usunę tą dodaną książkę

Pomysły na FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz